Zdarza się, że dziecko/dorosły złapie chorobę, która podlega zgłoszeniu do Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Zgłoszenie takie laboratorium, lekarz, czy szpital robi automatycznie, ponieważ taki obowiązek nakłada na nich ustawa.
Tu jest cała podstawa prawna i wykaz chorób http://www.nfz-szczecin.pl/n-1709-2.htm (ja wiem, że to dotyczy województwa zachodniopomorskiego, ale nie znalazłam innego źródła zarazem tak rzetelnego i przystępnego w odbiorze)
Na liście są takie choroby jak malaria, czy cholera, ale również pneumokoki, odra i ospa wietrzna. No i niestety dla nas ta nieszczęsna salmonella.
Jakie jest postępowanie w przypadku wirusów nie wiem, ale w przypadku bakterii dostaje się wezwanie do stawienia się w sanepidzie (w naszym przypadku był dopisek z prośbą o kontakt telefoniczny). Tam pracownik wypełnia wywiad chorobowy (u nas przez telefon) i mówi co trzeba zrobić dalej. My mieliśmy odczekać 10 dni po zakończeniu antybiotyku i potem zebrać 3 próbki stolców z 3 kolejnych dni, opisać to dokładnie łącznie z godziną i zanieść do laboratorium. 10 dni minęło w poniedziałek, więc od wtorku moglibyśmy zbierać, ale laboratorium przyjmuje materiał do 10 i nie jest czynne w piątek, a nam właśnie tak by wypadał termin przekazania próbek. Więc będziemy zbierać od piątku i w poniedziałek mąż zawiezie. Oczywiście zawieźć trzeba do nich. Mam gorącą nadzieję, że na tym zakończy się nasza przygoda z salmonellą, bo słyszałam już o przypadkach, że sanepid się potem jeszcze dłuuugo czepiał. My mamy jeszcze to szczęście, że badają tylko Stasia, bo na wizycie kontrolnej usłyszałam od lekarki, że zazwyczaj przetrzepują równo całą rodzinę. Jeśli ktoś pracuje w gastronomii, to ma przerąbane. Mnie dokładnie wypytywano, czy aby na pewno nikt nie ma kontaktu z żywnością zawodowo.
Mam nadzieję, że nikomu się ten temat nie przyda. Ale jeśli ktoś dostanie wezwanie, to przynajmniej częściowo będzie mógł się czuć uprzedzony, bo ja kompletnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać, więc adrenalina skoczyła mi bardzo mocno.