Strona 2 z 4

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 11:21
autor: malulu
kasieńka 85, tylko w wózku on dopada w ciągu 5-10 max 15 min. Czasem są dobre okresy, że wystarczy wsadzić go do wózka i sam zaśnie. Śpi 1,5h, ostatnio w upały 2-2,5h. Kilka razy myślałam, że chce zrezygnować z drzemek, ale po kilku dniach pokazuje, że ten sen jest mu niezbędny bo inaczej słania się po mieszkaniu, pada ze zmęczenia, ale sam nie zaśnie.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 11:36
autor: Karola5
Co do bodźców to znam już moje dziecko na tyle ze armaty na muchę nie wyciągam :D. Czasem jednak bodźców jest tyle ze właśnie skakanie na piłce odcina bodźce ruchowe a szuszanie bodźce słuchowe. No a cycek uspakaja. Jeśli Baska tego nie chce to w ogóle nie wejdzie ze mną na piłkę także ona doskonale wie czego potrzebuje i nie da się zmusić do czegoś co jej w danym momencie nie pasuje.
Z kremem nastąpił przełom jak zaczęłam używać takiego gęstego i bawimy się w malowanie tzn ona maluje mnie paluszkiem i jest tak zafascynowana ze daje posmarować ręce i nogi -chyba musze Basi farby zakupić. Co ciekawe brudzić i chlapac się lubi a smarowanie kremem jest be :)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 12:40
autor: szaraczarownica
Karola5, po raz kolejny sprawdziła się zasada, żeby nie poruszać w ogóle tematu problemów z hnb na forum, gdzie są dzieci low ;) Ja już się gryzę w palce ;)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 13:17
autor: malaJu
szaraczarownica pisze:Karola5, po raz kolejny sprawdziła się zasada, żeby nie poruszać w ogóle tematu problemów z hnb na forum, gdzie są dzieci low ;) Ja już się gryzę w palce ;)

Nie rozumiem, o co Ci chodzi. Po pierwsze, skoro Karola pisze, że ma problem, to każdy radzi ze swojej perspektywy, bo z czyjej innej może? Po drugie, dziecka nie znamy. Banał - każde jest inne. Po trzecie, jak dla mnie całe określenie HNB to przykrywka dla problemów, które mogą wynikach z zaburzeń w rozwoju naturalnych dla wieku, charakteru, ale i tych w skutek CC lub wcześniactwa, czy po prostu genów. Albo złego wychowania. Wszystko, co nie mieści się w społecznie rozumianej "normie", czyli tzw. grzeczne dziecko. Porównałabym to do tzw. zespołu jelita drażliwego. Ot, określenie na wszystkie zaburzenia gastryczne, które nie pasują do innych chorób, a finał jest taki, że spory procent osób tak "rozpoznanych", kończy potem z poważnymi chorobami układu trawiennego. Mam nadzieję, że wiecie, co mam na myśli.

EDIT: sto lat temu w przedszkolu doświadczona nauczycielka wciąż tłumaczyła rodzicom chłopca, że on jest po prostu rozpuszczony i że mu minie. Nie minęło. W szkole nauczyciele się uparli i posłali go do poradni. Ma zespół Aspergera.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 13:41
autor: szaraczarownica
malaJu, ale żaden rodzic dziecka hnb nie chowa głowy w piasek i nie przestaje szukać przyczyn problemów. Ja wiem, że część z naszych problemów wynika z zaburzeń SI, ale też nie jestem jeszcze do końca przekonana, że potrzebna jest kosztowna terapia, żeby te zaburzenia minęły. Z kolei puszczenie Stasia do przedszkola jest mi potrzebne do tego, żeby zebrać dodatkowe opinie i obserwacje, bo bardzo uważnie analizuję zachowanie Stasia pod kątem zespołu Aspergera. Ostatnio myślę nad wizytą u psychologa.

Nierozmawianie o dzieciach hnb z rodzicami low to jedna z zasad Searsów. Często przypominana w gronie rodziców hnb. Bo rady rodziców low mają się nijak do hnb.
A już szczególnie jak ktoś pisze, że jego dziecko się łapie na hnb, a jednocześnie wcześniej w innym wątku wspomniał, że dziecko nie je w nocy od 3 miesiąca życia. Sorry, ale ja nie znam hajnida, który szybko przestał jeść. Hajnidy jedzą często, bardzo długo w nocy i nie da się ich nijak tego oduczyć.
Porównując to do Twojego przykładu z jelitem drażliwym, to tak jakby człowiek, który się akurat przejadł, twierdził, że ma zespół jelita drażliwego. No nie ma.

Akurat rady caixy i malulu mnie nie zdenerwowały. Wiem, że są rodzice niemający hnb, którzy potrafią się częściowo wczuć w sytuację (akurat wiem dlaczego jest tak u caixy ;) ) i jest to fajne. Ale rady typu "rozwydrzone dziecko", "sama nauczyłaś, to teraz masz" potrafią wyprowadzić z równowagi na długo, bo rodzice hajnidów rozważają takie scenariusze przynajmniej raz dziennie.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 13:53
autor: kasieńka 85
szaraczarownica, a mi się wydaje że czasem rodzice zbyt łatwo wpisują w ramy hnb swoje dziecko. Tak moje dziecko nie je w nocy od 3 m-ca życia ale jakbym się uparla to znalazlabym kilka innych kryteriow potwierdzających że Gabrysia czy Karolcią jest hnb.
Nie dziw się i nie denerwuj moimi postami bo po prostu dla mnie niektóre rzeczy o których piszecie to czysta abstrakcja. Nic mi do Waszych dzieci. Każdy wychowuje i robi jak uważa.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 14:15
autor: martula_87
szaraczarownica, rozumiem że to po części do mnie, więc odpisze tak jaką masz gwarancję, że HNB tłumaczy to, jakie jest Staś???? Bo widzę, że teraz wszyscy mają zdecydowanie lepiej, bo Ty masz dziecko HNB i wszystko tym tłumaczysz????Nikt nie wie, jak tacy rodzice mają źle, to uwierz mi, niektórzy mają gorzej, a HNB to nie jest najgorsza rzecz na świecie. Np ja mam dziecko z rzadkim zespołem genetycznym, do dziś nie potwierdzonym, z masą problemów itd., ale wiem, nikt nie ma gorzej od rodziców dzieci HNB, bo mają dziecko Low. Kurczę, no dla mnie to jakieś mało zrozumiałe.Widziałam gorsze dramaty.

