Strona 2 z 2

Re: Tata przy porodzie

Post: 07 kwie 2013, 21:08
autor: szaraczarownica
Ja się cieszę z cesarki również z innego powodu. Mój mąż nie chciał być przy porodzie. On jak sobie większą rankę zrobi, to już z obrzydzeniem odwraca wzrok. Na moje rany laparo po cholecystektomii nie chciał patrzeć dopóki się porządnie nie zabliźniły. Z jednej strony go rozumiałam, ale z drugiej byłam wściekła, bo moja mama z kolei twierdziła, że ona swój poród przeżyła i nie chce przeżywać kolejnego, więc zostałabym sama. Bałam się tego strasznie. Jak dowiedziałam się, że będę miała cc, to odetchnęłam z ulgą. Po pierwsze operacja to inna bajka i nie bardzo chciałam mieć tam jakieś towarzystwo, a z drugiej... no cóż... cc wymaga obecności lekarza, a że mój je robi i mam do niego pełne zaufanie... żyć nie umierać ;)

Re: Tata przy porodzie

Post: 08 kwie 2013, 7:32
autor: Malwina
szaraczarownica, zawsze mogłaś dr S. poprosić o bycie osobą towarzyszącą przy sn >D

Re: Tata przy porodzie

Post: 28 cze 2013, 21:43
autor: sardynka
Mąż był ze mną przy porodzie prawie od początku (tzn. przyjechał już po przebiciu wód płodowych)... pomógł mi bardzo, jak cokolwiek mnie niepokoiło to szedł po położną/ lekarza itp. a poza tym jakbym miała rodzić sama to chyba bym się zanudziła na śmierć, bo niestety nie mogłam się ruszyć z pod ktg (I faza trwała 7h), a tak to sobie gadaliśmy a czas leciał :)
W drugiej fazie przyciskał mi głowę do klatki piersiowej (ale stwierdził, że żałuje że przez to nie zobaczył wychodzącej główki 8-) ) no i później pobiegł za synem na badania i zrobić mu zdjęcia :) (niestety pępowinę musiała przeciąć położna zaraz po urodzeniu główki, bo był nią 2krotnie ściśle owinięty)

Płacić za nic nie musiał (tzn. musiał mieć jedynie strój, który kupiliśmy sporo wcześniej), przy badaniach też normalnie był - nikt mu nie kazał wychodzić...

Rodziłam w CZMP na oddziale Ginekologii i Położnictwa

Re: Tata przy porodzie

Post: 12 lip 2013, 14:34
autor: malulu
My też byliśmy cały czas na porodówce razem dopóki nie postanowiono o cesarce. Na salę operacyjną już go nie wpuścili.
Nie wyobrażam sobie, jakbym mogła spędzić ten czas sama. Przez cały poród rozmawialiśmy o pizzy i jak bardzo jestem głodna >D
Rodziliśmy w Łowiczu i nie ponosiliśmy żadnych dodatkowych opłat za poród rodzinny.

Re: Tata przy porodzie

Post: 13 lip 2013, 21:07
autor: ava
malaJu pisze:Na ile to możliwe w łódzkich szpitalach, w których rodziłyście? Czy wiązało się to z jakimiś dodatkowymi kosztami?
Nie rodziłam w Łodzi, lecz w szpitalu w Bełchatowie. Koszty - jedynie jednorazowe ubranie ochronne. Żeby ojciec w ogóle mógł uczestniczyć w porodzie potrzebne jest zaświadczenie o ukończeniu SR.

