Strona 2 z 3

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 10 lut 2013, 20:11
autor: martula_87
Deco-Ania, no to rzeczywiście ''fajnego'' masz teścia.......

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 10 lut 2013, 21:08
autor: Pepsi
evelinka pisze:A co do różowego, to kiedyś właśnie różowy był chłopięcym kolorem.

do tej pory gdzieś tak jest - różowy dla chłopca, niebieski dla dziewczynki. Tylko nie pamiętam - Podhale(?)

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 10 lut 2013, 21:17
autor: malaJu
Pepsi, obecnie Warszawa :) :ymdevil:

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 13:52
autor: Malwina
Ja się nie odzywam, ale mojemu Synkowi sama kupiłam typowo dziewczęce rajtuzy. Zielone w różowe kwiatki :)
Do tej pory czasem mu je zakładam.
Jak kupowałam, to nie oglądałam dokładnie, bo były zapakowane. Wydawało mi się, że są całe zielone, a jak rozpakowałam, to moim oczom ukazały się piękne kwiatki w kolorze mocno różowym. No cóż, najważniejsze, że były wygodne.
Co do pieluch, to Maks dostał jak był mały pieluszki Happy (przeciekała każda jedna, a dostałam 3 paczki), Huggies (obcierały brzuszek i kaleczyły Małego), Pampersy (ale nie zdążyłam założyć, bo z dwójek wyrósł) i Pampers Premium Care 1,5 opakowania (Maks po miesiącu dostał uczulenie). Wszystkie wywiozłam do Matki Polki i zostawiłam na 1 oddziale położniczym, gdzie leżałam 1,5 miesiąca wcześniej. Nie miałabym serca wyrzucać czegoś na co ktoś wydał pieniądze.
Trzeba pamiętać, że ktoś kto nie miał styczności z dziećmi, albo jeszcze nie ma swoich, często kupuje rzeczy niepraktyczne i nie można mieć o to pretensji, bo Ci ludzie nie wiedzą, co jest dobre dla Malucha.
No przyznajcie same, czy będąc w ciąży, ale jeszcze nie mając swojego dziecka przy sobie, nie kupiłyście nigdy nic niepraktycznego?

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 13:55
autor: Deco-Ania
Malwina pisze:No przyznajcie same, czy będąc w ciąży, ale jeszcze nie mając swojego dziecka przy sobie, nie kupiłyście nigdy nic niepraktycznego?
Nie. Bo mając świadomość, że nie znam się na temacie, wolałam wprost zapytać.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 13:58
autor: Malwina
No widzisz, ale nie każdy wychodzi z tego założenia. :)

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 14:10
autor: lmyszka
Oj ile ja rzeczy takich nakupowałam, świetny przykład dzinsy w rozmiarze 56 :) no śliczne były, ale nigdy ich nie użyłam :P Było tego wiecej teraz jestem mądrzejsza :)
Zresztą pamiętam jak kiedyś forumka jedna kupiła ode mnie sweterek ( bluze ) sama mówiłam, że jest kompletnie dla dziecka nie wygodna, nie do założenia, ale kupiła bo tez się w niej zakochała :)
Nie wyrzuciła bym niczego. Oddałam dalej i pewnie spotkał te dzinsy ten sam los =))))

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 14:30
autor: Deco-Ania
żeby nie było, że jestem idealna -sama sobie też kupiłam mnóstwo takich rzeczy. Ale w przypadku "prezentów" wolałam zapytać, żeby na przykład uniknąć sytuacji jaką ja miałam, że dostałam cztery (!) maty edukacyjne, w tym trzy były takie same.

Ale wracając do Pana T. - nie chodzi mi tu już o nietrafione prezenty (bo te się zdarzają oczywiście). On mi znosi WSZYSTKO co może i w ilościach, które są u nas nie do przerobienia. Zaczynając od art. spożywczych na koronkowych koszulkach i kompletach bielizny dla mnie kończąc.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 14:33
autor: Malwina
Deco-Ania, ale ja miałam właśnie na myśli to, że każdy coś kupi kiedyś niepotrzebnego, a w przypadku prezentów dla dzieci, jest duża szansa, że coś niepraktycznego przyniesie właśnie osoba, która nie ma dzieci, lub miała je bardzo dawno temu :)

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 14:49
autor: Patrycja11
Deco-Ania pisze:Malwina pisze:No przyznajcie same, czy będąc w ciąży, ale jeszcze nie mając swojego dziecka przy sobie, nie kupiłyście nigdy nic niepraktycznego? Nie. Bo mając świadomość, że nie znam się na temacie, wolałam wprost zapytać.
to dokładnie jak ja.