Kompletnie nie rozumiem przypadku rodziców, którzy koniecznie coś chce przypisać dziecku, a to jakieś problemy, a nawet jednostki chorobowe. Dla mnie to należy do specjalisty.
szaraczarownica pisze:bo bardzo uważnie analizuję zachowanie Stasia pod kątem zespołu Aspergera. Ostatnio myślę nad wizytą u psychologa.

Szara, wiesz co, za przeproszeniem, przestań analizować, tylko idź do specjalisty, bo tym nim niestety nie jesteś, choć uważam, że z Twoim zainteresowaniami medycznymi, psychologicznymi marnujesz się w ''domu''.

Dodam, że terapia SI i psycholog dziecięcy mnie nic nie kosztuję - mamy to w tym momencie na NFZ, no ale ja mogę iść do państwowej placówki i nic mi to nie przeszkadza, ale jak ktoś lubi mieć wszystko prywatnie, to rzeczywiście taka terapia może być droga. Dla mnie, powtórze, to po raz kolejny Basia jest koniecznie do pokazania psychologowi i terapeucie SI. Oni naprawdę mają fajne sposoby rady na poprawienie wielu rzeczy. Oczywiście nie zawsze się to udaje.

szaraczarownica pisze:A już szczególnie jak ktoś pisze, że jego dziecko się łapie na hnb, a jednocześnie wcześniej w innym wątku wspomniał, że dziecko nie je w nocy od 3 miesiąca życia. Sorry, ale ja nie znam hajnida, który szybko przestał jeść. Hajnidy jedzą często, bardzo długo w nocy i nie da się ich nijak tego oduczyć.

Jesteś rewelacyjne wyspecjalizowana w tym temacie. I co w związku z tym, że dziecko przestało jeść, Ja o tym, że mogę mieć dziecko HNB, usłyszałam już ponad rok temu od naszej pani psycholog. Poczytałam i tyle. Nie piszę wszędzie, że każde zachowanie moje dziecko to efekt HNB. Przyjęłam to wiadomości i tyle. Chodzimy na terapię i tyle, a nie wszędzie wypisuje, że HNB to HNB tamto.
No ale, Szara, pewnie dla Ciebie moje dziecko jest Low i tego nic nie zmieni. Wiem, co powiedziała Dominika pani psycholog i jej jakoś wierzę bardziej. Oczywiście Dominik nie spełnił wszystkich kryteriów, zapewne Staś spełnił je wszystkie . Ale powtórzę to jeszcze raz - jak człowiek się uprze, to w każdym dziecku znajdzie coś co da się przypisać do HNB.

I nie piszę tego dlatego, żeby ubliżyć Karoli, bo ma źle wychowane dziecko itp. Tylko dlatego, że się ''poskarżyła'' w tym wątku i dla mnie pewne rzeczy okazały się dość szokujące i wg tego, co pisze, są już trochę tą sytuacją zmęczeni.

Więcej dyskusji nie podejmuje bo mam wg niektórych dziecko Low i się nie znam ;;)

Pozwoliłam sobie dopisać przecinki - MalaJu ;)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 14:41
autor: hatifnatka
martula_87 pisze:dyskusji nie podejmuje bo mam wg niektórych dziecko Low i się nie znam ;;)

amen

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 20:32
autor: niesia2708
zbroziu pisze:Swoją drogą bardzo mnie ciekawi jak lekarze rozpoznają, że to właśnie HNB...

Odnośnie dyskusji, dla jasności- pisząc,że Karolcia jest HNB użyłam skrótu myślowego. Nie diagnozowałam jej nigdzie i raczej nie będę bo nie widzę takiej potrzeby. Co nie zmienia faktu,że jest ona na prawdę wymagającym dzieckiem, któremu przez większość dnia trzeba towarzyszyć w tym co robi. Potrzebuje dużo ciepła i bliskości, obecności drugiej osoby i to właśnie staramy się jej zapewnić.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 21:40
autor: Agata.
niesia2708, mój dwulatek też się tak zachowuje, i zdecydowana większosć dzieci znajomych również. Jak jestem w domu, to nie dostępuje mnie na krok, jak wchodzę do łazienki to za każdym razem słyszę jęki niezadowolenia pod drzwami, a kiedy jem gramoli mi się na kolana. Przytula się do mnie kilkanaście razy dziennie i za każdym razem mówi "kocham Cię, mamusiu". Wydaje mi się to najnormalniejszym zachowaniem w świecie, my mamy jesteśmy dla naszych malutkich dzieci po prostu najważniejsze na świecie :) Nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby go nazwać trudnym dzieckiem, ot maminsynek :)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 21:59
autor: szaraczarownica
martula_87, sorry za szczerość, ale nie chciałabym mieć dziecka tak chorego jak Twoje. Co nie oznacza, że ja mam lekko. Zdrowotnie może i lekko (chociaż ostatnio jakoś do d....), ale za to pod względem wychowawczym czasami czuję się jakby to mnie próbowało wychować moje dziecko dziecko, a nie ja jego. I nie, nie ulegam mu. Stawiam bardzo silny opór. Ale on i tak cały czas próbuje. I nie chodzi to u zwykłą próbę sił. Moje dziecko usiłuje decydować o każdej sekundzie mojego życia (bo jego własnego, to rozumiem, taki etap rozwoju). Próbuje mi mówić jak mam jeść, co mam jeść, co mam pić, jak mam pić, w jaki sposób mam się wykąpać, co mam zrobić, którędy mam iść, którędy jechać, czym jechać, gdzie jechać, jak mam się ubrać. I o to wszystko jest gigantyczna awantura. Próbuję olać, ale ile można. Miesiąc? Dwa? Trzy? Bez żadnego skutku z jego strony. No to próbuję tłumaczyć. Znowu 2-3 miesiące prób (codziennie powtarzanych kilkukrotnie) i znowu bez efektu. Wiesz czego nie próbowałam? Dać w tyłek. Wszystkie inne opcje przerobiłam.
Więc nie pisz mi, że nie ma prawa być mi ciężko. Ma prawo. tak samo jak Tobie, ale każdej z nas na innym polu.
Jakoś nie uskarżasz się aż tak bardzo na zachowanie Dominika.