Rodziliśmy razem i oboje jesteśmy z tego faktu bardzo zadowoleni. Początkowo zakładaliśmy, że na czas parcia Mąż wyjdzie z sali, ponadto przyszły tatuś zarzekał się, że nie przetnie pępowiny ::) Po zajęciach nt. porodu w SR coś mu się jednak odmieniło - był przy mnie do końca, ale pępowiny i tak nie przecinał, bo młody miał ją owiązaną wokół szyi.
Poród był szybki i lekki, więc technicznej pomocy nie było za wiele, bo po prostu jej nie potrzebowałam. Nie mogę napisać, że bez Męża nie dałabym rady, bo wiem że dałabym. Ale komfort psychiczny, poczucie bezpieczeństwa, świadomość, że nie jestem sama - to było bezcenne. Druga bezcenna rzecz to fakt, że te najważniejsze chwile w życiu przeżywaliśmy RAZEM - pierwsze chwile Wojtka na świecie, pierwszy krzyk, pierwsze karmienie, podczas którego byliśmy na sali tylko w trójkę... Kiedy byłam szyta Mąż był obecny przy ważeniu, mierzeniu, myciu i ubieraniu małego. Już zapowiedział, że następnym razem też nie może tego przegapić ::)

Re: Tata przy porodzie

Post: 13 lip 2013, 22:22
autor: misia-misia
Rodziłam w Madurowiczu.
Do szpitala pojechaliśmy ze skurczami, ok 23-24.00. Ja z IP trafiłam na porodówkę. Sama musiałam nieść torbę, bo męża nie wpuścili. Miał naszykowany cały strój. Dla mnie szykowali salę operacyjną (cc).
Podczas gdy leżałam na porodówce i byłam szykowana do cesarki, mój mąż jechał do domu. Byłam w totalnym szoku gdy między skurczami dostałam sms, że kazali mu jechać do domu. Leżałam tam sama, we łzach i skurczach. Dopiero rano tj między 8.00 a 10.00 (nie pamiętam już) mąż mógł przyjechać i był wpuszczony na oddział.
Za tą całą akcję mam wielki żal. Ale było minęło.

Re: Tata przy porodzie

Post: 14 lip 2013, 8:18
autor: martula_87
misia-misia, no to nie za miło.Chociaż jak teraz odwiedzam Age to chyba jest kartka że jak jest cc w nocy to maz partner może oczekiwać na narodziny na korytarzu przed oddziałem.
Jak u mnie zdecydowani o cc w Czmp to mąż stal przed drzwiami i jako pierwszy zobaczył dziecko a później spokojnie był u mnie na chwilę na sali pooperacyjnej.

Re: Tata przy porodzie

Post: 14 lip 2013, 9:51
autor: ppola
Ja rodziłam w Madurowiczu. Ok 6 przyjechałam na porodówkę - odeszły mi wody ale skurczy nie było. Po badaniu odesłali męża do domu "bo jeszcze się zjedzie" a ja na wózek i na porodówkę. Bardzo się cieszę że go nie było bo mi nie "truł" nad głową ze nudzi mu się, ze jest głodny, śpiący itd itp Zadzwoniłam po niego ok. 13- 13:30 - on w tym czasie się zdrzemnął, zjadł i wyszykował a ja brałam kilkakrotnie prysznic, poczytałam, poleżałam aż wreszcie zaczęły sie skurcze. Jak zaczęły sie w miarę regularne to przyjechał. Dzieki temu juz coś sie działo wiec bardzo nie narzekał że nudno ale i tak twierdził ze za wolno to wszystko się dzieje - a efektywnie rodziłam jedynie 4,5h ;) Więc dobrze zrobiłam że wcześniejszych 6h nie był ze mną >D
A co do pomocy - mąż przy porodzie był i to była największa zaleta, bez niego też bym dała radę ale jak ma się wsparcie bliskiej osoby to wiadomo że łatwiej :) Przeciął nawet pępowinę i tu jestem w mega szoku bo na co dzień słabo mu sie robi na widok krwi a tutaj był dzielny :)
A wspomnienia mojego męża z porodu:
- czuł się jakby to wszystko działo się obok, stwierdził że brakuje mu tylko chipsów i piwa ;)
- do tej pory wspomina jak fajnie zmieniałam kolory od blado białego po krwisto czerwony ;;)