Malwina pisze:Nie miałabym serca wyrzucać czegoś na co ktoś wydał pieniądze.

i moja odpowiedź
Malwina pisze:No widzisz, ale nie każdy wychodzi z tego założenia.


lmyszka pisze:dzinsy w rozmiarze 56
ja w takim rozmiarze kupiłam i mój syn je nosił :D

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 17:24
autor: szaraczarownica
Malwina pisze:ja miałam właśnie na myśli to, że każdy coś kupi kiedyś niepotrzebnego, a w przypadku prezentów dla dzieci, jest duża szansa, że coś niepraktycznego przyniesie właśnie osoba, która nie ma dzieci, lub miała je bardzo dawno temu

Malwina, oczywiście, że tak. Wiem, że sama pewnie też bym tak zrobiła jeszcze 5 miesięcy temu. I nie wkurzałabym się, gdyby to była jakaś ciotka, kuzynka, czy nawet babcia mojego męża. W całej tej sytuacji chyba najbardziej wkurza mnie to, że to własnie teściowie, bo oni ogólnie pokazują, że mają naszego syna w takim samym poważaniu jak i mnie. Nic o nim nie wiedzą.
I dlatego jestem zła, bo kupują byle co, w ogóle nie interesując się potrzebami Stasia, a zapewne za jakiś czas będzie gadanie, że tak strasznie nam pomagali. Nie, nie ma mowy :evil:

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 19:22
autor: kasieńka 85
Co prawda sprawa nie dotyczy mojej teściowej ale dzisiaj podczas wizyty w elektrowni, czekania w dłuuugiej kolejce i po wczorajszej lekturze tego wątku naszła mnie taka refleksja. Moja córka, w pewnym momencie była już znudzona czekaniem, więc zaczęła marudzić. Pani - kobieta, widziana pierwszy i zapewne ostatni raz w życiu mówi do Karolci, chodź, pójdziemy pospacerować i wyciąga do niej rękę. Moja reakcja: Karolciu, Ty wiesz, że nie wolno oddalać się od mamy. W sumie może i kobieta chciała pomóc... za kilka minut Karolina wyciąga rękę po wystawiona dla interesantów formularze. Pani mówi, weź sobie. Ja: Karolciu, nie bierz (i tak wiem, że nie pobawi się kartką za długo, za moment będzie chciała kolejną i tak wkoło, a mnie zostanie sterta makulatury) a Pani, sama wzięła, podała jej do rączki z komentarzem:"Jedna nie zaszkodzi". Wtedy przed oczyma stanął mi ten wątek...mianowicie, współczuję rodzicom wnuczków tej Pani. Chciała dobrze, no ale dobrymi chęciami piekło wybrukowane. :mrgreen:

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 20:13
autor: marciami
ehh dziewczyny...jak tak czytam to jest coraz bardziej przerażona, co mnie czeka...

my juz na początku ciąży usłyszeliśmy:
agnieszka19 pisze:"Babcie są od rozpieszczania, więc mam do tego prawo"
:? nawet nie mam pomysłu jak na to zareagować i uciąć takie coś...

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 20:16
autor: marciami
Malwina pisze:Trzeba pamiętać, że ktoś kto nie miał styczności z dziećmi, albo jeszcze nie ma swoich, często kupuje rzeczy niepraktyczne i nie można mieć o to pretensji, bo Ci ludzie nie wiedzą, co jest dobre dla Malucha.


ok, ale od tego ma się buzię, że można się zapytać "czego potrzebujecie, co możemy kupić?". Jak nas odwiedzało ostatnio wujostwo to był telefon, ze chcieliby coś kupić i żebyśmy im pomogli co nam się przyda. A jak nie, to zawsze można dać po prostu pieniądze. Akurat rozumiem ludzi, którzy na takie trefne prezenty się wkurzają. Ja nie lubię dostawać czegoś na odwal się i tylko po to aby się nazywało, że dostałam. Sama tez tak staram się nie robić.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 20:17
autor: Audiolka
marciami pisze: nawet nie mam pomysłu jak na to zareagować i uciąć takie coś...
"a ja mam prawo powstrzymywał nieco to rozpieszczanie" :)

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 20:25
autor: marciami

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 20:34
autor: Audiolka
No to jednym uchem wpuszczać drugim wypuszczać - tylko niestety wielu lat cierpliwości potrzeba do tego.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 20:54
autor: kochecka

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 21:07
autor: Pepsi
kasieńka 85 pisze:Pani - kobieta, widziana pierwszy i zapewne ostatni raz w życiu mówi do Karolci, chodź, pójdziemy pospacerować i wyciąga do niej rękę.