martula_87 pisze:idź do specjalisty

No właśnie nie chcę wydawać na to kasy, a skierowania pediatra mi wystawić nie chce. Więc muszę zebrać jakieś dowody, a nie samo nawet nie przeczucie, co "antyżyczenie". Nie wystawi mi skierowania na zasadzie "bo ja chcę mieć pewność, że tego nie ma".

martula_87 pisze:Dodam, że terapia SI i psycholog dziecięcy mnie nic nie kosztuję - mamy to w tym momencie na NFZ

Widzisz, nie musisz być uszczypliwa. Pierwszy raz słyszę o tym, że można mieć terapię SI na NFZ. Byłam przekonana, że to tylko prywatnie się diagnozuje. W takim razie spróbuję przycisnąć pediatrę, żeby nam wystawiła skierowanie.

Agata. pisze:jęki niezadowolenia pod drzwami

Agata., jest pewna różnica pomiędzy jękami niezadowolenia, a natychmiastowa histerią nie do opanowania. Histerią taką, że się za każdym razem zastanawiasz, czy to już ten raz, kiedy ktoś z sąsiadów wezwie opiekę społeczną. A właśnie tak reagują na takie typowe sytuacje hnb.


I jeszcze jedno odnośnie dzieci hnb. Zapytajcie lmyszkę i Agnieszkę Grusiecką jaka jest różnica pomiędzy dziećmi hnb i lnb, albo przynajmniej nie aż tak wymagającymi jak hnb. Czy one nie myślały kiedyś tak samo jak Wy. Szczególnie lmyszka, bo Aga ma odwrotnie.
Z mojej strony koniec tematu. Znowu przechodzę do stanu "gryzę się w palce, żeby czegoś nie napisać".

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 22:11
autor: Agata.
szaraczarownica, wiem i rozumiem różnicę. Dlatego właśnie napisałam, że swojego za trudne nie uważam.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 22:16
autor: Patrycja11
szaraczarownica pisze:martula_87, sorry za szczerość, ale nie chciałabym mieć dziecka tak chorego jak Twoje.
nie chcę się wtrącać w dyskusję, ale uważam szara wyłączając całą resztę twojej wypowiedzi, że to zdanie to cios poniżej pasa.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 22:16
autor: Karola5
Ja tylko chciałam powiedzieć że w zasadzie to się nie uskarżałam - napisałam tylko jak jest :D choć może to tak zabrzmiało. . :p
Bo moje dziecko jest coraz wspanialsze i te drobne niedogodności które opisałam to jest nic. Basia zaczęła się przytulać do mnie. A po wspólnym urlopie przytulamy się we trójkę i nie odpycha już swojego taty. I daje mu buziaki. I przestaje się bać obcych. I tysiące innych rzeczy, które dla przeciętnego rodzica są normą :)
W porównaniu z pierwszym miesiącami kiedy to marzylismy żeby Basie wyrzucić na drugą stronę ulicy a ja miałam również mniej cenzuralne wizje uciszenia Dziada to jest wspaniale. Czekam na bunt dwulatka żeby zacząć narzekać =))))

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 14 sie 2015, 22:19
autor: szaraczarownica
Karola5, :ymhug: :ymhug: :ymhug:
Ciesz się tym (chwilowym) spokojem. Ten okres od ukończenia roku do wejścia w ostrą fazę buntu dwulatka jest świetny :D
U nas też jest już fajnie, od momentu jak Staś zaczął się porozumiewać. No ale starcia na polu decyzyjnym trwają. Jakby one zniknęły, to bym uznała, że mam pozłacane dziecko (bo do złotego to mu dużo brakuje =)))) )

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 2:58
autor: Malwina
Szara, brzmisz jakbyś miała najgorzej na świecie...
Zgadzam się z tym, co napisała Marta. Wielu rodziców dałoby się pokroić, żeby problemem ich dziecka była próba sterroryzowania ich.
Mam porównanie, Maksio mniej wymagający, Mati dużo bardziej. Maksio szybciej akceptowal różne sytuacje, Mati walczy do upadłego i się drze i wyje i potrafi tak ze dwie godziny manifestowac niezadowolenie. I też chciałby dużo decydować. No niestety... Musi zaakceptować, że się nie da.
Wiesz co pomogło?
Odseparowanie go większe ode mnie. gdy miał 14 miesięcy poszedł do żłobka. Jak miał 7 miesięcy, wróciłam do pracy. I wył... Bardzo długo wył z niezadowolenia. I też stara się mi wejść na głowę. I jak się szykuję, potrafi wisieć mi na nodze i jęczeć, płakać, szarpać mnie.
Nie szukam problemów mu, ani nie żale się.
Powoli eliminuje niepożądane zachowania. Taki egzemplarz, że ułożenie go wymaga więcej wysiłku.

Obecnie jest dużym indywidualistą , ale zaakceptowal to, że jesteśmy dwoma różnymi osobami.

