My próbowaliśmy Stasia przestawić na kaszkę jedzoną łyżeczką już w okolicy 8 miesiąca. Liczyłam na to, że jeśli uda mi się przerwać skojarzenie zasypianie=mleko, to Staś przestanie jeść w nocy. Odnieśliśmy wtedy totalną porażkę. Dopóki dostawał połowę kolacji w postaci stałej, a potem resztę w postaci niewielkiej ilości mleka w sporej ilości wody, było ok. Ale jak próbowałam wyeliminować butelkę, to mieliśmy przez 2 dni takie histerie, że odpuściłam 3 próbę.
W międzyczasie Staś sam odstawił się od jedzenia nocnego. Po prostu któregoś dnia zaczął odpychać butelkę z mlekiem, a jak zdezorientowana dalej mu ją wciskałam, to się zaczął awanturować.
A potem jakoś na początku grudnia podobna sytuacją zaczęła się pojawiać przy usypiającej kaszce. Najpierw ze dwa razy pluł butelką, ale dawał się przekonać do skonsumowania posiłku. Wtedy postanowiłam, że jak tylko mąż zacznie urlop, podejmiemy drugą próbę wprowadzenia kolacji spożywanej z nami, dopiero potem zapakowania Stanisława do kąpieli i położenia go spać. Tym bardziej chciałam spróbować, bo widziałam symptomy, które wskazywały, że Staś jest na to gotowy - od dłuższego czasu około godziny 18-18:30 zaczynał tak ostro myszkować w poszukiwaniu jedzenia, że w zasadzie spędzaliśmy czas do kąpieli na odciąganiu go z kuchni. Potem kąpiel, która była koszmarem. Takich awantur jeszcze nigdy nie mieliśmy.
Znając charakterek mojego syna wolałam poczekać do urlopu męża, bo bałam się, że nawet jak po aferze uśnie, to zafunduje nam potem koszmarną noc. Jeszcze nigdy się tak nie pomyliłam. Pierwszego dnia trochę się zdziwił, że dostał jedzenie, no ale Staś prawie nigdy nie odmawia posiłku, więc spałaszował z apetytem. Potem była kąpiel - pierwszy raz od długiego czasu całkiem spokojna. Następnie wylądował w łóżeczku, gdzie dostał butelkę z ciepłą wodą. Zdziwił się strasznie, wręczył mi z powrotem butelkę ze wzrokiem "chyba żartujesz!", ale poawanturował się z minutę, po czym obrócił się do mnie pupą i poszedł spać. Jesteśmy w domu