:shock:

marciami pisze:laska nie ma ani męża, ani dzieci,

marciami takie okazy są "najmądrzejsze" :evil:

a twoja teściowa...no cóż cierpliwości życzę, bo ciężki egzemplarz Ci się trafił

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 21:48
autor: kasieńka 85
marciami
Niereformowalny egzemplarz Ci się trafił, jak widać...jedyna rada, żeby nie sfiksować to wpuszczać jednym uchem a wypuszczać drugim a robić i tak po swojemu...

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 22:15
autor: Deco-Ania
marciami pisze:my juz na początku ciąży usłyszeliśmy:agnieszka19 pisze:"Babcie są od rozpieszczania, więc mam do tego prawo"
Moja mama też jest babcią "od rozpieszczania" - ja przez to rozumiem, że jak Antoś do niej przyjeżdża to babcia jest praktycznie tylko dla niego, poświęca mu 100% swojego czasu a wszystko inne idzie w odstawkę. Przyznam ,że ja w domu nie zawsze mam na to czas, a babcia - jeśli tego dnia np. nie posprząta/nie wyprasuje to zrobi to następnego dnia, kiedy Antosia u niej nie będzie. A obiad? - jeśli wie, że Antek ma przyjechać to przyszykuje dzień wcześniej. Ja nie mam takiej możliwości, w związku z czym na pewno dzień z mamą wygląda zupełnie inaczej niż z mamą - jest bardziej "zabawowy" i czas bardziej wypełniony. Pod tym kątem bez wątpienia go rozpieszcza. Ale jednocześnie respektuje moje zasady: jeśli Antoś ma karę, to wiem, że będzie jej przestrzegała; jeśli ostawiamy czekoladę - bo np. jest podejrzenie uczulenia - to mam 100% pewności, że u Niej Antos jej nie dostanie.

Zupełnie inaczej wygląda to z drugiej strony. Tam rozpieszczanie oznacza, że Antoś może robić wszystko na co ma ochotę: chce czekoladę? - proszę! dostanie, nawet nie jedną! Bo przecież mu nie zaszkodzi, a mama na pewno przesadza. Mogę podać mnóstwo takich przykładów.
Poza tym zwyczajnie boję się zostawić swoje dziecko pod opieką teścia i w najbliższym czasie na pewno tego nie zrobię.

Co do zasady bardzo lubię powiedzenie: rodzice są od wychowywania a babcie od rozpieszczania - OK, ale jak dla mnie pod warunkiem, że rozpieszczają z rozsądkiem.

marciami pisze:ona wie najlepiej, bo wychowała dwoje dzieci
O tak... uwielbiam ten tekst! My mieliśmy troje dzieci i.......

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 11 lut 2013, 22:40
autor: misia-misia
a my po 3 latach spotkaliśmy się z teściową...
No!

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 12 lut 2013, 7:38
autor: lmyszka
misia-misia pisze:a my po 3 latach spotkaliśmy się z teściową...
No!


i...?? Jak było?

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 12 lut 2013, 7:50
autor: kasieńka 85
Deco-Ania pisze:Bo przecież mu nie zaszkodzi, a mama na pewno przesadza.
Tym sposobem rysuję "świetny" obraz mamy, która najwidoczniej jest od zakazywania i przesadzania. Po prostu gratulować podejścia teściom.
Dla odmiany ja mam wiele śmiechu z mojego taty...Od początku słyszałam (i moje dziecko również):"Karolciu, u dziadka możesz wszystko, dziadek pozwala". Cierpliwie czekałam na efekty...długo nie trzeba było...obecnie wnuczka ma piętnaście miesięcy i jak dziadek miał jej przypilnować (my byliśmy obok) to podsumował to tak:"Ale Ty jesteś nieposłuchana" =)))) Buhahahahaha, na szczęście traktuję to formie psztyczka w nos a mojemu tacie w rzeczywistości jej nieposłuchanie niezbyt przeszkadza. W rzeczywistości moje dziecko jest grzeczne (o ile można tak powiedzieć o dziecku w tym wieku).