Nie masz najgorzej

Jak bardzo tego potrzebujesz, to spróbuj zadzwonić do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Nie wymagają skierowan, a wizyty są darmowe.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 5:42
autor: Karola5
Właśnie przerobil8smy awanturę ze mama chce jeszcze poleżeć o 5:40 i tata jest niewystarczający :(
Z tego co mi wiadomo terapia si należy się ma NFZ jeśli dziecko ma orzeczono jakąś niepełnosprawność czy diagnozę autyzmu w ramach programu wczesnego wspomagania rozwoju.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 7:09
autor: martula_87
szaraczarownica pisze:martula_87, sorry za szczerość, ale nie chciałabym mieć dziecka tak chorego jak Twoje.

No i pewnie kto by chciał dlatego może w końcu wypadałoby się zacząć cieszyć że masz fajnego zdrowego synka z problemami wychowawczymi ale przecież to nie najgorsza rzecz na świecie, a nie szukania czegoś na siłę, nawet ta salmonella oczywiście współczuje Wam okropnie ale to mogło zdarzyć się każdemu. Ja sama się cieszę że nie mam aż tak źle że są rodzice z gorzej chorymi dziećmi którzy dzień w dzień walczą, naprawdę mega walczą o przetrwanie i naukę codziennych czynność a i tak np dziecko jest na etapie podskakiwania i piszczenia od 3 lat bo ma zamiast mózgu dosłownie w nim dziury wypełnione wodą to jest prawdziwy dramat wg mnie cała reszta jest do ogarnięcia i pokonania.

szaraczarownica pisze: ale za to pod względem wychowawczym czasami czuję się jakby to mnie próbowało wychować moje dziecko dziecko, a nie ja jego. I nie, nie ulegam mu. Stawiam bardzo silny opór. Ale on i tak cały czas próbuje. I nie chodzi to u zwykłą próbę sił. Moje dziecko usiłuje decydować o każdej sekundzie mojego życia (bo jego własnego, to rozumiem, taki etap rozwoju). Próbuje mi mówić jak mam jeść, co mam jeść, co mam pić, jak mam pić, w jaki sposób mam się wykąpać, co mam zrobić, którędy mam iść, którędy jechać, czym jechać, gdzie jechać, jak mam się ubrać. I o to wszystko jest gigantyczna awantura. Próbuję olać, ale ile można. Miesiąc? Dwa? Trzy? Bez żadnego skutku z jego strony. No to próbuję tłumaczyć. Znowu 2-3 miesiące prób (codziennie powtarzanych kilkukrotnie) i znowu bez efektu. Wiesz czego nie próbowałam? Dać w tyłek. Wszystkie inne opcje przerobiłam.
Więc nie pisz mi, że nie ma prawa być mi ciężko. Ma prawo. tak samo jak Tobie, ale każdej z nas na innym polu.

Czyli moja codzienność jest bardzo zbliżona do Twojej mam dokładnie to samo ba nawet mogę śmiało powiedzieć że jest jeszcze gorzej niż kilka miesięcy temu bo Dominik już mówi i teraz dopiero są jazdy. Z takimi wrzaskami i awanturami że czasami mam wrażenie że albo sąsiedzi wezwą policję albo na ulicy ktoś w końcu zwróci mi uwagę bo moje dziecko drze się jak opętane np tylko dla tego że on chciał iść w lewo a ja poszłam w prawo. Albo nawet dziś już przerobiliśmy mega wrzaski mamusi siusiu? jakie siusiu? nie możesz iść i jazda i tak ze wszystkim. Oczywiście nie ulegam tłumaczę i tak na codzień chyba przywykłam żyjąc nadzieją że kiedyś to się zmieni. A oczywiście ma prawo być Ci ciężko jak każdemu innemu rodzicowi nawet jak ma dziecko low zawsze w jakieś dziedzinie może być lepiej albo gorzej. Nie tylko rodzice dzieci HNB mają prawo do narzekań a tak wynikało z Twoich wpisów.

szaraczarownica pisze:Jakoś nie uskarżasz się aż tak bardzo na zachowanie Dominika.

Bo po co oki może Tobie przynosi to ulgę ja nie mam potrzeby non stop się uskarżać dlatego tego nie robię.


Więcej odpisze później bo chwilowo nie mam czasu właśnie moje dziecko tak się drze że pora je uspokoić ;;)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 7:36
autor: martula_87
szaraczarownica pisze:Widzisz, nie musisz być uszczypliwa. Pierwszy raz słyszę o tym, że można mieć terapię SI na NFZ. Byłam przekonana, że to tylko prywatnie się diagnozuje. W takim razie spróbuję przycisnąć pediatrę, żeby nam wystawiła skierowanie.

Jak się chce to wszystko można tylko nie wiem czy nie musisz najpierw iść do psychologa i on kieruje na Si bo sam pediatra Si chyba nie może zlecić ale być może się mylę. Na pewno przydałaby się poradnia psychologiczno- pedagogiczna a na to daje skierowanie pediatra tam już ocenią pewne rzeczy. Do tego ja bym się pokusiłam a jakiegoś maila do Jasia i Małgosia co do obawy o zespół Aspergera oni na pewno nie zostawią Was bez odpowiedzi być może zaproszą na spotkanie i ktoś też oceni Stasia i podejmie jakieś działania. Sama do nich pisałam ale nie widzieli podstaw do spotkania z Dominikiem bo był już pod opieką odpowiednich ludzi i skoro oni mnie zapewnili że nie ma żadnego autyzmu oni pomóc nie mogą ;;)


szaraczarownica pisze:Agata., jest pewna różnica pomiędzy jękami niezadowolenia, a natychmiastowa histerią nie do opanowania. Histerią taką, że się za każdym razem zastanawiasz, czy to już ten raz, kiedy ktoś z sąsiadów wezwie opiekę społeczną. A właśnie tak reagują na takie typowe sytuacje hnb.