Re: Tata przy porodzie

Post: 15 lip 2013, 13:32
autor: Yoanna
Huberta rodziłam w Rydygierze. Pojechaliśmy dzień po terminie - w niedzielę ok 15 bo nie chciałam leżeć w weekend w szpitalu skoro nic się nie działo. Podczas badania na izbie przyjęć okazało się, że sączą mi się wody płodowe. Lekarz zadecydował o wywoływaniu porodu i o 19 byłam już na porodówce podłączona pod oksytocynę. Męża odesłałam do domu. Po trzech godzinach zaczęły się silniejsze bóle. Mąż wrócił i był ze mną na sali przedporodowej, pilnował zapisu KTG i spacerował po korytarzyku, masował plecy itp. Mieliśmy ten komfort, że byliśmy sami. Kiedy o 2 w nocy zaproszono mnie na fotel dla rodzących pielęgniarka zapytała, czy Mąż ma być przy porodzie.. i tak jak wcześniej chciałam (mąż średnio) tak zdecydowałam, że nie chcę go przy fotelu. Miałam super opiekę i babeczki sprawnie kierowały akcją porodową. Gdyby tylko mnie pogłaskał, wybiłabym się z rytmu. Za to M. stał cały czas w drzwiach sali i obserwował z dość bliskiej odległości. Po odcięciu pępowiny zrobił zdjęcie Hubciowi. Po porodzie zostaliśmy sami na ok godzinę w małej salce. Mąż miał łzy w oczach..a to u niego niespotykane zjawisko heh..

Teraz czeka nas drugi poród i mam nadzieję, że będzie wyglądał podobnie..z tym, że w Medeorze.

Re: Tata przy porodzie

Post: 15 lip 2013, 13:44
autor: ava
Yoanna pisze:zdecydowałam, że nie chcę go przy fotelu
Yoanna pisze:Za to M. stał cały czas w drzwiach sali i obserwował z dość bliskiej odległości
Mój Mąż również nie stał przy fotelu, też tego nie chciałam, zresztą już w SR położna przedstawiając zdjęcia porodówki pokazywała, gdzie stoją tatusiowie podczas porodu - w rogu boksu porodowego, jakiś metr za fotelem, żeby nie przeszkadzać położnym. Nawet nie wiem czy położne pozwoliłyby mężowi trzymać mnie za rękę podczas parcia, ale to akurat i tak mnie nie interesowało, wygodniej było mi ściskac nieruchomą poręcz :lol:

Re: Tata przy porodzie

Post: 15 lip 2013, 13:50
autor: ava
misia-misia pisze:Sama musiałam nieść torbę, bo męża nie wpuścili
Beznadzieja, jak wymagać od innych np. ustępowania ciężarnym miejsca, skoro nawet w szpitalu nie można liczyć na taką drobną pomoc. Gdy moja siostra rodziła sama, bez męża (też w Bełchatowie), torbę wzięła od niej pielęgniarka. Poza tym w naszym szpitalu z IP na porodówkę rodząca jest zawożona na wózku inwalidzkim.

Re: Tata przy porodzie

Post: 15 lip 2013, 14:45
autor: grafitowa
misia-misia pisze:Sama musiałam nieść torbę, bo męża nie wpuścili

U mnie za pierwszym razem było tak, że zanim wylądowałam na porodówce (fałszywy alarm), to pielęgniarka powkładała torby na wózek inwalidzki, a ja szłam pieszo, bo dawałam radę (mąż wtedy do mnie dopiero jechał), z kolei za drugim razem mąż był przy mnie i niósł torby, a pielęgniarka wiozła mnie na wózku. To było w MP.

