Ja "obiecałam" kiedyś, że opiszę nasze tegoroczne przeboje z wakacjami
No więc... mieliśmy lecieć do hotelu Zoraida Garden na Costa Almeria (to najbardziej wschodnia przybrzeżna część Andaluzji, czyli południe Hiszpanii). 2,5 tygodnia przed wylotem dostaję wiadomość, że Costa Almeria anulowali przynajmniej do 21.06 (my mieliśmy lecieć 07.06), bo jest za mało chętnych. Dostaliśmy propozycje od Rainbow, więc jedną od razu zarezerwowałam, ale wieczorem z mężem byliśmy w biurze, żeby potwierdzić lub zmienić. Potwierdziliśmy, stanęło na hotelu Playacartaya na Costa de la Luz, czyli najbardziej zachodnim krańcu Andaluzji, przy południowej granicy z Portugalią. Zamieniliśmy Morze Śródziemne na Ocean Atlantycki. Okej, musimy jeszcze poczekać na przeliczenie umowy, ale to przecież tylko formalność, bo propozycja ze strony Rainbow była "z zachowaniem ceny". Po prawie tygodniu (1,5 tygodnia do wylotu) przyszła umowa o ponad 2 tys. wyższa, niż miała być. Została odesłana do ponownego przeliczenia, mnie już się załączył ostry stres, bo promocyjne testy można dokupić max 4 dni przed wylotem (199 zł zamiast 400-500 za osobę), a ja nie mam umowy, więc nie mam do czego dokupić tych testów. Miała być interwencja pewnej osoby, gdyby szybko nie odesłali
(mogło to zająć znowu tydzień), ale na szczęście bez niczego umowa przyszła następnego dnia. W odpowiednim terminie dokupiłam testy, które przez te zawirowania wyszły nas chyba jeszcze z 50 zł taniej. Próbuję się umówić do Diagnostyki... nie jest to proste, bo testy musimy zrobić w sobotę. Jeden punkt Diagnostyka właśnie zamknęła, bo przecież po co ma być otwarty w sezonie wakacyjnym... W drugim terminy mają na... 07.06, czyli dzień naszego wylotu. Został nam punkt Drive-thru. Ale dostaję info, że umowę mają z Diagnostyką i z Synevo. Umawiam się do Synevo z palcem w nosie, ale coś mnie tknęło i nie umówiłam nas na sobotę, tylko na piątek bardzo późnym popołudniem. Okazało się, że może i umowę mają, ale kody wysyłają tylko do Diagnostyki. Interwencja nic nie dała, odpowiedź z centrali przyszła, że tak jest i koniec. Na szczęście w sobotę rano zrobiliśmy testy bez problemu.
I wydawało mi się, że to już będzie koniec (chociaż cały czas się bałam odejścia na drugi krąg w Faro i ponownego podejścia do lądowania), ale "pech" uaktywnił się w drodze powrotnej, gdzie okazało się, że obsługa lotniska próbowała nas zapakować do nieistniejącego samolotu
Rękaw pusty, samolot niepodpięty, a oni robią boarding
Skapnęli się w jakiejś 1/3, że to chyba nie ten gate
Noooo... raptem 6 numerów mniej - 214, a nie 220
Te wakacje zostaną w mojej pamięci jako "wyjazd drugich razów"
Ale możemy też stwierdzić, że mieliśmy farta, bo późnym wieczorem w piątek Hiszpania zmieniła wymagania co do testów, które miały obowiązywać od dnia naszego wylotu. Dodali testy antygenowe, a nie tylko PCR, ale skrócili termin ważności z 72 na 48h. Więc gdybyśmy lądowali w Hiszpanii, to naszymi testami zrobionymi w sobotę o 7 rano moglibyśmy w ubikacji... no wiecie co zrobić
Były takie przypadki niestety, bo placówki TO były już zamknięte w momencie ogłaszania nowego rozporządzenia i nie były w stanie uprzedzić klientów. Ale my lądowaliśmy w Portugalii, gdzie wszystko zostało po staremu