I coraz bardziej jestem pewna że moje dziecko jest HNB mimo że nie spełnia wszystkich kryteriów to co ja mam z nim to jakis armagedon on nie ostrzega on jak zaczyna się drzeć i wyć to jest armagedon.
Malwina pisze:Wiesz co pomogło?
Odseparowanie go większe ode mnie. gdy miał 14 miesięcy poszedł do żłobka.

Oj tak u nas dwóch niezależnych psychologów nalegało na przedszkole że on musi że to mu da wiele i się nie mylili dlatego wysłaliśmy Młodego do placówki i tak nam na tym zależało. Pomogło nam to bardzo w wielu dziedzinach i wiecie co w przedszkolu to zupełnie inne dziecko ;;)



Także powtórzę jeszcze raz każdy rodzic może mieć trudności nie tylko rodzice dzieci HNB.
Koniec moich wypocin bo już więcej nie mam siły.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 7:41
autor: martula_87
Karola5 pisze:Z tego co mi wiadomo terapia si należy się ma NFZ jeśli dziecko ma orzeczono jakąś niepełnosprawność czy diagnozę autyzmu w ramach programu wczesnego wspomagania rozwoju.

Dodam od siebie że nie koniecznie my dostaliśmy Si długo przed orzeczeniem o niepełnosprawności bo ja tego też nie robiłam od razu tylko z czasem. Dzieci bez orzeczenia też dostają terapię SI jeżeli tego wymagają znam kilka takich osób. Np w Łodzi można takie zajęcia mieć w fundacji Kamień Milowy czyli Kraszewskiego lub Intermedicus na Janosika. Ale oczywiście pewne procedury trzeba przejść skierowanie od pediatry, później wizyta kwalifikacyjna, psycholog i dopiero terapia SI. Ale da się na NFZ bez orzeczenia tego jest pewna w 100%.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 8:01
autor: martula_87
szaraczarownica,
Na szybko znalazłam chyba nawet Twoje okolice http://www.ppp2.edu.lodz.pl/terapia_si.html
Można zawsze zadzwonić zapytać dowiedzieć się co i jak wygląda.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 8:42
autor: szaraczarownica
martula_87 pisze:on nie ostrzega on jak zaczyna się drzeć i wyć to jest armagedon.

A ja myślałam, że Dominik jest takim spokojnym dzieckiem. Piszę serio.
Jeśli natychmiast zaczyna wyć i robił to od zawsze (ja nie wiem co to jest stękający noworodek, bo zaczyna być głodny) i robi tak dla każdej czynności, to rzeczywiście jest hajnidem. Dla nich nie ma odcieni szarości w stopniowaniu potrzeb. Wszystko jest czarne lub białe.

martula_87 pisze:Oj tak u nas dwóch niezależnych psychologów nalegało na przedszkole że on musi że to mu da wiele i się nie mylili dlatego wysłaliśmy Młodego do placówki i tak nam na tym zależało. Pomogło nam to bardzo w wielu dziedzinach i wiecie co w przedszkolu to zupełnie inne dziecko

No więc rozumiesz, że salmonella może być dla mnie tragedią. Jeśli nie przekonamy sanepidu, że może, to na pewno zgody nie dostanie. Już przetrzepałam net. Jak wyślemy Stasia bez ich zgody, a ktoś się zarazi, to nie zostawią na nas suchej nitki i dowalą kary.
A nosicielstwo może się skończyć po 5 tygodniach, po 12 tygodniach, po roku lub wcale. I wtedy będzie batalia o przedszkole, kolonie, obozy.
Ja naprawdę się cieszyłam z tego, że Staś za tydzień miał iść do przedszkola. I ze względu na niego, i ze względu na siebie. A teraz kicha.

Dzięki za namiary. Do JiM napiszę już dzisiaj, ciekawe co odpowiedzą. Z Motylową pogadam w poniedziałek, po batalii z sanepidem.


Malwina pisze:Nie masz najgorzej

To nie chodzi o to, że mam najgorzej, bo zdaję sobie sprawę z tego, że nie mam. Nawet jako hajnid, mój syn jest do zniesienia. Przede wszystkim poddaje się dosyć łatwo jeśli chodzi o wszystkie sprawy fizyczne - chodzi za rękę, nie ucieka, zazwyczaj wraca do mnie zawołany.