Re: Tata przy porodzie

Post: 17 lip 2013, 8:49
autor: Hekate
He. Ja mało tego, że musiałam iść na własnych nogach, to jeszcze mnie ciągali po różnych oddziałach, bo nie było wolnych miejsc i nie wiedzieli gdzie mnie ulokować :lol: Taki spacerek treningowy - może sposób na przyspieszenie akcji ;;)
A tak poza tym, to nie wyobrażam sobie porodu bez męża. Biedny nawet nie miał gdzie usiąść, ciągle był przeganiany z kąta w kąt, ale dzielnie mnie wspierał. W krytycznym momencie kleszczowania go wyproszono, ale był blisko i zaraz popędził do kącika noworodków. Wrócił jak już byłam "poskładana". Potem z godzinę byliśmy razem z córcią, która wcale nie chciała spać tylko grzecznie się z nami poznawała. Zaskoczył mnie bardzo swoim wzruszeniem na widok młodej i troskliwością :D

Re: Tata przy porodzie

Post: 17 lip 2013, 8:51
autor: malaJu
Hekate, aż mi się przypomniało, jak to z moim było. Faceci czasem są fajni, prawda? ;;)

Re: Tata przy porodzie

Post: 17 lip 2013, 8:56
autor: lmyszka
A ja tak myślę, że przy drugim porodzie chyba będę sama. Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że mąż w sumie mi nie pomógł za bardzo bo nie miał szans. Wtedy kiedy Go potrzebowałam był odesłany do domu a dzwoniłam do niego już z fotela gdy zaczęła się akcja. Wtedy to on mnie tylko wkurzał i lekarzy też :p
Zresztą logistycznie nie mamy co zrobić z Wiktorem, chyba, że urodzę do 16.08.

Re: Tata przy porodzie

Post: 18 lip 2013, 17:40
autor: niesia2708
W pierwszej wersji nie chciałam rodzić z mężem. Po pobycie w szpitalu mi się odwidziało i próbowałam go namówić. Niestety nie ma szans :roll: Twierdzi,że on nie mógłby patrzeć jak ja się męczę :roll: Troszkę mi przykro, ale wiem,że nie robi tego złośliwie. Po prostu taki ma charakter :ymhug:

Re: Tata przy porodzie

Post: 18 lip 2013, 17:45
autor: Malwina
niesia2708, to może siostra by mogła być z Tobą?

Re: Tata przy porodzie

Post: 18 lip 2013, 17:55
autor: niesia2708
Malwina, proponowała :) Zobaczymy jak to wyjdzie.... oby w tym samym czasie nie leżała w drugim szpitalu :-s

Re: Tata przy porodzie

Post: 18 lip 2013, 20:21
autor: misiao1983
A ja chcę, żeby mąż był przy porodzie. Bo przy pierwszym, kiedy też bardzo chciałam, jak może wiecie z innego forum, Adaś się pospieszył i mąż dolecial/dojechał do szpitala o 30minut za późno. Tym razem już mu nie przepuszczę! :P

Re: Tata przy porodzie

Post: 19 lip 2013, 8:27
autor: Kurczak
Mi początkowo było obojętne, czy A. będzie ze mną, czy nie. Zostawiałam tę decyzję Jemu, bo jakoś specjalnie odporny na widoki krwi i tym podobne to On nie jest. Teraz, im bliżej rozwiązania, coraz bardziej czuję, że będę bardzo potrzebować Jego wsparcia. Dlatego ogromnie się cieszę, że dla A. też było oczywiste, że będzie ze mną.

Re: Tata przy porodzie

Post: 20 lip 2013, 21:31
autor: risonia
Ja rodziłam w Koperniku . Akcja zaczęła się o 3 w nocy o 6 byliśmy na izbie z rozwarciem 8 cm , mąż był cały czas ze mną , spacerował , masował plecy , pilnował KTG . Bardzo mnie wspierał , dodawał otuchy . Gdy mnie zabrali na CC stał pod drzwiami zobaczył małą jako pierwszy , był przy jej myciu , ważeniu . Potem był przy mnie , aż nie zasnęłam po CC , był mi bardzo potrzebny , bo byłam przerażona , rozdygotana , było mi zimno , jego obecność pozwoliła mi się uspokoić .

