Zanim się zorientowałam, że te posty się przeniosły to Wy już tyle napisałyście.
No to co mi pozostało - odpisałam.
A wyszedł mi wielgachny elaborat.
malaJu pisze:póki co ula sama rezygnuje z rzeczy, o których wie, że po niej będa ja raczki i nóżki swędziały.
No właśnie – to jest kolejny punkt, który zawsze wywołuje kontrowersje w dyskusji. Ju bez wątpienia też inaczej patrzysz na żywienie swoich dzieci – bo oprócz zasad zdrowego żywienia patrzysz także przez pryzmat skazy. Więc bez wątpienia musisz być bardziej ostrożna i rygorystyczna niż mamy, które tych problemów nie mają i mogą sobie pozwolić na nieco większe odstępstwa i „grzeszki”.
A czy Ula i Leo (czy inne dzieci)nie spróbują kiedyś czegoś niezdrowego? – spróbują! Chociażby w przedszkolu – niby powinno być OK, a jednak obawiam się, że jak przyjrzałabyś się menu przedszkolnemu mogłabyś mieć sporo zastrzeżeń. Albo nieco później – kiedy inne dzieci zaczną zachwalać inne, swoje ulubione dania.
malaJu pisze: czego dowodem są pozytywne zmiany chociażby w ramach programu Zdrowy Przedszkolak.
A wiesz, że ta akcja nie każdemu się podoba? I wiem dlaczego – bo trzeba dodatkowo dopłacać do stawki żywieniowej. Niby 2 zł z groszami, ale przy czwórce dzieci w skali miesiąca robi się niemała kwota.
Mimo wszystko jednak argument finansowy – nawet w kwestii żywienia ma znaczenie.
My (pisze ogólnie) mamy ten komfort, że zapewne nie aż tak bardzo się nad tym zastanawiamy, ale są rodziny, które naprawdę muszą.
malaJu pisze: To rodzice mają problem, bo musza zmieniać własne zamiłowania do słodkości i tłustych potraw.
a tu akurat u nas nie był wielki problem – jak Antoś dorósł do żywienia „dorosłego” to bez większych problemów nieco zmodyfikowaliśmy nasze menu, tak abym nie musiała gotować dwóch osobnych obiadów na przykład. Zdecydowanie ograniczyliśmy tez jedzenie na mieście, a nawet jak idziemy (Ganesha nie odpuszczę!) – to idziemy sami, wtedy kiedy Antoś śpi u babci.
justine pisze:Zgodzę się, że zdrowe odżywianie nie jest tanie, chociaż niekoniecznie wiąże się z zakupami w sklepie ze zdrową żywnością
a ja myślę nieco inaczej. Zdrowe żywienie może być tanie. Natomiast jedzenie „eko” już niekoniecznie.
Jak już wspomniałam: dla mnie zdrowe żywienie i żywienie ekologiczne – to dwie różne sprawy.
justine pisze:No i jeszcze jedno - zdrowe, racjonalne jedzenie to niekoniecznie jedzenie eko, nie mylmy pojęć.
Fajnie, że ktoś uważa tak jak ja w tej kwestii. A to ,że często je mylimy to punkt zapalny w dyskusji.
malaJu pisze:Znają smak czipsów, czasem jednego zjedzą, ale mówia wprost, ze im to nie smakuje.
Biorąc pod uwagę wszystkie moje „grzeszki” żywieniowe – to nasz Antos ma tak np. z McDonaldem.
Zdarza się, że woła jak przejeżdżamy obok:
- a co byś zjadł?
- chlebek! (czyli hamburgera)
ale co z tego skoro jak go dostanie ugryzie raz i oddaje, bo mu nie smakuje. To samo z frytkami.
A propo’s frytek. Kiedyś były w przedszkolu. Antosia pani była zdziwiona, że nie pochłonął ich jak inne dzieci: zjadł mięsko, warzywa a frytki tylko dziabnął.
klarysa pisze:agnieszka19 pisze:Dlatego nigdy nie dojdziemy do porozumienia... Każdy ma własny punkt widzenia... I nie musimy. Wystarczy, że się zastanowimy nad innymi poglądami, może kiedyś coś z nich wykorzystamy.
Dokładnie.
Magdalena Kubik pisze:Postanowiłam włożyć kij w mrowisko.
Taka Pani rola na naszym forum
A po drugie - w dyskusji o to właśnie chodzi.
Magdalena Kubik pisze:Czy mając świadomość, że jakiś produkt nie jest wskazany dla naszego dziecka powinnyśmy mimo wszystko podawać mu go bo chce? Co z odpowiedzialnością rodzicielską? Czy dziecko powinno nie mając wiedzy na temat jedzenia dokonywać wyborów?
Ja nie twierdzę, że mamy to robić od pierwszego dnia rozszerzania diety. Wręcz przeciwnie: pierwszy okres to czas naszej pracy, aby wpoić dziecku te zasady o których rozmawiamy.
Ale przychodzi taki wiek, kiedy moim zdaniem powoli można go zaznajamiać z kolejnymi smakami . Wtedy – tak jak napisała Ju, jeżeli będzie znało smak ciasteczek zbożowych a dostanie chipsa – to go zje (chociażby z ciekawości) , ale powie, że mu nie smakuje. I wtedy – pod nasza kontrolą – nauczy się dokonywać właściwych (z naszego punku widzenia) wyborów.
Magdalena Kubik pisze:Syn nie woła na chipsy czy inne duperele, wiem kiedy je różne kupione przez kolegów atrakcje nie robię mu z tego żadnych problemów ale wie, że w domu tego nie ma i już.
Dokładnie o to m.in mi chodzi. Na co dzień staram się żebyśmy jedli zdrowo. Ale zdarzają nam się odstępstwa. A ja dbam o to, żeby nie stały się regułą. I mam nadzieję, że właśnie dzięki takiemu podejściu uda nam się uniknąć sytuacji o jakiej pisała Martula, kiedy dziecko zostanie wypuszczone ze „złotej klatki”.
martula_87 pisze:Zaczynam się zastawiac czy ja tak nie zrozumiale piszę czy ktoś ma problem ze zrozumieniem
Nie bierz tego wszystkiego tak bardzo do siebie. Nie jedna z nas ma tutaj cos na sumieniu - ja także i otwracie się do tego przyznaję.
Cały ten wątek traktuję jako dyskusję, wymianę argumentów za i przeciw. Nie atakuje nikogo bezpośrednio (a przynajmniej nie takie mam intencje, więc jeśli ktoś tak to odebrał - to przepraszam). Pewnie na spokojnie przetworzę to co tu przeczytałam i być może zmienię coś u siebie na lepsze, a może zostanę przy tym co aktualnie robię. Jeszcze nie wiem.
Blue pisze:Ale pierwszy krok do zmian to wiedza o tym co robimy zle i swiadomosc tego ze mozna os zrobic lepiej,pokonujac lenistwo czy ignorancje.Z kazda chwila decydujemy,dokonujemy wyboru.To ze wczoraj wybralam zle,nie znaczy ze bede sie z tego powodu biczowac,bo dzis i jutro moge wybrac dobrze.Codziennie wybieram i oby te wybory byly jak najczesciej dobre.
I takie podejście jest mi najbliższe.
misia-misia pisze:A do tego własnoręcznie zrobiony ketchup
Misia – podaj proszę przepis na ketchup!
Kiedyś oglądał jakiś program w TV, gdzie był podany – nie zapisałam, bo stwierdziłam, że znajadę w necie. Ale w każdym coś mi nie pasuje.