Cały czas chodzi mi o to, że rady dawane przez mamy dzieci, które nie są hnb nie przystają do zachowań hajnidów. I mogą dobijać i tak zdołowane matki.
Szczególnie, że duża ich część aktywnie udzielających się w grupach hnb jest zwolennikiem rb. Więc rady typu "zostaw niech się wypłacze", "zostaw w łóżeczku", "wyje mi przy nodze, ja nie reaguję" może uderzać w ich styl wychowania, a co za tym idzie przekonania. To już miłe nie jest. Wiem, że podniosą się głosy, że to tylko rady, ale już po opisywanych sytuacjach można trochę się dowiedzieć o danej matce. Matka "zimny wychów" nie będzie skakała z dzieckiem na piłce i szyszała mu do ucha, żeby się uspokoiło. A matka rb nie zostawi dziecka samego w łóżeczku, żeby się wypłakało.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 9:44
autor: caixa
To ja tak jeszcze od siebie. Ja od zawsze powtarzam , że mam złote dziecko. Był jeden okres , buntu dwulatka , który wykończył mnie psychicznie i fizycznie. Dziecko waliło głową w podłogę a ja miałam ochotę na to samo. Trwało to na tyle długo , że zaczęłam wątpić w swoje możliwości bycia matką. Siegnęłam do literatury i powoli wypracowałam porozumienie z dzieckiem. To był długi proces ale się udało. Potrzebna była konsekwencja . Tak jak od urodzenia małej byłam konsekwentna w jej usypianiu tak na tamtym etapie starałam się taka być. Moje dziecko ma 5 lat i do tej pory wie , że jest pora kolacji , kąpieli , czytania i usypiania. Nie mam awantur ale to nie znaczy , że ich nie miałam wcześniej. Jak ja siedziałam 2 godziny z krzyczącym dzieckiem w sypialni , moja bratanica mogła oglądać bajki. Więc na pewnym etapie , pomimo , iż uważam , że jest HNB , zabrakło konsekwencji. I to na wielu polach. Wydaje mi się , że ze względu na trudny charakter , ustępowano jej częściej. A nie tędy droga.
Bardzo polecam książkę "Jak mówić , żeby dzieci nas słuchały jak słuchać , żeby dzieci do nas mówiły". Nie każę kopiować zachowań , podobnie ma się sprawa do Tracy Hog. Warto znaleźć w tych książkach pewne zachowania i je przenieść ale nawet i zmodyfikować do własnego życia.
Dla mnie wychowanie dziecka w ogóle nie jest prostą sprawą. Żadnego. Czy to HNB czy takiego "aniołka " jakiego posiadam. Potrzeba jest dużo konsekwencji ale i elastyczności. Trzeba się nauczyć dziecka i wypracować własne metody , żeby do niego dotrzeć. Ja też mam czasem dość płaczu i jęczenia , zwłaszcza jak sama mam zły dzień. Ale , tak jak napisała Kasia, traktuję dziecko jak człowieka o takich samych potrzebach jak ja. Staramy się wszyscy szanować własną prywatność wiec uczę też dziecko , że ja też mam prawo do bycia samej. Czy popełniam błędy ? Od cholery pewnie. Od jakiegoś czasu tak sobie myślę , że prawdziwa ocena naszej pracy przyjdzie za 20 lat. To kim będzie nasze dziecko i jakie będzie mieć z nami relacje zależy od tego jak wyglądają one teraz.
Podsumowując . Trudne , nie trudne. Trzeba znaleźć rozwiązanie. Warto wspomóc się literaturą fachową a jeśli potrzeba specjalistą . Ułożyć sobie plan działania i wyznaczyć cele. I małymi kroczkami dążyć do ich realizacji . Jedna metoda nie zadziała , spróbować innej. Wszystko aby osiągnąć cel. Nie wystarczy powiedzieć mam trudne dziecko i tak już jest.
Martula i zgadzam się z tobą. Ja nic nie wiem o wychowaniu chorego dziecka. Ilekroć widzę reportaże i płaczące matki , łzy same napływają mi do oczu. A już historia Kajtusia wypaliła mi dziurę w sercu. Co ja mogę wiedzieć o takim losie. Każdego dnia powinnam dziękować za to , że moje dziecko może samo oddychać , chodzić a skóra nie odpada jej pod wpływem zwykłego przytulania. Uff. .. I naprawdę doceniam. A te matki są dla mnie prawdziwymi bohaterkami.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 9:49
autor: Malwina
caixa pisze:te matki są dla mnie prawdziwymi bohaterkami.


Też tak uważam :(

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 11:24
autor: szaraczarownica
caixa pisze:tak jak napisała Kasia, traktuję dziecko jak człowieka o takich samych potrzebach jak ja

W sumie najlepsze podsumowanie. Dziecko to też człowiek. I tak jak mu nie chcemy być zostawieni sami sobie w trudnych sytuacjach, tak samo nie można w nich zostawić dziecka. Tylko trzeba wziąć pod uwagę, że sytuacje są inne. Dla nas to może być utrata pracy, bliskiej osoby, inna tragedia życiowa. A dla dziecka może to być samotne zasypianie, czy rozłąka z rodzicem. I dlatego nigdy nie zaakceptuję metody na "wypłakiwanie się", bo kiedyś się przyzwyczai.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 12:38
autor: martula_87
szaraczarownica pisze:A ja myślałam, że Dominik jest takim spokojnym dzieckiem. Piszę serio.

Bo jest jak jest wszystko po jego myśli albo jak jest wśród ludzi których mało zna.
Ale w innych sytuacjach jest kosmos ale działamy nie próżnujemy, nie zostawiam go samego dopóki się nie wypłaczę ale pewnymi metodami rozmową i konsekwencją działamy żeby żyło nam się lepiej.
caixa, bardzo podoba mi się Twój wpis jest super podsumowaniem całej tej dyskusji.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 15 sie 2015, 13:29
autor: Fionka
martula_87, podpisuję się całą sobą.
Ja nie narzekam, bo już naprawdę ogarniam Jula. Nauczyliśmy się żyć inaczej - nie ciężej. Obecnie widzę pogorszenie i grudniowa wizja wprowadzenia psychotropów staje się coraz bardziej realna. Ale to nie dramat - wszystko, co robimy, ma ułatwić dziecku życie.

Szara, teorię masz w małym palcu, może czas Stasia skonsultować? Czas działa tylko na niekorzyść.
Btw. ZA diagnozuje się po ok 7 rż ; u nas ta diagnoza odpada-ledwo łapiemy się w intelektualną normę.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 23 sie 2015, 8:20
autor: Blue
U nas starsza teraz OK (poza drobnymi wyskokami),za to młodsza dała kilka razy nieźle popalić.No ale jak ją rodzice ciągną dolinami przez cały dzień,to w sumie co się dziwić,to tylko 3 latka;)Ale uparta jest,i cwana się robi.

PS.Doczytałam ciekawą wymianę zdań odnośnie HNB powyżej.Nie będę się wypowiadać,na temat samego określenia HNB i odnośnie dzieci z tymi cechami,bo takich nie mam.Za to mogę od siebie dodać,że sporo spraw jest konsekwencją naszego wychowania-nawet nie wiedziałam,że aż tak dużo.Odkręcić to nie jest łatwo,zwłaszcza,że zacząć trzeba od siebie samego.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 02 wrz 2015, 22:16
autor: Szizel
Nie lubię swojego dziecka kiedy płacze nie wiadomo z jakiego powodu i żadna prośba, a ni groźba nie są w stanie do niej dotrzeć by się uspokoiła tylko wyje jak zarzynane prosię.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 03 wrz 2015, 13:31
autor: Marcka
Szizel, piszesz o mojej córce? :) u nas jest dokładnie tak samo.

