autor: Audiolka » 24 cze 2018, 21:13
W styczniu okazało się, że mam boreliozę. Kleszcz mnie ugryzł gdy miałam jakieś 10 lat, rumienia nie było - tego jestem pewna. Leczę się u dr Buciak, tylko zioła/suplementy. Były bóle stawów - ból w takiej postaci, że wyłam, były ataki podobne do rwy kulszowej, były non stop przeziębienia, było zapominanie, było rozdrażnienie, był problem z komunikacją, z normalnym funkcjonowaniem w świecie, było bardzo źle. Myślałam już o tym, żeby zakończyć fotografię - i nagle wszystko przeszło. Suplementy działają, zioła, z których większość się śmieje działają. Nie faszeruje się chemią. Czuję się rewelacyjnie. Objawy zniknęły.
Dwa tyg temu okazało się że Wojtek tez ma borelię, wyszło na biorezonansie - także nie miał rumienia. Ma jeszcze więcej koinfekcji niż ja. Od razu kierunek do dr Buciak - jesteśmy na nalewkach. Jednak nie to jest najistotniejsze. Najważniejsze jest to, że moje dziecko uważane było za niegrzeczne, wyszukiwano u niego autyzmu, agresji z powodu złego wychowania bla bla bla, a ja po prostu czułam, wiedziałam, że coś jest nie tak. Kleszcz ugryzł go gdy miał 5 lat, od tego momentu zaczęły się problemy- z koncentracją, adaptacją, nauką, skupieniem, problemy w szkole. U niego objawiło się to w bardzo potężnym neurologicznym stopniu. Po rozmowie z dr Buciak wiem, że to borelia jest główną przyczyną takich zachowań.
Pominę już moje zdanie na temat tego nagłego wykrywania boreli u wszystkich, bo brak mi kieszeni na noże.
Gdzie są kobiety, tam jest zamieszanie