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 12 lut 2013, 8:04
autor: Bian

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 12 lut 2013, 9:22
autor: marciami

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 12 lut 2013, 9:52
autor: martula_87
marciami,

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 12 lut 2013, 21:57
autor: tulipan87
Moja teściowa może i by nawet chciała rozpieszczać Mateusza, ale mały widuje ją tak "często", że zwyczajnie się jej boi i reaguje płaczem :twisted:
A co do nietrafionych prezentów - ja chyba strasznie dziwna jestem, że nie daję jeszcze Mateuszowi słodyczy :o , bo wyobraźcie sobie, że od kilku osób moje dziecko dostało w ostatnim czasie czekolady, wafelki i rogaliki. To dopiero nietrafiony prezent dla niemowlaka, prawda? "Dary utylizuje" mój mąż, ale już zaczyna narzekać, że takich ilości nawet on nie przerobi.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 13 lut 2013, 6:07
autor: niesia2708
tulipan87 pisze:A co do nietrafionych prezentów - ja chyba strasznie dziwna jestem, że nie daję jeszcze Mateuszowi słodyczy , bo wyobraźcie sobie, że od kilku osób moje dziecko dostało w ostatnim czasie czekolady, wafelki i rogaliki.


Aż spojrzałam ile Mateuszek ma miesięcy....Nie wiem....dla mnie to jakieś dziwne bo ja mając dużo dzieci wokół siebie nigdy nie kupowałam słodyczy nie wiedząc czy już dostają- z resztą ja do tej pory wolę kupić soczki czy serki zamiast czekolady.


Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 13 lut 2013, 7:47
autor: kasieńka 85

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 13 lut 2013, 8:43
autor: Frezja
niesia2708 pisze:Ale mam ją w nosie :p

i tak trzymaj >D
kasieńka 85 pisze:Ale z dwojga złego, to chyba wolałabym teściową, która totalnie zlewa sprawę, niż nadgorliwą, nadopiekuńczą czy też wtrącającą się...

dokładnie tak :roll:

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 17 lut 2013, 22:27
autor: ava
kochecka, OMG, ale masakra :shock: Współczuję, moi teściowie są podobnego typu, ale wiem, że aż tak tragicznie nie będzie, chociaż czas pokaże. Zresztą bardziej boję się zachowania teścia niż teściowej, oni co prawda mają już czworo wnucząt, ale to będzie pierwszy "domowy" wnuk, no i tak wyczekany przez teścia "dziedzic nazwiska", teść już wyobraża sobie, jak to będzie z nim wszystko robił, jak będzie go bawił, wychowywał itp. Taaa...

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 19 lut 2013, 23:06
autor: anka TO
Patrycja11 pisze:
evelinka pisze:ale czy ty piszesz serio? Wyrzuciłaś je?
yyyyy taaaaak.
nie używałam ich, nie znałam nikogo innego kto miał równie małe dziecko co moje, nie zamierzałam przechowywać dla kolejnego, bo następnego dziecka nie planuje, więc je wywaliłam.


Tak się wczytałam w ten wątek, że aż muszę wyrazić swoją opinię.
Przede wszystkim uważam, że jeśli ktoś kupuje prezent dla dziecka i nie tylko, to znaczy, że o nim myślał w danej chwili, może nawet wybierał ten prezent przez pół godziny. To jest powód do radości, a za prezent trzeba podziękować, jaki by on nie był.
W kwestii kolorów, ja mam dwóch synków i staram się nie wychowywać ich stereotypowo. Kolor jest to rzecz gustu. Uważam, że chłopcy również mogą korzystać z pełnej gamy kolorów. Dlaczego tylko dziewczynki mają mieć do dyspozycji całą tęczę, a chłopcy tylko jej połowę albo i mniej?
Pomijając rozmiar, dodać do tego jakąś ciekawą bluzeczkę ze śmiesznym napisem i efekt mógłby cię nawet zaskoczyć.
A co do wyrzucania.
No cóż. Uważam, że ubrań nie powinno się wyrzucać. Jest sporo osób, które chętnie by przyjęły taki prezent dla swoich malutkich chłopcó i wcale by nie grymasiły.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 19 lut 2013, 23:30
autor: anka TO
Frezja pisze:
niesia2708 pisze:Ale mam ją w nosie :p

i tak trzymaj >D
kasieńka 85 pisze:Ale z dwojga złego, to chyba wolałabym teściową, która totalnie zlewa sprawę, niż nadgorliwą, nadopiekuńczą czy też wtrącającą się...