Emi czemu płaczesz?- Nie wiem, nie mogę się uspokoić ...
I tak to u nas wygląda

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 19:11
autor: szaraczarownica
Stanisław właśnie przegiął i to bardzo. Nie znoszę robić z nim czegokolwiek wymagającego wykazania się jakąś wiedzą. W domu nie zna kolorów, nie umie liczyć, nie wie kto, gdzie, jak. W przedszkolu jest chwalony, że pięknie zna kolory, pięknie liczy, wszystko wie.
Przykład? Proszę o podanie samochodzika, który jest czerwony. Dostanę po kolei wszystkie, które nie są czerwone, a jak się reszta kolorów skończy, to Stanisław urządzi awanturę, obrazi się i sobie pójdzie.
Proszę o wskazanie pary dla danego obrazka. Wtedy Staś pokaże po kolei wszystkie, tylko nie ten właściwy. Okraszone jest to szelmowskim uśmiechem.
A dzisiaj moja cierpliwość się skończyła. Czytaliśmy książeczkę o Peppie i poprosiłam o pokazanie gdzie jest lis Freddy. Staś pokazał wszystkie miejsca, tylko nie te właściwe. Dałam mu ostrzeżenie, że jak nie zacznie odpowiadać na poważnie, to zamykamy książeczkę i nie ma czytania. Oczywiście już płacz i jęki. Dobra, pytam dalej - gdzie się chowała Suzzy. I oczywiście znowu to samo. Normalnie mnie szlag trafił. Konsekwentna jestem, więc zamknęłam książkę i wyszłam.
Tak jest od zawsze, wiecznie na przekór. Aż się dziwię, że dopiero teraz wybuchłam, bo przecież przerabialiśmy ćwiczenia logopedyczne i tam było to samo. Że też wtedy udało mi się zachować resztki cierpliwości :roll:

Czy to normalne? Bo mnie się wydaje, że nie.
Na chwilę obecną Staś ma zapowiedziane, że ja z nim nic nie robię, nic nie czytam, dopóki nie zacznie traktować tego na poważnie. Bo ja już tak nie mogę. Nie jestem w takiej sytuacji w stanie nauczyć go czegokolwiek, albo inaczej - skontrolować postępów. Poza tym często jest tak w zabawie i mnie taka zabawa przestała już dawno bawić.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 19:21
autor: Blue
Szara-wg mnie normalne,typowe przekomarzanie się,droczenie z Tobą,taki wiek.
A czy on tak ma tylko w stosunku do Ciebie czy np.do męża czy babci też?

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 19:23
autor: szaraczarownica
Blue, z babcią pracuje normalnie. Z mężem zależnie od humoru. Ze mną nigdy.
Ok, rozumiem, chce się poprzekomarzać. Jakby tak zrobił 1-2 razy w całej książeczce, to spoko, rozumiem. Ale nie na każdej stronie, przy każdym pytaniu. Po prostu mam dosyć wyduszania z niego prawie siłą prawidłowej odpowiedzi :evil:

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 19:38
autor: Blue
Wiesz,wg teoretyków NVC,by zachęcić dziecko do współpracy,to rodzic powinien delikatnie dotknąć dziecko np. za rękę,spojrzeć mu w oczy,uśmiech nr 5 na usta i najczulszym tonem głosu powiedzieć coś w stylu "A teraz pooglądamy sobie książeczkę.Którą chcesz obejrzeć,tę czy tamtą?Aha,tę.(lub jak odmówi,to odłożyć książkę na później)Dobrze,spójrzmy,pokażesz mi gdzie jest lis Freddy?No gdzie ten lisek się schował?pomożesz mi go poszukać?może jak go znajdziemy,to zbudujemy coś razem z klocków? (nagroda/motywacja jako czas rodzica spędzony z dzieckiem a nie przekupstwo np cukierkiem)"
kumasz bazę =))))
Tylko czasem teoria sobie a życie sobie.Moja młodsza jest tak uparta i wymusza wszystko płaczem,że zanim cokolwiek wyduszę z siebie bez unoszenia się,to najpierw muszę ją uspokoić (i siebie),bo inaczej nie ma szans,nie dotrze nic.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 19:42
autor: szaraczarownica
Blue, no cóż... podsumuję to podobnie =))))
U nas jakbym jako zachętę podała inną aktywność, to by się skończyło oglądanie książeczki :lol: Albo była by afera, bo jak to, przeciez on chce teraz oglądać książeczkę, więc się nie rozpraszajmy!
Generalnie z wyborem nie ma problemu, Staś zazwyczaj dobrze wie, co chce obejrzeć, tę Peppę też wybrał sam. Na pytania też chętnie odpowiada... tylko zawsze odwrotnie. Ja wiem, że on zna właściwą odpowiedź, bo konsekwentnie i bardzo kreatywnie unika jej podania. Ale mnie to czasami doprowadza do szewskiej pasji.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 19:44
autor: Blue
Podroczyć się chłopak lubi:)wyrośnie.

