Strona internetowa szpitala:
http://usk4.umed.lodz.pl/index.htmlMieliście do czynienia z tym szpitalem? Leżeliście z dzieckiem na oddziale? Leczycie się w przychodni? Opisujcie swoje doświadczenia.
Ja zacznę. Niestety.
Mój synek w miniony wtorek zaczął wymiotować dziwną wydzieliną - mieszaniną mleka, śluzu i smarków. Była tego ogromna ilość i zatkała mu całą jamę ustną i nosową. Stoczyłam mniej więcej 15-minutową walkę o każdy jego oddech do przyjazdu pogotowia. Myślałam już, że go stracę. Pogotowie zabrało nas na Sporną, gdzie okazało się, że Staś ma śródmiąższowe zapalenie płuc. Zostaliśmy przyjęci na oddział VIII.
Pobyt na oddziale troszkę różni się od tego, który znałam z własnego doświadczenia szpitalnego. Obchód jest tylko pielęgniarski. Lekarze prowadzący wpadają indywidualnie do swoich pacjentów, czasami w obstawie studentów, w godzinach porannych. Dzięki takiemu rozwiązaniu już na obchodzie lekarskim można zadawać masę pytań i po prostu "truć du**" lekarzowi
Na opiekę zarówno lekarską, jak i pielęgniarską absolutnie nie mogę narzekać. Sam oddział nie rozpieszcza luksusami, ale da się przeżyć. W salach są 2-3 łóżka dla dzieci, czasami jedna kozetka dla rodzica. Za pobyt mamy lub taty na krzesełku nie trzeba płacić, kozetka kosztuje 15 zł za dobę - pierwszeństwo mają matki karmiące piersią. Oczywiście można sobie rozłożyć własną karimatę, ale wtedy jest się zrywanym przed 6, żeby nie przeszkadzać we wszystkich czynnościach pielęgnacyjno-leczniczych. Chociaż trzeba przyznać, że na tym oddziale i tak spania to za bardzo nie ma. Duża ilość dzieci jest podłączana na noc do pulsoksymetrów, które na tych malutkich rączkach i nóżkach działają bardzo nieprecyzyjnie i często włącza się alarm, przy którym ciężko jest spać. Wystarczy, że Staś zacznie się przeciągać przez sen, a saturacja ponoć mu spada poniżej alarmowego poziomu 84. Ponoć, bo tak naprawdę raczej nie, tylko urządzenie ma przekłamany wynik.
Jedyne co, do czego mogę się przyczepić, to żywienie i odwiedziny. Małe dzieci, które są na mleku modyfikowanym lub preparatach mlekozastępczych nie mogą być żywione bez nadzoru. Butelkę z mlekiem przygotowują dietetyczki w godzinach swojej pracy, a później pielęgniarki. Karmienie jest co 3 godziny, co nie dla każdego dziecka, a w zasadzie rodzica, jest takie proste. Nasz synek je co 2-2,5 godziny. Na szczęście będąc stanowczym da się wyegzekwować godziny karmienia według widzimisię dziecka, a nie na rozkaz. Przy dłuższym pobycie cała ekipa już bez większych "ale" akceptuje częstsze karmienia. Oficjalnym powodem dawkowanie mleka jest brak odpowiedniego miejsca do przygotowywania posiłków. Nieoficjalnym, co wydedukowałyśmy z mamą towarzysza niedoli mojego dziecka, jest próba kontroli spożywanych pokarmów, a dokładniej czy jest to zgodne z normami producenta danego mleka. Na naszej sali leży trzecie dziecko, które mama karmi 7 miarkami mleka na 90 ml wody
Akurat jak ich przywieźli ze Stasiem nocował mój mąż i aż szczęka mu opadła jak to usłyszał. Pielęgniarce też
Za to nie ma problemów z żadnym mlekiem lub innym preparatem. Stanisław je Bebilon Pepti 1 z dodatkiem Nutritonu i dokładnie takie mleko dostaje. Nie ma również problemów z dodatkami. Witaminę D dostaje "oddziałową", ale ponieważ chcemy stosować BioGaię zamiast innych probiotyków, to podajemy ją samodzielnie i nikt nie zgłasza zastrzeżeń. Trzeba tylko o tym poinformować i musi się to znaleźć w karcie. Nieoficjalnie podajemy również niemiecki Sab Simplex, ale to uzgodniłam z jedną lekarką, w karcie nie ma żadnej wzmianki i dajemy na własną odpowiedzialność. Gdybyśmy chcieli podawać oficjalnie, to by dostał polski Bobotic z zapasów szpitalnych.
Drugim minusem są odwiedziny. U dziecka może przebywać tylko jedna osoba na sali. W przypadku Stasia, którego łóżeczko pali w dupkę jest to absolutnie niemożliwe. Dopóki nie przyjdzie ktoś, kto przejmie ode mnie dziecko, nie jestem w stanie przygotować się do wyjścia. Dopiero jak ktoś go ode mnie odbierze mogę nas spakować. Poza tym muszę zrelacjonować co się działo (jakie badania go czekają, czy była kupka, czy ulewał). W związku z tym toczymy nieustanne boje z niektórymi pielęgniarkami. Mieliśmy również starcie z panią ordynator (koszmarna baba
). Również ta niedogodność przy odrobinie "wyszczekania" jest do obejścia.
Na oddziale jest jedna ubikacja (koedukacyjna) i jeden prysznic. Do dyspozycji jest czajnik elektryczny, lodówka i glukoza do przepajania dzieci. Można używać własnych butelek do karmienia. W sali znajduje się przewijak i wanienka do kąpieli dziecka.
Pobytu jeszcze niestety nie zakończyliśmy, dzisiaj z synkiem nocuje mąż. Jeśli będę wiedziała coś nowego o oddziale, to dopiszę.