dokładnie tak :roll:


No nie wiem dziewczyny.
Ja jestem w takiej sytuacji, tyle że to mój tato, a dziadek moich synków ma ich totalnie głęboko...
Mówię do niego "wpadnij odwiedzić wnuków zobaczyć jak rosną"
on na to
"innego dnia też będą rośli"
Jak są urodziny, czy gwiazdka mówi "kup coś, a ja ci oddam kasę"
Tyle, że nie chce mu się nawet zapakować prezentu.
Ani razu tej zimy nie zabrał Tymona (2,5 r) na sanki.
Jest mi z tego powodu cholernie przykro, więc pewnie tak samo czuje się twój mąż.

Dobrze, że chociaż teściu jest fantastycznym dziadkiem, chociaż czasem muszę mu zwrócić uwagę. o to czy tamto.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 20 lut 2013, 8:59
autor: Patrycja11
anka TO pisze:Przede wszystkim uważam, że jeśli ktoś kupuje prezent dla dziecka i nie tylko, to znaczy, że o nim myślał w danej chwili, może nawet wybierał ten prezent przez pół godziny. To jest powód do radości, a za prezent trzeba podziękować, jaki by on nie był.
ale nie przesadzajmy... Nikt szanownej mamusi po nogach całował nie będzie za paczkę pieluch (zresztą od czapy) ani za różowe rajciochy, nie popadajmy w jakąś paranoje. Błagam.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 20 lut 2013, 9:01
autor: Malwina
Patrycja11, współczuję trochę twojej teściowej :)
Mam wrażenie, że nawet gdyby była ze szczerego złota to i tak byłabyś niezadowolona ;)

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 20 lut 2013, 9:04
autor: Patrycja11
Malwina pisze:Mam wrażenie, że nawet gdyby była ze szczerego złota to i tak byłabyś niezadowolona
masz 100% rację. ;;))

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 20 lut 2013, 9:11
autor: mala_mk
anka TO pisze:Przede wszystkim uważam, że jeśli ktoś kupuje prezent dla dziecka i nie tylko, to znaczy, że o nim myślał w danej chwili, może nawet wybierał ten prezent przez pół godziny. To jest powód do radości, a za prezent trzeba podziękować, jaki by on nie był.

zgadzam się z każdym słowem. Ja też mam pełną półkę prezentów-ciuszków dla Lenki, których nawet raz nie miała na sobie, bo okazały się np. za małe. Ale za każdy z tych prezentów jestem wdzięczna, bo wiem, że ktoś poświęcił swój czas, pieniądze, żeby je kupić. Na razie wszystko trzymam, bo w planach mamy drugie dziecko, ale gdy ponownie ich nie wykorzystam, to wiem, że są miejsca, w których takie rzeczy są jak skarb. Pamiętam łzy w oczach pań z Domu Małego Dziecka, kiedy zawiozłam tam pieluszki jednorazowe dla maluszków. Pamiętam moje łzy jak pojechałam zawieźć nieużywane już przeze mnie ubrania do schroniska dla kobiet, a na podwórko wyleciał mały brzdąc, który uwiesił się na mnie i zapytał " a żabawki pani ma?" Leciałam do siostry i u siostrzeńców robiliśmy przegląd zabawek i ciuszków, które tam zawiozłyśmy.
Wiem, że prościej jest wyrzucić, ale naprawdę dużo to nie kosztuje, żeby spakować wszystko co nam się nie przyda i dostarczyć gdzieś, gdzie komuś innemu taki prezent sprawi radość.

Ale w sumie chyba za bardzo odbiegłam od tematu, w którym mogę powiedzieć, że ja na szczęście ze swoją teściową nie muszę żadnych bojów toczyć. Jest to tak mądra kobieta, która liczy się z naszym zdaniem, nie krytykuje naszych wyborów i nawet jak jej się coś nie podoba, to o tym rozmawiamy, a nie podważamy w ukryciu wzajemnie swoje decyzje.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 20 lut 2013, 10:04
autor: Deco-Ania
anka TO pisze:a za prezent trzeba podziękować, jaki by on nie był.
Ale o ile pamiętam, to nikt tu nie napisał, żeby nie podziękować.
Wiesz - to taki wątek, w którym sobie marudzimy i narzekamy. Co nie oznacza, że w przypadku bezpośredniego spotkania z teściami - zachowujemy się dokładnie tak jak można z tego wątku wywnioskować. Myślę, że nie raz i nie dwa każda z nas zacisnęła zęby i grzecznie podziękowała. A to, że po wyjściu gości puściły nam nerwy (bo np. po raz kolejny czekolada - mimo, że smyk nie jada czekolady) to inna sprawa.
Przynajmniej dla mnie - ten wątek to takie właśnie miejsce, gdzie mogę sobie pomarudzić.