Re: Tata przy porodzie

Post: 29 lip 2013, 18:58
autor: taja
ja rodziłam z mężem. wody odeszły mi ok 1 w nocy. rodziłam w Madurowiczu, do męża napisałam tylko-porodówka, oddzwonił i zapytała, czy ma przyjechać ? :roll: nieeee, wcale się tak nie umawialiśmy....

dopiero po długim czasie dowiedziałam się, że nie chcieli go wpuścić !!! musiał się dosłownie prosić tego ochroniarza na dole, kazał mu dzwonić do (nie wiem jak on ma, ordynator?? że główny) prosił dosłownie, wiedział, że sama nie dam rady.
wpuścili go dopiero po godzinie, mnie zastał zaryczana ze strachu, że się nie odzywa, nie odbiera telefonu, myślałam, że śpi nadal.

dzięki niemu dałam radę. trzymał mnie za rękę, podawał swojej wody, chociaż nie pozwalali mi pić, smarował usta sztyftem, jak mi i tak pękły ścierał krew :mrgreen:
głaskał, miział, o Bożę, nie sadziłam ze w tym momencie mnie nie wyprowadzi to z równowagi :p ale potrzebowałam tego cholernie.
widziałam, że przezywa razem ze mną, przy każdym skurczu razem ze mną wstrzymywał oddech.

chodził po dodatkowe znieczulenie, nawet pomógł mi w momencie jak łożysko się odkleiło :-s mi w tym momencie zrobiło się czarno przed oczami, a położna zamiast ogarnąć temat, dała mu ręcznik papierowy do ręki :-ss

po końskiej dawce środka znieczulającego (bóle krzyżowe) poszłam spać, pamiętam jak mówiłam "zostań, bo się boję że się nie obudzę" 8-} siedział. sam była padnięty jak ja.

ja przy tych mocnych skurczach kucałam. on mnie podnosił. kucałam i podnosił. kucałam i podnosił. chyba z 3h...
widział jak się ze mnie sączyły wody, brudne...

na dzień dzisiejszy uważam go za mojego bohatera.

pępowiny nie przeciął. płakał razem ze mną ze szczęścia, o rety, jak sobie przypomnę....


jak mały leżał już na mnie powiedziałam do męża
-kotek usiądź, zemdlejesz
położne na to
-kobiety to jakieś dziwne są, w takim momencie nawet myślą o chłopie :lol:

a teraz pyta co piszę, że mam łzy w oczach. :lol: powiedziałam mu, a on
-uważam, że każdy mężczyzna powinien w tym momencie być. do pomocy i wsparcia.

Re: Tata przy porodzie

Post: 29 lip 2013, 19:13
autor: szaraczarownica
Tak a propos latania po znieczulenie, to ja się cieszę, że w Madurowiczu ojcowie nie mogą być przy cc, bo mój mąż nie potrafi się bić o swoje, rozpychać łokciami, często godzi się na wszystko w milczeniu, chociaż potem się przyznaje, że miał ochotę zaprotestować. Był moment, gdy, pomimo leków przeciwwymiotnych podanych jeszcze na mojej sali tuż przed zabiegiem, mnie się zrobiło strasznie niedobrze na stole, więc szybko ogłosiłam to ogółowi zgromadzonych, ale sił nie miałam, bo oszołomiona byłam, więc udało mi się tylko wyszeptać. Usłyszała mnie tylko pielęgniarka asystująca i szybko przekazała anestezjolog. Gdyby zamiast niej siedział mój mąż, to nie wiem jak by to się skończyło, bo działając w sumie błyskawicznie i tak lek podali w ostatniej chwili.

Re: Tata przy porodzie

Post: 29 lip 2013, 19:46
autor: misiao1983
taja wzruszające jest to co napisałaś.

Re: Tata przy porodzie

Post: 30 lip 2013, 7:57
autor: zbroziu
taja, piękne jest to co piszesz :) każda kobieta marzy o takim wsparciu!!!

Re: Tata przy porodzie

Post: 30 lip 2013, 9:58
autor: Myski
taja super ::) Twój mąż to wzór do naśladowania.

