Dziewczyny, może coś pomożecie...
Basia jak się budzi to je i potem się bawimy - mija ok godzina od rozpoczęcia karmienia i zaczyna się marudzenie, czasem ziewanie, chaotyczne ruchy. Nie podoba jej się wtedy leżenie - najlepiej na rączkach, ale wygina się wtedy do tyłu, wierci się, kręci głową. Próbowałam ją kłaść spać - najczęściej kończy się to płaczem i histerią. Jak usiłuję ją uśpić nadal nieco na siłę to po spazmach, rzucaniu się i wyciu zmęczona pada gdzieś na pół godziny do 45 min. Jak zaśnie to budzi się najczęściej uśmiechnięta i chętnie się bawi...
Je co 2-3 godziny (teraz raczej co 2-2,5 bo gorąco) i taki schemat się powtarza za każdym razem czyli ze 6 razy dziennie wyje. Plecy ją parzą wózek jest zły i łóżeczko też. Jak się marudzenie rozwinie to nic już jej nie pasuje, nawet na rączkach i wpada w histerię. A te jej wycia są straszne, nie dość że głośne, to do utraty tchu krzyczy, gardło zdziera jakby ją ktoś ze skóry obdzierał i nic jej nie jest w stanie wytrącić z tego szału - no może jedynie wpakowanie cycka do paszczy (smoczek raczej nie działa, ale ona jest mało smoczkowa) albo czasem bardzo energiczne bujanie
. A później jeszcze długi czas przeżywa.
Jak już zaśnie na noc ok 20-21 to śpi najczęściej do 5 - zje i zaśnie przy piersi i śpi do 8-9. Apetyt raczej ma. Ostatnio nie przybiera jakoś spektakularnie - w lipcu ok +0,5 kg. Czasem ma problemy z wyduszeniem kupki, podajemy jej rano i wieczorem 10 kropli sabsimplex, machamy nóżkami i wychodzi (kupkę ma rzadką ale to od zawsze). Neurolog nie widzi nieprawidłowości. Jedynie mamy podwyższone napięcie mięśniowe i asymetrię i ćwiczymy.
Może podpowiecie co ja mam zrobić, bo cholernie to męczące...
- po pierwsze co zrobić żeby tak nie wyła?
- znacie jakieś sposoby na histerię? pokazywanie zabaweczek, dmuchanie, przytulanie nie działa. Próbowałam delikatnie poklepać po policzkach też nic. Jak ją klepnęłam w pośladki to zrobiła jedynkę i dwójkę
- wiem że to drastyczne ale człowiek się chwyta różnych pomysłów....
Może ktoś coś? bo mnie już brakuje cierpliwości.. depresji jakiejś dostanę, a wyjście z domu jest tak upierdliwe że czasem nie mam nawet ochoty..