A w temacie: mąż wystawił mnie podczas ostatniego spotkania z T. - miał dodatkową pacjentkę i nie zdążył przyjść. Ale wyjątkowo było w miarę miło.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 20 lut 2013, 11:05
autor: anka TO
Deco-Ania rozumiem, że można sobie pomarudzić na T. ale z drugiej strony taka wściekłość z powodu nietrafionego prezentu, to chyba lekka przesada. Z resztą nie istotne.
Ja na początku jak zostałam mamą też marudziłam i się denerwowałam na teściów, aż w końcu nauczyłam się mówić wprost otwarcie co mi się nie podoba w zachowaniu T. w stosunku do mojego syna. Nawet czasami w niezbyt przyjemnym tonie. Od tego momentu zaoszczędziłam na melisie sporo kasy ;;) .
Tymon nie miał w buzi ani okruszka czekolady, a ma już prawie 3 latka. Pól roku temu otrzymał ode mnie pierwszego lizaka. Dziadkowie wiedzą dokładnie, że biszkopta lub lizaka dziecko dostaje od rodziców, bo po słodyczach myjemy od razu zęby. A jak chcą inaczej to na pierwszą wizytę u dentysty idą sami z dzieckiem i jeszcze płacą za leczenie.
znieczulenie 100-120zł
plomba 100-150zł
stres i nerwy dziecka - bezcenne
Myślę, że tak postawiona sprawa w prost ostudzi nieco zapędy dziadków, przynajmniej na jakiś czas. :D

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 20 lut 2013, 13:02
autor: malaJu
A moja mama dwa dni temu podała Ulce LIZAKA. I to mleczno-truskawkowego. I jak się przyznała, nie chciała nawet sprawdzać składu, bo dziecko chore i jej sie żal choruska zrobiło. Efekt? Całe nogi podrapane. No tak, taki lizak to idealne danie dla dwulatki skazowca.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 20 lut 2013, 14:00
autor: caixa
malaJu pisze:Efekt? Całe nogi podrapane


A oni dziecku mleko zabierają. :evil: ehhh

Deco-Ania pisze:Przynajmniej dla mnie - ten wątek to takie właśnie miejsce, gdzie mogę sobie pomarudzić.


Dla mnie też. Niemniej jednak często ponoszą nas emocje i wtedy inna osoba pozwoli nam uzmysłowić sobie, że może jednak mogłam się zachować inaczej. Ja czasem bym chciała, żeby tak to funkcjonowało choć na forum to chyba niemożliwe. :lol:

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 20 lut 2013, 15:13
autor: anka TO
malaJu pisze:A moja mama dwa dni temu podała Ulce LIZAKA. I to mleczno-truskawkowego. I jak się przyznała, nie chciała nawet sprawdzać składu, bo dziecko chore i jej sie żal choruska zrobiło. Efekt? Całe nogi podrapane. No tak, taki lizak to idealne danie dla dwulatki skazowca.


Ja nie rozumiem takiego postępowania. Bo tak właściwie to kto komu robi większą przyjemność? Babcia wnusi, że dała lizaka, czy wnusia babci, że zjadła? A w dodatku wie dobrze babcia kochana, że dziecku większą szkodę tylko wyrządzi...
Mój synuś też jest alergikiem, już teraz nie tak tragicznie przechodzi swoje alergie, bo tylko jakaś wysypka, czy lekki kaszel. Ale jak był malutki, to reakcją na alergen była obturacja oskrzeli. Raz trafiliśmy nawet do szpitala, bo mały miał kłopoty z oddychaniem, a inhalacje nie pomagały.
Nasze stanowcze prośby i groźby poskutkowały. Tymon ma już prawie 3 latka i babcia teraz jest szczęśliwa,bo może wnusiowi upiec jabłecznik.
To jest właśnie ten rodzaj słodyczy, na który pozwalamy babcią.
Po prawie 3 latach doczekały się możliwości rozpieszczania wnuka "słodyczami", a Tymon może zapamięta smak babcinej szarlotki i będzie ją sobie wspominał jako dorosły facet. ;;))
ale się rozmarzyłam...

