Fuente, powiem tak. Moje dzieci mają oryginalne imiona. Urszula budzi zachwyty, Leonard nie. Czy żałuję? Hmmm, załuję, że Leoś nie jest jednak Brunonem, ale w sumie patrząc na trudną odmianę tego imienia (Bruna? Brunona? etc.) to jednak lepiej się stało. Czy dałabym bardziej popularne? Nie. Ja zawsze byłam jedyną Julią w szkole, dopiero po moich studiach zaczął się bum na małe Julki. Lubiłam to, że byłam wyjątkowa, że nikt nie musiał mnie wołać po nazwisku, by było wiadomo, że o mnie chodzi
Zresztą, mam zawsze kłopot w pracy, gdy mam dwie osoby w grupie o takim samym imieniu i staramy się to jakoś rozwiązać ksywkami itp.
Ja bym szła w tego Ryśka i tyle. Mam jednego w szkole i żyje chłop nie najgorzej. Mam też: Staśków, Franków, Antków (choć to częste imiona), ale jest i Klaudiusz, i Lew, i Marceli a nawet Kosma. Wolę to niż 4 Kubusiów w jednej klasie, jak ma to miejsce w 2a...