Ja całe życie w mieszkaniu, mąż tak samo, więc w sumie nie wiem co to znaczy mieszkać w domu. Ciocia z wujkiem mają działkę z domem i swego czasu tam spędzałam wakacje (z siostrą i babcią). Mój tata zawsze marzył o domku i zaraził mnie tym marzeniem, ale jest kilka zastrzeżeń - zresztą jak wszystkie piszecie jedno i drugie rozwiązanie ma swoje dobre i złe strony. I tak wg mnie plusy i minusy domu:
+ brak sąsiadów za ścianą, nie słychać rozmów, spuszczania wody, windy, zsypu, psa biegającego po panelach piętro wyżej i innych tego typu odgłosów. Nie ma też upierdliwości ludzi typu sąsiad z góry rzuca Ci pety na balkon, czy wywiesza pranie "z wodą" jak ty suszysz coś u siebie. Kwestia głośnej muzyki jest jak dla mnie sporna, bo jak ktoś w sąsiednim domu puści muzykę, to też słychać, chyba, że ktoś mieszka na odludziu i do najbliższego zabudowania ma kilometr
+ cisza i spokój - brak hałasów związanych z ulicą - bezdomnych czy pijaczków pod oknami, tramwaje, pociągi, samochody itp, no chyba, że ktoś ma dom przy jakiejś trasie lub przy torach kolejowych, to wtedy gorzej
+ dzieci praktycznie cały dzień mogą spędzić na powietrzu, można mieć swój własny plac zabaw w ogrodzie, my możemy coś robić w domu czy w ogrodzie i tylko doglądać dzieci bawiących się na podwórku
+ możliwość posiedzenia w ciepłe wieczory na dworzu, popatrzenia w gwiazdy, czy nad ranem wyjścia w piżamie i odetchnięcia świeżym powietrzem. Dodatkowo posiłki można jeść na zewnątrz a to tez ma swój urok
- wszędzie daleko, zazwyczaj jednak jest tak, że do sklepu trzeba dojechać, do przedszkola/szkoły trzeba dojechać, do lekarza też itd
- odśnieżanie, prace w ogrodzie, koszenie trawy i inne rzeczy związane z działką. Nigdy za tym nie przepadałam, a jak sobie myślę, że po 8h pracy miałabym jeszcze robić tego typu rzeczy zamiast poświęcić ten czas dzieciom, to się odechciewa
- większa powierzchnia do sprzątania, czyli trochę jak punkt wyżej
- odosobnienie, mam wrażenie, że mieszkając w domu izolujemy się od innych ludzi i np aż tak często nie widujemy się ze znajomymi. Takie spotkanie zawsze wiąże się z wyjazdem do miasta a tu zazwyczaj pada nie chce mi się. Można też oczywiście wszystkich zaprosić do siebie, ale wtedy będąc gospodarzem trzeba wszystko naszykować a potem posprzątać, czyli dodatkowa robota.
- dziadkowie mieszkający daleko. Jak już urodzę i po macierzyńskim wrócę do pracy, to moja mama musiałaby daleko dojeżdżać do dzieci. Chyba, że rozwiązaniem byłoby zawożenie Adasia do przedszkola a 2 dziecka do babci, ale też nie jestem przekonana do takiego rozwiązania
- jak coś się zepsuje, to trzeba to naprawiać z własnej kieszeni, czyli zawsze trzeba mieć zapas na nieprzewidziane wydatki
- mam wrażenie, że mieszkając w domu dzieci mają bardzo niewielki kontakt z innymi dziećmi, bo przebywają głównie na swoim podwórku
A jak to jest z mieszkaniem?
+ zazwyczaj wszędzie blisko. Aktualnie mam 2 minuty pieszo do tesco, 5 minut na przystanek, 7 minut do przychodni, z dzieckiem 10-15 minut pieszo do przedszkola/szkoły. Jest to niesamowity komfort
+ nie muszę martwić się o śnieg, liście, czy za wysoką trawę - w mieszkaniu nie ma tego problemu
+ bardzo łatwo umówić się na "spontan" ze znajomymi z osiedla. Nie raz spotkaliśmy się z kimś przez przypadek w sklepie czy na spacerze i umawialiśmy na wieczór na wspólny wypad. Takie sytuacje są dużo częstsze niż wcześniejsze umawianie się telefonicznie itp
+ moi rodzice mieszkają 2 przystanki dalej, czyli jakieś powiedzmy 20-25 minut pieszo. Biorąc pod uwagę, że mama zajmowała się Adasiem jak byłam w pracy, to był to niesamowity komfort dla nas i dla niej
+ jak coś się zepsuje po prostu dzwonię do spółdzielni i nie martwię się brakiem pieniędzy na naprawę.
+ dzieci mają stały kontakt z innymi dziećmi na placu zabaw
- sąsiedzi, zwłaszcza jak są upierdliwi. To co pisałam w przypadku domu - czyli problemy z balkonem (papierosy, zalewanie itp), hałasy z góry, remonty, muzyka itp
- hałas ulicy, samochodów, tramwajów, pijaczków pod blokiem
- żeby wyjść na dwór trzeba się odpowiednio ubrać, naszykować - nie wyobrażam sobie wyjść w dresach, choćby to było tylko wyjście do piaskownicy
- całe dnie w czterech ścianach, nie można rozpalić ogniska, nie można posiedzieć w ciepłę wieczory i popatrzeć w gwiazdy
W sumie minusy domu odzwierciedlają plusy mieszkania i odwrotnie. Jak dla mnie świetnie podsumowała to martonia:
martonia pisze:można znaleźć kompromis i jest nim dla nas szeregowiec, z niewielkim kawałkiem ogródka,
I na dzień dzisiejszy to jest chyba moje marzenie. Bo może z niewielkimi zmianami, ale szeregowiec ma plusy zarówno domu jak i mieszkania.
A mnie osobiście marzenie o domku chyba nigdy nie przejdzie
Ale to tak za 20 lat, jak dzieci będą na swoim a ja będę wolała ciszę i spokój