autor: szaraczarownica » 02 cze 2013, 19:02
Dużo mówi się o depresji poporodowej lub o Baby Blues, ale nie o depresji, która dopada ciężarne w trakcie tych 9 miesięcy, które przynajmniej z zalożenia powinny być czasem wielkiego spokoju i braku zmartwień.
Mnie dopadła na przełomie kwietnia i maja, czyli gdzies pomiędzy 18, a 22 tygodniem. Może wpłynęła na to przeprowadzka i remont, a co za tym idzie stres, nerwy i spięcia na tle "odcień farby nr 701, czy 702" lub "ten róż jest za mało różowy". Dobijało mnie to, że jestem zdrowa, mam dwie ręce, dwie nogi, więc dlaczego nie mogę malować sufitu, przenieść z mężem wanny. Dobijało mnie poczucie bezużyteczności. Poza tym moja mama, która lubi się obrazić w najmniej odpowiednim momencie, akurat się do mnie nie odzywała. Efekt był taki, że mój mąż i tata remontowali, a ja siedziałam na kanapie i całe dnie ryczałam. A jak uświadamiałam sobie, że gdybym chciała coś sobie zrobić, to po mnie nikt nie będzie płakał, ale będą płakali za tymi małymi rączkami i nóżkami, które są dodatkiem do mnie, to ryczałam jeszcze bardziej. I tak się nakręcałam. Nie za bardzo widziałam wyjście z tej sytuacji.
Aż w końcu tak szybko jak przyszło, tak sobie to wszystko poszło. Taki Baby Blues ciążowy.
A jak było u Was? Miałyście w ciąży taki trudniejszy okres?