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 20:14
autor: ppola
Blue pisze:taki wiek.
też mi sie tak wydaje, bo z Marysią miałam to samo - w przedszkolu kolorowała bez wyjeżdzania za linie, pięknie rysowała itd w domu tylko bazgroły i śmiała mi się w nos, że inaczej nie umie. W przedszkolu wykonywała zadania w domu jedynie naklejki ją interesowały. Dopiero od jakiegoś pół roku zaczęła "pracować" na poważnie również w domu ;;)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 20:16
autor: szaraczarownica
No dobra, uspokoiłyście mnie trochę ;)
Boże, ale te dzieci złośliwe :roll:

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 20:53
autor: malaJu
szaraczarownica pisze:Boże, ale te dzieci złośliwe :roll:

a ja myślę, że zabawne ;) Ja bym się z Nim podroczyła, że nie zna poprawnej odpowiedzi ;)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 20:55
autor: szaraczarownica
malaJu, niestety nie działa :evil:

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 21:05
autor: MamaŻaby
szaraczarownica, a gdybyś mu przy pierwszej odpowiedzi (tej niewłaściwej oczywiście) powiedziała "brawo, wspaniale"? to co wtedy? Jak zareaguje? Moja córka właśnie w tym moemncie zawsze mnie uświadamiała, że nie, że przecież to jest tak i tak a nie tak jak ja powiedziałam. Tak na przekór odpowiadała prawidłowo :lol:

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 21:10
autor: szaraczarownica
MamaŻaby, a wiesz, że nie wiem. Zabiłaś mnie tym pytaniem :lol: Spróbuję ;)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 21:31
autor: MamaŻaby
szaraczarownica pisze:Spróbuję

No ciekawe co Staś zrobi :) Daj znać ;)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 16 wrz 2015, 21:36
autor: martula_87
szaraczarownica, u nas to samo więc to chyba norma ;;)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 05 paź 2015, 20:28
autor: Blue
Nie wiem czy to do tego wątku czy innego o wychowaniu?
O złości do poczytania:
http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=156

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 08 paź 2015, 21:06
autor: wiolancia
Blue dzięki za ten artykuł ,ja to chyba potrzebuję już pomocy profesjonalisty.....
Mam dość swojego dziecka,ostatnio Ala stała się nieznośna,nie słucha,zrobiła się złośliwa,wymusza wszystko rykiem.
Wstydzę się ale po prostu dziś po raz pierwszy uderzyłam ją twarz :oops: .Teraz mam wyrzuty sumienia...
Ostatnio czuję się okropnie ,nie dość że cierpię fizycznie ,bo mam złamany palec w stopie to jeszcze psychicznie jestem wypompowana.Od trzech lat ciągle albo jestem z małą albo w pracy.Nie mam kiedy się wyspać, a jak idę gdzieś "w miasto " to oczywiście z młodą.Mój mąż jest ciągle poza domem( całe dnie i noce) ,w weekendy też nie zajmuje się dzieckiem,ciągle tylko ja i ja....Młoda jest nieznośna,dziś obejrzałyśmy razem bajkę a jak się skończyła to rykiem wymuszała,że chce jeszcze .W końcu wyłączyłam komputer i załączyła się syrena .Prosiłam,tłumaczyłam ,aż wreszcie poszłyśmy do łazienki szykować kąpiel.Ala cały czas wyła,że chce bajkę ,rozrzucała zabawki,podarła we wściekłości swoją książkę,a potem pokazywała mi język i próbowała nadepnąć mnie specjalnie na ten mój złamany palec.No to już nie wytrzymałam i dostała w pysk..... :oops:
Okropnie się z tym czuję ,nie nadaję się chyba na matkę po prostu...
Mój mąż twierdzi,że zachowanie dziecka to tylko i wyłącznie moja wina bo to przecież ja z nią najwięcej przebywam,więc ja powinnam nauczyć ją dyscypliny.
Cieszę się gdy śpi lub jej nie ma i jest w przedszkolu ,nawet ostatnio zawoziłam ją przeziębioną :oops: ,byle tylko gorączki nie miała,bo nie chce mi się z nią w domu siedzieć.
Nie wiem co począć sama ze sobą...Brakuje mi cierpliwości ,a agresja i niechęć w stosunku do małej jest coraz gorsza.
Chciałam być dla niej zupełnie inną matką,taką jakiej sama nigdy nie miałam ( moja mama oddała mnie na wychowanie babci jak miałam 3 lata ,nigdy nawet nie mieszkałyśmy razem) , a teraz co nie sprawdziłam się zupełnie.
Nie miałam dobrego przykładu i chyba sama nie potrafię być matką.
Idę sobie popłakać .....Dobranoc

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 08 paź 2015, 21:33
autor: szaraczarownica
wiolancia, :ymhug:
Jesteś świetną matką. Po prostu puściły Ci nerwy :ymhug:

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 08 paź 2015, 21:43
autor: niesia2708
wiolancia, to taki wiek....wyrośnie (mam nadzieję ;) ) Dzisiaj np. Karolinka rzuciła się w żłobku na podłogę jak zobaczyła,że przyszłam po nią ja a nie mąż....wyła dopóki Pani nie spytała czy woli iść z Panią do domku :roll:

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 08 paź 2015, 21:51
autor: Agata.
wiolancia,
Jesteś świetną matką. Po prostu puściły Ci nerwy :ymhug:

Amen :)

Re: Czasem nie lubię swojego dziecka...

Post: 08 paź 2015, 22:05
autor: Bian
wiolancia Ty jesteś po prostu przemęczona! Nikt nie jest w stanie przez tyle czasu działać na pełnych obrotach na kilku frontach.

wiolancia pisze:Mój mąż twierdzi,że zachowanie dziecka to tylko i wyłącznie moja wina bo to przecież ja z nią najwięcej przebywam,więc ja powinnam nauczyć ją dyscypliny.

Wiola nie znam Twojego męża, ale szczerze mówiąc za coś takiego to jemu dałabym w twarz.

To nie jest niczyja wina - Ala przechodzi trudny czas, nie pierwszy i nie ostatni raz, a Ty stajesz na rzęsach, żeby pogodzić wszystkie role, które chcąc nie chcąc musiałaś na siebie wziąć. I nie daj się wpędzić w poczucie winy. Jesteś świetną matką i chociaż może teraz Ala tego nie okazuje, to ona na pewno nie zamieniłaby Cię na inną mamę za żadne skarby świata. A myślę, że i Ty, mimo obecnej złości i zniechęcenia, kochasz ją ponad wszystko.

Wiem, że łatwo się radzi wirtualnie, ale czy nie ma możliwości, żeby mąż nieco zredukował godziny pracy? Bo padniesz w końcu dziewczyno.