ja nie wyobrażam sobie przeprowadzki do innego miasta a co dopiero do innego kraju. Nie mogłabym zostawić rodziców i kontaktować się tylko telefonicznie a widywać kilka razy do roku. Jestem bardzo związana z rodzicami i po prostu bym nie mogła. Pewnie nie jedna osoba powiedziałaby, że pępowina nie została do końca odcięta, ale ja to widzę trochę inaczej - skoro rodzice byli dla mnie cały okres dzieciństwa i dorastania, to teraz ja powinnam być dla nich. No i pomagam i wspieram jak tylko mogę, choć ostatnio oni bardziej pomagają mnie
Jedyna opcja jaką biorę pod uwagę, to wygrana w totolotka i budowa domu na obrzeżach miasta. Ale budowa domu nie tylko dla siebie ale też dla rodziców (to od zawsze było i nadal jest największe marzenie mojego taty).
Z drugiej strony mój mąż urodził się i wychował w Katowicach a przyjechał do Łodzi jak mnie poznał. Przyznam szczerze, że nie wiem czy można to nazwać wyprowadzką "z miłości", czy może chęcią wyrwania się spod skrzydeł nadopiekuńczych rodziców - być może po trochu z każdego
Dla mnie najważniejsze jest to, że mąż nie żałuje. Czasem nawet zastanawiam się co by było gdybyśmy kiedyś się rozstali, tzn czy on zostałby w Łodzi, czy wrócił do Katowic. I nie chodzi o to, że coś się dzieje i wszystko ku temu zmierza, tylko czasem się zastanawiam, czy jest mu tutaj naprawdę dobrze. Powiem szczerze, że nie znam odpowiedzi i wierzę, że nigdy nie poznam