Dostałam na rocznicę ślubu od męża kołdrę obciążeniową. Totalne zaskoczenie. Miałam ostatnio problemy ze snem, jak depresja przygasła, to nerwica się uaktywniła i mąż pomyślał sobie, że spróbuje mi pomóc
Śpię pod nią od piątku i widzę efekty (głównie dzięki monitoringowi snu z MiBanda). Głęboki sen wydłużył się o jakieś 20 minut. Niby niewiele, ale biorąc pod uwagę, że o jakąś godzinę skrócił mi się czas snu, to naprawdę sporo. Budzę się wcześniej, co jest dużym plusem, bo wcześniej ciężko było mnie zwlec przed 10. Podczas zasypiania zespół niespokojnych nóg zszedł do totalnego minimum.
Jak Staś wróci z kolonii, to będziemy robić eksperymenty na nim, chociaż moja kołdra jest dużo za ciężka dla niego (ale przed wyjazdem wytrzymał), możliwe, że dostanie swoją, żeby też lepiej spał.
Może ktoś też ma doświadczenia z kołdrami obciążeniowymi?