Re: Tata przy porodzie

Post: 30 lip 2013, 12:44
autor: MadMar
taja, bardzo wzruszające :)
chociaż i ja jestem niesamowicie dumna i zaskoczona postawą mojego Męża.
Zadzwoniłam do niego koło 20 z informacją, że być może dziś się zacznie, o 23 zadzwoniłam ponownie żeby się zbierał. Przyjechał jak na skrzydłach, był taki podekscytowany. Podobnie jak u taja,
taja pisze:ja przy tych mocnych skurczach kucałam. on mnie podnosił. kucałam i podnosił. kucałam i podnosił. chyba z 3h...

kiedy zaczęłam mieć bóle krzyżowe podtrzymywał (bo zdarzało mi się omdleć i miałam zawroty głowy)

aż na koniec, kiedy już nie miałam siły parł ze mną przytrzymując mi głowę, chłodząc twarz wodą.
Bardzo mnie to mobilizowało, szczególnie kiedy krzyczał, że już widać główkę, że ona już jest (ze łzami w głosie), że jeszcze tylko trochę i będzie z nami, poprawiał kiedy nabierałam powietrza do policzków, a nie brzucha

smyrał po buzi, rękach, dawał wodę
wiem, ze było łatwiej dzięki jego pomocy
nigdy mu tego nie zapomnę:)

Re: Tata przy porodzie

Post: 30 lip 2013, 12:51
autor: Patrycja11
zbroziu pisze:taja, piękne jest to co piszesz :) każda kobieta marzy o takim wsparciu!!!

Myski pisze:taja super ::) Twój mąż to wzór do naśladowania.


generalnie moim zdaniem to zupełnie naturalna reakcja każdego mężczyzny. Mój też był ze mną (jak już go wpuścili) też trzymał mnie za rękę, kazał się kłaść na sobie jak już wstawałam z łóżka (chociaż kompletnie nie chciałam) wisiałam na nim, ściskałam rękę i jak Gabryś się urodził płakałam razem z nim. W sumie to mąż mój zaczął płakać i mnie sprowokował.

Nie wyobrażam sobie, że miałoby być inaczej. Zrobił ze mną to dziecko, to niech ze mną spróbuje urodzić. Niech zobaczy jaka ciężka to robota.

Ja jestem wdzięczna że był wtedy ze mną. Samej byłoby mi ciężej 1000 razy.

Ale dla mnie to bardzo naturalny proces, nie widzę w tym żadnego bohaterstwa.

Re: Tata przy porodzie

Post: 30 lip 2013, 15:12
autor: Myski
Ja nie wiem jak zachowa się mój mąż, bo poród dopiero przed nami. A słyszało się już o różnych reakcjach - począwszy od tego, że na porodówkę nie wejdzie (z różnych przyczyn), poprzez omdlenia, wyjście z sali itp. Może i większość mężczyzn jednak reaguje właściwie (racja,
Patrycja11 pisze:
Zrobił ze mną to dziecko, to niech ze mną spróbuje urodzić
ale na pewno takie zachowanie, jakie zaprezentował mąż taji zasługuje na coś pozytywnego ::) Tak jak i wszystkie pozytywne zachowania mężów/partnerów wszystkich forumek.

Re: Tata przy porodzie

Post: 30 lip 2013, 16:36
autor: niesia2708
Ze mną rodziła moja siostra. I jestem jej za to wdzięczna. Tak na prawdę przyjechała w ostatnim momencie (wcześniej położne twierdziły,że daleka droga przede mną) i była ze mną ostatnie pół godziny porodu, ale bardzo się cieszyłam,że trzymała mnie za rękę. Mąż czekał za drzwiami bloku porodowego. A później oboje asystowali przy szykowaniu Karolinki i czekali na mnie na sali.

