Kochamy świeże bułeczki. Sama chętnie podawałam pachnące pszenne pieczywo z margaryną i szyneczką albo desperacko "kradłam" bułę w supermarkecie, by cisza choć na chwilę nastała, a potem ze spuszczonym wzrokiem, bo nie lubię jeść zanim zapłacę, informowałam Panią w kasie, że te dwa potworki już jedną skonsumowały.
I pewnie ten tekst by mnie ruszył, gdyby nie to, że u mnie w domu nastąpiły radykalne zmiany tuż przed lekturą. Jak wiecie, my już na chrupkim bezglutenowym. Swoją drogą, polecam Chaber, bo mają tanio i dobrze. Czyli chrupko, nie twardo i gumiasto.
Ale do rzeczy:
http://www.biokurier.pl/aktualnosci/214 ... ziec-warto
I zastanawia mnie fenomen takiego Oskroby, gdzie drogo, z odpieku, czyli płacę krocie za komórki rakowe. W tym sensie słowa Twojego męża, Klaryso, że Oskroba to shit, nabierają dla mnie nowego znaczenia.