autor: yuna » 03 lis 2012, 11:44
Tak jak martulę zaskoczył mnie praktyczny brak nieprzespanych nocy. Owszem zdarzyło się kilka, kiedy jeszcze karmiąc piersią zjadłam coś bez zastanowienia i Emi zaszkodziło. W większości obywało się bez rewelacji.
Co mnie jeszcze zaskoczyło? Tempo tego jak zmienia się buzia dziecka. Emilka z dnia na dzień jest inna. Owszem, zdawałam sobie sprawę, że dziecko w zasadzie przez pierwsze dwa lata zmienia się najbardziej, ale jakoś to tempo wydawało mi się wolniejsze.
Patrze na zdjęcia zrobione po porodzie i zastanawiam się czy moje dziecko naprawdę tak wyglądało? Nawet na zdjęciach sprzed miesiąca jest diametralnie inna.
No i jeszcze jedno... Zawsze o noworodkach słyszałam, że to takie maleństwa. Te które dane było mi widzieć, były takie malutkie i kruchutkie... A tu nagle wypchnęłam z siebie (z masakrycznym wysiłkiem i trgudnościami) 4 kilo żywej wagi... I ona wcale nie byla taka tycia i kruchutka. Ciężko mi się było z tym oswoić. I tak sobie patrzyłam na tą moją córę przez kilka pierwszych dni zadając sobie pytanie "to Ty naprawdę się tam zmieściłaś w tym brzuchu? Jak???"
Karmienie piersią może nie tyle było zaskoczeniem, co nowością... I sama nadal nie wiem jaki mam do tego stosunek. Chyba bardziej było to dla mnie męczarnią niż czymś przyjemnym i budującym więź. A tyle się "trąbi", że to takie wspaniałe uczucie... No cóż, odczucia widocznie są różne.
No i pisk... Dzieci płaczą, dzieci wydają nieartykułowane dźwięki, gaworzą, uśmiechają się, śmieją... No, ale o pisku i skrzeku nikt nigdy nic nie mówił... A czasem mnie jasna cholera bierze, jak mojej Emilce wejdzie kilkudniowa faza piszczenia z każdej możliwej przyczyny. Wtedy to nie jest płacz. To jest wściekły pisk. Zamiast radości mamy wysokie popiskiwanie z małym uśmieszkiem na buzi. Wybaczam... Jest na tyle mała i nieświadoma, że nie wie jak bardzo mamusię to denerwuje i jak szybko zaczyna ją boleć głowa od takich dźwięków.