Re: Tata przy porodzie

Post: 30 lip 2013, 16:54
autor: taja
:) ten dzień był na prawdę nieziemski. ale owszem tez chciałam, żeby wiedział jak to boli. było wzruszająco ojj i to bardzo.
Patrycja11 pisze:generalnie moim zdaniem to zupełnie naturalna reakcja każdego mężczyzny
niestety nie, nie zawsze słyszę, że mężczyzna tak pomaga. a powinien, przecież na świat przychodzi jego dziecko.

Re: Tata przy porodzie

Post: 26 sie 2013, 12:41
autor: Kurczak
Jednego jestem pewna. Gdyby nie wsparcie Adama, nie wspominałabym dnia porodu tak miło. Mimo że na początku ciąży nie byłam pewna, czy chcę, to jednak z każdym kolejnym tygodniem czułam coraz większą potrzebę Jego bliskości w tym dniu. Oczywiście, gdyby On stwierdził, że nie, nie naciskałabym, bo uważam, że takiej decyzji nie można na nikim wymóc siłą.
Pierwszym momentem, w którym doceniłam Jego spokój i opanowanie, były skurcze jeszcze w domu. Ja się już wtedy nakręcałam myślą o zbliżającym się wydarzeniu, Adam zachował się jak facet - pomógł mi w łazience, spakował wszystkie rzeczy i dokumenty, nakarmił kota, wyszedł z psem, pozamykał okna. Gdzie ja bym o czymś takim pomyślała. Początki w szpitalu też wymagały Jego pomocy czysto praktycznej - nie wiem czy między skurczami dałabym radę wypełnić tyle papierów. Dzięki Niemu zostało mi tylko złożenie autografów w odpowiednich miejscach. Natomiast w kolejnych fazach porodu potrzebowałam wsparcia emocjonalnego. To też mi zapewnił, zanim właściwie zdążyłam Mu powiedzieć czego oczekuję. Między skurczami głaskał mnie po głowie i przytulał, w trakcie skurczy (jeszcze przed znieczuleniem) podtrzymywał i pilnował, żebym ścian nie pogryzła. Dodawał otuchy, uspakajał, przekonywał, jaka jestem dzielna. Relacjonował, że widać już główkę, a potem uszka, a potem szyjkę. Jednego momentu nie zapomnę do końca życia. Jeden z gorszych skurczy, wyłam już z bólu jak zarzynany prosiaczek. Popatrzyłam wtedy na mego Męża - miał tyle współczucia w oczach, że chyba mój ból był dla Niego cięższy do zniesienia niż dla mnie samej. Dla mnie ten moment była najbardziej wzruszający w ciągu całego porodu i stanowi cenniejszy dowód miłości Adama niż tysiąckrotnie wypowiedziane "kocham cię". Na pewno ten dzień wyjątkowo scalił nasz związek.
Po porodzie to też Adam wziął wszystkie obowiązki na siebie. On się uczył przewijać, kąpać i ubierać, On też przez pierwszy dzień wszystko wokół Dianki robił. Ja musiałam brać korepetycje od Męża, więc póki co On sobie z tymi kwestiami lepiej radzi :). Poród dał nam ukochaną Córeczkę, ale okazał się też wspaniałą okazją do umocnienia związku. Wiedziałam to już wcześniej, ale tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że mam najcudowniejszego Męża na świcie :)

Re: Tata przy porodzie

Post: 26 sie 2013, 12:57
autor: Malwina
Kurczak, powinnaś pisać powieści. No wzruszyłam się bardzo :)

Re: Tata przy porodzie

Post: 26 sie 2013, 13:03
autor: malaJu
Kurczak, bo się popłaczę przez Ciebie, Paskudo ;)
Super, że miałaś takie wsparcie! A tak się Adam kiedyś zarzekał, że dzieci to samo zło ;) Fakt, ale cudze :D

Re: Tata przy porodzie

Post: 26 sie 2013, 13:39
autor: Emi
Kurczak, aż się wzruszyłam jak przeczytałam Twój post :-)

a tak przy okazji to zmień sobie suwaczek ;)

