Nasze dzieci bardzo przeżywają każdy wyjazd i emocjonuja się dużo przed podróżą a potem w trakcie. Zrobiliśmy więc mały eksperyment
w piątek wyjezdzalismy w góry. Dzieci nic nie wiedziały aż do momentu gdy weszły do hotelu
spakowalismy się dzień przed wyjazdem jak juz poszli spać. W dniu wyjazdu myśleli ze normalnie idą do szkoły i przedszkola, Maks zabrał plecak szkolny. Powiedzieliśmy im że zanim ich zawieziemy to musimy tatusia do pracy podrzucić, a ze tatuś po Łodzią pracuje to nie zdziwiło ich w ogóle ze s-ką cały czas jechaliśmy. Najzabawniejsze jest to że z racji ze dla nich to była jedynie podróż do taty pracy a nie jakaś tam wycieczka to nie było wołania siku, kupę, jeść, pić
nie był pytań ile jeszcze
po ponad 3h jazdy Maks stwierdził " tatuś ale ty masz daleko do tej pracy"
no to stwierdziliśmy ze się zgubilismy. Ciutke się zmartwień co oni będą jeść, w co się przebiora...Ale po chwili do nich dotarło ze raczej nie zdążą do szkoły i przedszkola więc radość była ogromna. Do końca podróży siedzieli niewiarygodnie spokojnie wypatrujac gdzie my się zgubilismy. Jak zobaczyli góry radość była jeszcze większa.
To była podróż idealna