Przy okazji domowej epidemii, która nas rozłożyła na łopatki (kaszel, katar, gorączka, sodoma i gomora), gdzie reszta rodziny skończyła na antybiotykach, ja całkiem ładnie się wykurowałam przy pomocy:
- małych dawek paracetamolu i to tylko 2*wieczorem bo miałam wysoką gorączkę i chciałam ją zbić
- gorącego mleka z masłem i miodem
- czosnku i cebuli na kanapkach (zabójcza mieszanka bez solidnego kataru)
- 100% sokiem z malin (miałam akurat MalinaVital 490ml, bo ten był w aptece), ale dlaczego tak podkreślam ten sok, bo farmaceutka powiedziała, że skład aktywnych składników w syropach dla kobiet w ciąży to malina i czosnek, więc można je z powodzeniem zastąpić naturalnym sokiem, który dodatkowo jest pyszny w przeciwieństwie do syropów
- witaminą C
- herbatą z cytryną i miodem z zaprzyjaźnionej pasieki, właściwie pasieczki hobbystycznej, mniam.
Po zakończeniu choroby jeszcze przez jakiś czas męczyły nas pokasływania, zatkane zatoki i katar. Przypomniałam sobie wtedy radę pewnego lekarza dietetyka i przygotowałam kaszę jaglaną. Ta kasza wspomaga organizm w oczyszczeniu się z wszelkiego rodzaju zalegających śluzów typu kaszel, katar, zatkane zatoki. Działanie ma polegać na rozgrzaniu organizmu (ale nie czuje się palącego gorąca od środka, nic z tych rzeczy) i wydaleniu wydzielin. Dokładniej nie pamiętam.
Byłam nastawiona sceptycznie, ale muszę przyznać, że efekt był piorunujący. Bez wdawania się w szczegóły mój nie-mąż był zaskoczony i zachwycony. Ja nie mniej, choć się zastanawiam, czy to kasza zadziałała, czy to był czysty zbieg okoliczności. Wychodzę z założenia, że na pewno nam nie zaszkodziło. I w przekonaniu, że nam pomogło przekazuję otrzymany przepis dalej. Gdyby ktoś wypróbował, jestem ciekawa Waszych opinii:
1. Kasza jaglana
musi być naturalna, najlepiej eko, z certyfikatami bio, bo ponoć zbiera ze środowiska wiele świństw, więc lepiej zapłacić trochę więcej, ale mieć pewność czystości.
Tu uwaga, kasza bardzo zwiększy swoją objętość podczas gotowania.
2. Na suchą, rozgrzaną patelnię wysypuję kaszę, tak żeby jedna warstwa ziarenek pokryła równo całe dno.
Prażę kaszę mieszając od czasu do czasu drewnianą łychą, podrzucam, potrząsam patelnią, wszystko to na średnim ogniu. Prażenie trwa kilka minut i efekt zostaje osiągnięty, kiedy poczuje się woń palonego sezamu/orzeszków. Nie wolno kaszy spalić, ale może nabrać delikatnego rumieńca.
3. Taką
ciepłą kaszę przelewam ciepłą wodą, najlepiej przegotowaną, z czajnika i płuczę ze dwa, trzy razy. Podkreślam, że woda ma być ciepła.
4. Przekładam kaszę do garna (bo taka zmoczona nie da się już przesypać) i
zalewam ciepłą wodą. Trzeba sprawdzić gdzieś dokładne proporcje, wszelkie kasze i ryże zalewam na oko i nigdy nie pamiętam. Chyba powinno być 2,5 wody do 1 kaszy, albo nawet 3:1, bo jak wspomniałam kaszy nam znacząco przybędzie.
5. Gotuję na małym ogniu. I tu niestety czas też na oko, aż wchłonie całą wodę i będzie miękka. Nie wolno jej ani razu zamieszać. Ziarenka kaszy podczas gotowania układają się w taki sposób, że między nimi tworzą się kanaliki, mieszanie spowoduje sklejenie, przypalenie, niedogotowanie lub rozgotowanie.
opcjonalnie pkt 6. czyli zakryć pokrywką, zapakować w gazetę i odstawić w kołderce, żeby jeszcze doszła. Przyznam się, że tego nigdy nie robię, dlatego że zazwyczaj wpadam do kuchni jak po ogień, gotuję tu i teraz, więc takie oczekiwanie nie dla mnie.
Wodę, w której gotujemy kaszę można doprawić do smaku cukrem, solą, imbirem, cynamonem, liściem laurowym itd w zależności od fantazji oraz od pomysłu na danie. Wiele osób twierdzi, że jaglanka ma dość neutralny smak, dlatego polecam mocne przyprawienie podczas gotowania lub wyraziste dodatki. Kaszę można zjeść z mlekiem jako śniadaniową zupę, zamiast każdej innej kaszy podać do obiadu, sprawdzi się też w zupie typu krupnik, dobra jest na słodko z cukrem, jabłkiem i cynamonem. Pewnie w necie jest masa przepisów, my uwielbiamy kaszę jaglaną z boczniakami. Ale to już do wątku kulinarnego raczej
Można na kilka dni pod rząd zaprzyjaźnić się z taką kaszą. Tym bardziej, że ugotowana jednego dnia, nadaje się do jedzenia także w dniu następnym, tylko trzeba ją odgrzać, żeby
zawsze jeść ją na ciepło. Nie ważne z czym się ją zje, ma pomóc przy kaszlu, katarze, zawalonych zatokach.