Jak gdzieś tu kiedyś pisałam, zawsze chciałam trójkę, ale po Diance i Tadziu więcej było argumentów na nie (ciasnota, lęk o relacje w rodzinie przy większej różnicy wieku między dziećmi, stabilność w pracy, no i najważniejsze - czy wszystko pójdzie gładko). Powiem Wam, że jestem straszną szczęściarą. Ciąża i poród - dla mnie cudowny czas, czułam się absolutnie idealnie, poród marzenie, najfajniejszy z wszystkich. Lidka jest zdrową i śliczną dziewczynką, idealnie grzeczną, swym uśmiechem rozjaśnia nam każdy dzień. Zmotywowała nas do działań, które czekały na niewiadomokiedy - za oknem już prawie stoi nasz powiększony dom, mam nadzieję, że we wrześniu będzie wszystko gotowe. W pracy otrzymałam mnóstwo wsparcia, moje biurko na mnie czeka i tylko wciąż padają pytania - kiedy wracasz? Bo nam cię brakuje. Korzyść poboczna jest taka, że dzięki pracy zdalnej, a teraz urlopowi macierzyńskiemu - nie mieliśmy żadnych problemów z zapewnieniem opieki dzieciom podczas kwarantanny. Czuję się spełniona jak nigdy wcześniej