Re: Tata przy porodzie

Post: 26 sie 2013, 14:09
autor: szaraczarownica
malaJu pisze:A tak się Adam kiedyś zarzekał, że dzieci to samo zło ;)

I że nigdy przenigdy nie zmieni pieluchy z kupą, bo ma odruch wymiotny. I nie chciał przyjąć do wiadomości, że oczywiście, że zmieni ;)

Re: Tata przy porodzie

Post: 26 sie 2013, 15:05
autor: Kurczak
malaJu pisze:Kurczak, bo się popłaczę przez Ciebie, Paskudo ;)
Super, że miałaś takie wsparcie! A tak się Adam kiedyś zarzekał, że dzieci to samo zło ;) Fakt, ale cudze :D


A płacz, sama się wzruszyłam, pisząc to ;)
Adam zdania nie zmienił. Dalej uważa, że dzieci są fajne, ale od pewnego momentu życia, tak gdzieś od 2 roku. I tak jest postęp, bo kiedyś chciał, żebym Mu urodziła szesnastolatkę ;). Etap niemowlęctwa uważa za niezbędny do osiągnięcia celu, dlatego też dzieckiem się zajmuje. A teraz w końcu z czystym sumieniem może powiedzieć, że dalej uważa noworodki za brzydkie, nie musząc wcześniej wysłuchiwać po raz tysięczny formułki: "poczekaj, zobaczysz, będziesz miał swoje to zmienisz danie". ;)

szaraczarownica pisze:I że nigdy przenigdy nie zmieni pieluchy z kupą, bo ma odruch wymiotny. I nie chciał przyjąć do wiadomości, że oczywiście, że zmieni ;)


Nigdy nie mówił, że nie zmieni. Owszem, odruch wymiotny ma, i w tej kwestii nic się nie zmieniło. Po prostu go zwalcza.

Re: Tata przy porodzie

Post: 26 sie 2013, 15:36
autor: szaraczarownica
Mówił na pierwszej Waszej wizycie u nas po urodzeniu Stasia. Jacek też to pamięta :p Potem wolałam nie poruszać tematu, więc nie wiem co na ten temat sądził przed porodem ;)

Re: Tata przy porodzie

Post: 26 sie 2013, 16:39
autor: ava
szaraczarownica pisze:I że nigdy przenigdy nie zmieni pieluchy z kupą, bo ma odruch wymiotny
Wiecie co, jak zmieniam młodemu zakupkaną pieluchę, to nie powiem, żeby sprawiało mi to radość, jednak nie roztkliwiam się nad tym, traktuję to zadaniowo i już. Ale gdy ostatnio przy zmianie takiej pieluchy Mąż zawołał mnie, żebym oceniła czy zawartość nie wygląda jakoś dziwnie (a wyglądała raczej standardowo 8-) ) to jak luknęłam, też miałam odruch wymiotny. Widocznie co innego jak czowiek robi to sam, a co innego, jak stoi z boku i się przygląda :p
Sorki za OT ;;)

Kurczak, super, że Twój mąż tak świetnie się spisał ::)

Re: Tata przy porodzie

Post: 15 cze 2017, 8:21
autor: martonia
Mój Mąż był ze mną w sobotę od okolo południa, spacerowal ze mną, po korytarzu i wspierał, gdy łapały coraz silniejsze skurcze. Na szczęście wysłałam go na obiad w międzyczasie. Ja niestety miałam chwile słabości, płakałam, a on wspierał. Jak zabrali mnie na porodówkę to zgarnął torby i siedział przy mnie, od czasu do czasu pytałam jak tam ktg, żeby pilnował. Wyproszony został jedynie, jak podawano mi znieczulenie, dobrze, że był i przeczytał za mnie papiery, bo ja nie skupiłabym się na tym. Trzymał mnie za rękę do momentu, aż się rozkręciło. Przeciął pepowine. Teraz twierdzi, że zaskoczyłam go ile miałam sił i jak dobrze współpracowałam z ekipą porodową :) mam szczęście, że mój mąż jest taki cierpliwy i opanowany :)