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 21 lut 2013, 12:01
autor: KasiaS
Dziewczyny mówię wam my na pewno mamy wspólną teściową,moze to jedna sklonowana? Moja już na początku twierdziła,że jestem złą mamą bo dokarmiałam dziecko mm,a przeciez co to za matka co nie potrafi dziecka wykarmic.Oczywiscie gdybym jadła rosół na rybie,to miałabym pokarm(nie pytajcie nie wiem co to za zupa).kolki mały tez miał przeze mnie,bo powinnam mu dawac herbatę czarną z cytryną(dobra na wszystko).Teraz kiedy syn ma dwa lata,toczymy z tesciową walkę o czekoladę.Ona uwaza że każde dziecko musi ją jeść i każde musi lubić,skoro moje nie lubi to trzeba go nauczyc ją jeść,bo czekolada jest zdrowa.Z kupowaniem prezentów też jest wieczny problem i wcale nie chodzi o to ze nie pozwalam jej kupowac,chciałam tylko żeby pytała nim coś kupi bo przeważnie dubluje młodemu zabawki.Raz zapytała,powiedziałam ze mogłaby mu kupić kuchnie,nie kupiła bo to nie dla chłopca.Kupiła organy i mamy teraz podwójnie te jakże męską zabawkę.No coż teściościowej się nie wybiera...

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 21 lut 2013, 12:32
autor: malaJu
KasiaS, czytam czytam i robię tak.... =)))) =)))) =)))) =)))) :shock: :shock: :shock: =)))) =)))) =))))

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 21 lut 2013, 12:43
autor: Misiak
Ja z moją teściową mam mały kontakt, praktycznie widujemy się tylko od czasu do czasu i chyba się to nie zmieni. Ale nie mam jej nic do zarzucenia, i jak dla mnie jest w porządku kobietą. Może gdybyśmy się częściej widywały to coś zaczęło by mnie drażnić, a może nie- nie wiem, i chyba się nie dowiem.:)

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 01 kwie 2013, 21:33
autor: anka TO
Ja moim teściom mam tylko jedno do zarzucenia. Traktują Tymona jak niemowlaka i we wszystkim mu chcą pomagać albo go wyręczać.
Na moje szczęście Tymon ma charakterek po mamusi i umie sam wyrazić niezadowolenie. :evil:
Ostatnio babcia podała mu banana na talerzyku pokrojonego w plasterki. Ja siedzę cicho na kanapie i karmię Olafa i oczy wybałuszam na wierzch co ona robi. :shock:
Na co Tymon wrzask "co to jest? Ja nie będę tego jadł" - odsuwa talerzyk i odchodzi od stołu.
Teściowa patrzy na mnie zdziwiona :?: , na co jej odpowiadam, że Tymon umie sam sobie obrać banana i zjeść. :D
Notorycznie właziła za nim do kibelka żeby pomóc mu zrobić siku.
Sprawa załatwiona, kilka razy wywalił ją za drzwi i już tam za nim nie włazi.

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 19 kwie 2013, 17:34
autor: szaraczarownica
Oj mam wkur.... na tesciów, że hej :evil:
I to nie tylko jesli chodzi o wnuka, ale również o ich własnego syna.

1. W niedzielę wielkanocną pojechaliśmy do nich. Zjedliśmy świąteczne śniadanie, oczywiście w biegu i z przerwami, bo nie ma gdzie Stasia odłożyć, a oni siedzą i jedzą sobie spokojnie (u moich rodziców zmieniamy się w czwórkę, żeby każdy mógł w spokoju zjeść, poza tym jest leżaczek, więc Staś może sobie posiedzieć również sam). Potem zaczęło się maltretowanie wnuka, który zbliżał się do swojej pory spania, więc był marudny. No to ja mówię, że idziemy, bo jest śpiący, a tu nie ma warunków do spania. Teściowa się obruszyła, że się go na kanapie położy, na nas sobie popatrzy, a potem na pewno zaśnie. Ja się tylko zaśmiałam i powiedziałam, ze to nie nasz syn. Na co ona wyrwała go teściowi z tekstem "pokażę Wam jak usypia się dziecko" i bach go na plecy na kanapie, a sama położyła się obok niego. Zdążyłam tylko powiedzieć, że tak to on co najwyżej wpadnie w histerię, co akurat w tym momencie nastąpiło. Niewiele jest sytuacji, że nikt inny oprócz mnie nie jest w stanie Stasia uspokoić, ale to właśnie był taki moment :evil: Pięknie nam pokazała jak się usypia dziecko. Po prostu mistrzyni z niej :evil:
W ogóle mnie wkurza nieziemsko, bo już kilka razy obserwuję teścia bawiącego się z wnukiem i nagle wnuka nie ma, jest na rękach u teściowej, a teść ma tylko zdziwienie na twarzy, a na ustach tekst "wnuka mi zabrali..."

