malaJu pisze:Tyle, że sprawa komplikuje się na starość. Albo i wcześniej, gdy okazuje się, że praca sobie poszła, zamiast tego zostały samotne wieczory. A już najgorzej, jak potrzeba wsparcia w chorobie. Ja staram się pamiętać, że praca na mój pogrzeb nie przyjdzie. Że to nie pracę po sobie pozostawię. Geniuszem nie jestem, moje nazwisko niczego wielkiego do świata nie wniesie. Ktoś tam może dostanie lepszą pracę, bo będzie znał angielski.A najważniejsze - dzieci zmieniają świat dorosłego. Nie mają się jak o tym przekonać ci, którzy go nie mają. To takie smutne i oczywiste. Bo nawet kontakt z CUDZYMI dziećmi to zdecydowanie nie to samo i nie da im obrazu, jak może być fajnie A żeby było "fajnie" nie musi być na bogato. Znam bardzo dużo zamożnych rodzin, które są nieszczęśliwe w wielkich domach i całe mnóstwo biednych, skromnie mieszkających, którzy naprawdę się kochają i pięknie razem żyją.
Patrycja11 pisze: malaJu pisze:Tyle, że sprawa komplikuje się na starość. Albo i wcześniej, gdy okazuje się, że praca sobie poszła, zamiast tego zostały samotne wieczory. A już najgorzej, jak potrzeba wsparcia w chorobie. Ja staram się pamiętać, że praca na mój pogrzeb nie przyjdzie. Że to nie pracę po sobie pozostawię. Geniuszem nie jestem, moje nazwisko niczego wielkiego do świata nie wniesie. Ktoś tam może dostanie lepszą pracę, bo będzie znał angielski.A najważniejsze - dzieci zmieniają świat dorosłego. Nie mają się jak o tym przekonać ci, którzy go nie mają. To takie smutne i oczywiste. Bo nawet kontakt z CUDZYMI dziećmi to zdecydowanie nie to samo i nie da im obrazu, jak może być fajnie A żeby było "fajnie" nie musi być na bogato. Znam bardzo dużo zamożnych rodzin, które są nieszczęśliwe w wielkich domach i całe mnóstwo biednych, skromnie mieszkających, którzy naprawdę się kochają i pięknie razem żyją.
AMEN.
Myślę dokładnie tak jak Ty
Malwina pisze:Potem popatrzyła na Maksa i stwierdziła, że ona woli swojego psa.
klarysa pisze:Przecież nie każdy czuje tę potrzebę, więc po co się zmuszać? Bo inni tak robią? Bo każdy ma mieć męża i dwójkę dzieci?
Fuente pisze:Patrze na moich znajomych i widze, ze pozory szczęścia które wokół siebie zbudowali tak naprawde niewiele mają wspólnego z rzeczywistością...
Sybel pisze:zamiast wymyślać bzdety, wystarczy powiedzieć "Nie, bo nie chcę i tyle" bez budowania strasznie wydumanych argumentów.
Masz rację, tylko oni sami zaczynaja mówic o tym, że czegoś w zyciu im brakuje, że praca to jednak nie do końca jest to co ich w zyciu spełnia...klarysa pisze:To, co jest szczęściem dla Ciebie, nie musi być szczęściem dla innych.
Malwina pisze:Dużo osób, które nie chcą mieć dzieci, to "karierowicze". Jak dla mnie mając na utrzymaniu tylko siebie mają szansę odłożyć na emeryturę i nie powinni później czekać na pieniążki z ZUSu.
Zastrzegam jednak, jeśli ktoś dzieci nie lubi albo uważa, że będzie się lepiej czuł żyjąc tak, jak dotychczas, to dzieci nie są dla niego. To po prostu jakiś kolejny etap życia, nie żadne poświęcenie dla rodziny, narodu, ojczyzny czy kogokolwiek innego. Dopóki nie jest się gotowym, nie warto".
tez właśnie miałam go wstawić.Sybel pisze:Bardzo fajny komentarz do artykułu autorstwa człowieka, który był anty, a potem został tatą:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/ ... e_.html#MT
malaJu pisze:No i ok. Tyle, że sprawa komplikuje się na starość. Albo i wcześniej, gdy okazuje się, że praca sobie poszła, zamiast tego zostały samotne wieczory. A już najgorzej, jak potrzeba wsparcia w chorobie.
Ja staram się pamiętać, że praca na mój pogrzeb nie przyjdzie. Że to nie pracę po sobie pozostawię. Geniuszem nie jestem, moje nazwisko niczego wielkiego do świata nie wniesie. Ktoś tam może dostanie lepszą pracę, bo będzie znał angielski.
A najważniejsze - dzieci zmieniają świat dorosłego. Nie mają się jak o tym przekonać ci, którzy go nie mają. To takie smutne i oczywiste. Bo nawet kontakt z CUDZYMI dziećmi to zdecydowanie nie to samo i nie da im obrazu, jak może być fajnie
Ja też znam takich ludzi, a oni w taki sposób pokazują, że nie przyznają się do swojej "słabości".Fionka pisze:Od siebie dodam, że wielu antydzieciowców ma problemy z płodnością/długie miesiące starań/ poronienia. Znam kilka zagorzałych antydzieciowych par, które taką postawą zakłamują rzeczywistość.
Fuente pisze: Mam 24 lata, mąz też, kiedy część naszych znajomych dowiedziała się, ze chcemy się pobrać śmiała nam się w twarz... Że jesteśmy głupi, ze młodość nam ucieknie. Przepraszam, ale teraz będąc po ślubie nie czuję żeby młodośc mi ulatywała. Kiedy Ci sami znajomi dowiedzieli się, że spodziewamy się dziecka pukali się po głowach z niedowierzaniem i pytali czy tego chcielismy czy to "wypadek". Owszem chcielismy i jestesmy niesamowicie szczęśliwi.
znam starszych co to "wpadli" i szybko ślub brali i nie powiem, tez mnie dziwiło czym się przejmowali "w tym wieku".malaJu pisze:28 lat i wpadka??
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości