autor: Deco-Ania » 26 mar 2013, 20:28
U nas środki chemiczne przechowywane są w dwóch miejscach: kuchnia i łazienka.
KUCHNIA
Część chemii znajduje się w szafce pod zlewem w kuchni (w koszyku, dość mocno wciśnięte w najdalszy kąt szafki rogowej, zastawione koszem na śmieci).
ŁAZIENKA
Tu znajdują się te wydawałoby się najbardziej groźne: domestos, proszki do szorowania, płyny dezynfekcyjne M, wybielacze, odplamiacze - stoją wysoko na szafce wiszącej na ścianie. Sama muszę wejść na kibelek (zamknięty oczywiście) żebym mogła sięgnąć.
Szczotka do czyszczenia sedesu - nie zmieniła swojego miejsca: stoi wciśnięta w kąt między pralką a kibelkiem i mało rzuca się w oczy. Nie zmieniliśmy także tego, że przy każdym większym (tym tygodniowym) sprzątaniu, płyn z domestosem jest wymieniany.
Proszek do prania, żel, płyn do płukania stoją na podłodze w okolicach pralki.
Należymy do tych szczęściarzy, których dziecko niespecjalnie jest zainteresowane tego typu środkami. Od początku tłumaczyliśmy, że nie wolno, a pod naszym nadzorem pozwalaliśmy używać niektórych środków, np. pianka do czyszczenia szyb/luster - Antoś psikał, ja wycierałam (Albo Antoś psikał i wycierał), podobnie z pronto. Kiedy robimy pranie, to Antoś wrzuca dozownik z żelem do pralki i wlewa płyn do płukania do pojemniczka z kwiatkiem.
Może tez dlatego, że nie jest to tak do końca "zakazany owoc" nie korci go, żeby ruszać te rzeczy sam.
Ale to nie oznacza, że przestajemy być czujni.
Właściwie chemia (poza tymi przeniesionymi na górę szafki) nie zmieniła swojego miejsca. Przyznam ,że tak małym mieszkaniu nie specjalnie miałabym gdzie ją przełożyć.
Natomiast zmieniły swoje miejsce leki. Wcześniej były w szafce w pokoju. I może nadal by tam były, nawet wtedy dy Antos stał się mobilny, gdyby nie to, że z Niego jest mały "lekoman" i właściwie nie ma problemu z podawaniem mu lekarstw, a czasami nawet sam się o nie dopomina.
Dlatego właśnie bałam się, że któregoś dnia otworzy szafkę i weźmie coś. Z tego powodu pewnego, a także dlatego, że kiedy pojawił się Antoś nasza apteczka domowa bardzo się rozbudowała, pewnego dnia kupiliśmy szafkę, która zawisła na ścianie w łazience. Do tego było zamknięcie, żeby sam jej nie otworzył.
Dodam, że ani razu nie mówiliśmy na lekarstwa soczki czy cukiereczki - właśnie dlatego ,żeby było między nimi wyraźne rozgraniczenie i żeby Antoś kiedyś nie sięgnął sam sobie po takiego "cukiereczka". Teraz wie, że w tej szafce są lekarstwa, że może ja otworzyć tylko razem z nami a co najważniejsze - że lekarstwa leczą i przepisuje je lekarz i dopiero kiedy "pozwoli" to można wyjąć dany lek z szafki.
Jakoś dajemy radę. Chociaż nie ukrywam ,że to była jedna z moich największych obaw.