2. Mój mąż miał 11 kwietnia urodziny. Nastawiałam się na zeszły weekend na imprezę. Moi rodzice się wypisali, bo tata był jeszcze w kiepskim stanie. No dobrze, to teściowie wpadną ze szwagrem. Okazało się, że nie, bo w sobotę teść odrabia jakiś dzień wolny, a w niedzielę szwagier ma zajęcia na studiach doktoranckich. No dobrze, to zaczęłam się szykować na ten weekend.
I tu taka mała dygresja. Nasze mieszkanie chyba teściów w tyłek parzy. Ostatni raz byli u nas we wrześniu. Kiedyś zrobiłam męzowi okropną awanturę, że dlaczego nie powie swoim rodzicom, że im jest łatwiej się wybrać z domu, niż nam z dzieckiem. Na co mój mąż spokojnym tonem stwierdził, że ponawia zaproszenie przy każdej rozmowie telefonicznej, czyli jakieś dwa razy w tygodniu. Zwyczajnie nie chcą przyjechać.
No to teraz część dalsza. W środę telefon, że może jednak to my łaskawie byśmy przyjechali, bo 25 szwagier ma imieniny, a mąż ma w sobotę 27 szkolenie w pracy (28 szwagier znowu na studiach). O, ruszyło mnie :evil: Nosz k.... mój mąż miał urodziny, na które jeszcze nie raczyli dotrzeć. I jakoś z ich strony nikomu nie przeszkadza, że nie mają czasu dla starszego syna. Ale o młodszego to się obrażają. Uparłam się, że nie i że oni mają przyjechać do nas. I co? Dzisiaj teść zadzwonił, że przyjadą tylko oni dwaj (teść + szwagier) po opony od Almery, których jeszcze nie zabrali, więc nie wejdą na ciasto, bo teściowa jest chora. Cóż za sprzyjający zbieg okoliczności :evil:
Jest mi za mojego męża zwyczajnie przykro, że jego własna rodzina ma go głęboko w poważaniu :evil:

I właśnie wydałam mojej teściowej cichą wojnę podjazdową :twisted:

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 19 kwie 2013, 17:54
autor: Deco-Ania
Skoro już temat został wywołany...

Mój wnerw jest nieco inny.
Podejrzewam (bo nigdy tego nie powiedzieli), że teściowie mają mi za złe, że Antoś więcej czasu spędza z moją mama niż z nimi.
Zgadza się, nie zaprzeczam. ale powodów jest kilka, m.in taki, że moja mama jest bardziej dyspozycyjna i mogę z Nią zostawić Antosia wtedy kiedy ja tego potrzebuję.
Aktualnie jest wojna - jak to pięknie Szara określiła - podjazdowa z ich strony - o nocowanie.
Antoś już kilka razy został na noc u mojej mamy, u nich jeszcze nie. A ponieważ siostra M. ostatnio u nich zostawiła dzieci, no to przecież Antoś tez musi. Nie może, tylko musi. Wiec za każdym razem, kiedy się widzą, pytają Antosia: kiedy u nas zostaniesz na noc? Kiedy do nas przyjedziesz nocować? Bo przecież dziecko 3,5-letnie samo decyduje o takich kwestiach, prawda??
Ostatnio na obiedzie była następująca akcja. Kupowaliśmy na Grouponie weekend w Krakowie. Ponieważ robiliśmy to po raz pierwszy m. zadzwonił do mamy o coś się dopytać. Kiedy przyjechali do nas na obiad zapytali gdzie jedziemy. W trakcie rozmowy wyszło, że jedziemy sami, na co Pani T. z pretensją w głosie do Antka: No wiesz! Umawialiśmy się, że jak rodzice gdzieś pójdą to będziesz u nas spał. A ty, co? Do babci Wandzi sobie jedziesz?
Wnerwiłam się strasznie!

Re: Ja vs. Teściowa czyli bój o wartości

Post: 19 kwie 2013, 18:04
autor: szaraczarownica
Deco-Ania, po prostu uroczo :evil: