Cesarskie cięcie

Wszystko, co wiąże się z tym wyjątkowym czasem - objawy, przebieg i opieka poporodowa

Cesarskie cięcie

Postautor: Emi » 28 paź 2012, 9:35

Coraz więcej matek świadomie decyduje się na poród przez CC. Zapraszam do dyskusji wszystkie zwolenniczki i przeciwniczki tej metody rodzenia.


Ja skopiuję swoje opisy z innego forum, bo pisać mi się nie che :-)

Adaś - 20 maja 2009
Niestety nie będzie to wesoła opowieść o super fajnym i krótkim porodzie. Trafiłam do szpitala ze skierowaniem znów z powodu mojego małowodzia. Zostałam przyjęta do szpitala Madurowicza we wtorek rano 19 maja 2009 (czekałam 2,5 godziny na przyjęcie :zly: ). Po zbadaniu pani ordynator stwierdziła, że następnego dnia będę miała robiony test okstocynowy (wywołanie skurczów i sprawdzanie wydolności łożyska).
W środę rano 20 maja, około 5, zobaczyłam, że odchodzi mi czop śluzowy. Godzinę później dostałam już skurczy. Początkowo myślała, że to tylko zaparcie, ale skurcze nasilały się i były coraz bardziej regularne. Nie wiem czemu, ale wszyscy lekarze na obchodzie bardzo się z tych skurczy ucieszyli (ja nie bardzo, bo trochę bolało). Chwil po obchodzie trafiłam na porodówkę. Niestety mój mąż był w tym czasie na konferencji w Szklarskiej Porębie, rodzice i teściowie w pracy, więc cały poród byłam sama :( :( :(
Na początku było całkiem znośnie, leżałam sobie pod ktg na dosyć wygodnym łóżku. W miarę upływu czasu skurcze się nasiliły i były już nie do zniesienia :cry: Co chwila mnie ktoś badał, lecz stwierdzili tylko, że jest pełne rozwarcie, ale główka nie schodzi w dół :( No i tak mnie trzymali na tym łóżku, a ja już prawie na kolanach błagałam o jakieś znieczulenie. Oczywiście nic nie dostałam. Po pewnym czasie pojawiły mi się skurcze parte, ale główka nadal była wysoko. Podłączyli mi kroplówkę, która nic nie dała, poza tym, że popękały mi kolejne żyły. Po 1,5 godzinie skurczy partych, podczas których nie mogłam przeć (ból nie do zniesienia), lekarz podjął decyzje o cięciu.
Było to dla mnie jak wybawienie. Już nie mogłam nawet myśleć o niczym, ból był tak ogromny, że prawie tam mdlałam.
Na sam koniec dostałam ogromnego ciśnienia (170/90) i wszyscy zaczęli wokół mnie biegać jak poparzeni. "W trybie pilnym" przewieźli mnie na sale operacyjną. Tam lekarz próbował mnie znieczulić. Próbował, bo jakoś mu to nie wychodziło i trafił dopiero za 3 razem. Ja nie byłam w stanie nawet sama zejść z łóżka i darłam się aby się pospieszył z tym znieczuleniem, a on sobie urządzał jakieś polityczne żarciki. Myślałam, że go rozszarpię
Jednak już po chwili znieczulenie zaczęło działać i po kilkunastu minutach zobaczyłam swojego malucha.
Niestety okazało się, że przesz to zwlekanie z cesarką Adaś ma krwiaka podokostnowego. Ponoć to się wchłania, ale ten krwiak jest na tyle duży, że musi być pod opieką poradni chirurgicznej :(
Po porodzie przewieźli mnie na salę pooperacyjną i już po 19 godzinach byłam na nogach. O 9 rano przewieźli mnie na oddział noworodkowy i już zaczęłam sobie chodzić. O 10 rano przywieźli mi Adasia i od tego momentu był już ze mną. :) (z wyjątkiem pierwszej nocy, wtedy był pod opieka położnych).
Niestety położne nie były zbyt pomocne, nie pokazywały mi jak karmić mimo moich próśb, generalnie nas olewały. Gdyby położne były bardziej pomocne i "dostępne" to może karmiłabym piersią a niestety skończyło się na butelce.

Ania - 12 maja 2012
W poniedziałek 7 maja, po wizycie u mojej gin, zostałam skierowana do CZMP z nadciśnieniem. Poleżałam sobie do czwartku, zrobili mi badania i wypuścili. Zdążyłam wrócić do domu, zrobić pranie, w planach miałam jeszcze mycie okien ale czasu brakło. W piątek koło południa zaczęła boleć mnie głowa. Nie pomogły okłady ani duża dawka paracetamolu. Spać też nie mogłam. Przez ten ból głowy przegapiłam rozpoczynające się skurcze. O tym, że zaczynam rodzić uświadomiłam sobie dopiero o 2 w nocy, kiedy to zaczęły mi odchodzić wody. Niewiele myśląc wpadłam do łazienki akurat w momencie kiedy mój szanowny małżonek mył zęby. Mina męża, który na golasa myje zęby a ja ze stoickim spokojem oświadczam mu, że odeszły mi wody i powinien się szykować do szpitala – bezcenna. Wygoniłam męża z łazienki, a sama postanowiłam wziąć prysznic. Po krótkiej chwili przyszli zaspani teściowie a ja kończyła dopakowywać torbę do szpitala. Teść został z Adasiem a teściowa odwiozła nas na IP. W aucie skurcze były już dość bolesne.
Około 2.30 dotarliśmy do CZMP, zostałam zbadana i odesłana na porodówkę na 3 piętro. Tam położyłam się na łóżku i podpięto mi ktg. I tak sobie leżałam zwijając się z bólu i czekając na męża – dość długo. Później okazało się, że na izbie przyjęć kazali mu jechać do domu, bo cała akcja miała jeszcze długo potrwać. Na szczęście Ł się nie dał i jakoś do mnie dotarł na górę, a teściową odesłaliśmy do domu.
Skurcze były już naprawdę bolesne i chciałam sobie trochę pochodzić ale niestety musiałam leżeć aby „pępowina nie wypadła”. Gdy skurcze były już regularne i rozwarcie odpowiednie dostałam lewatywę, po której miałam dostać znieczulenie. W tym momencie przy każdym skurczu już wyłam z bólu a mój mąż biedny nie wiedział co się dzieje. Próbował mnie rozśmieszać ale niewiele to pomagało. Na dodatek cały czas potwornie bolała mnie głowa i nie mogłam się skupić na prawidłowym oddychaniu. Po lewatywie położna zaniepokoiła się, że aż tak mnie boli i posłała po lekarkę. Po badaniu okazało się, że rozwarcie się mocno powiększyło ale ból jest umiejscowiony w miejscu blizny po poprzednim cięciu. Ponieważ nie mogli mi zrobić USG (chyba nie mieli akurat sprzętu, ale nie jestem pewna czy dobrze zrozumiałam) podjęto decyzję o natychmiastowej cesarce z obawy o pęknięcie owej blizny po cc. Decyzję przyjęłam z wielką ulgą, ponieważ już nie mogłam z bólu wytrzymać. Czas do znieczulenia wydawał mi się wiecznością. Sama operacja przebiegła bardzo szybko, wszystko sobie dokładnie obejrzałam w lampach (nie takie to drastyczne jak się by wydawało) i o 5.40 moja kluseczka pojawiła się na świecie - waga 3400 g, długość 52 cm. Po kilku chwilach położna ją przyniosła i przytuliła do mojego policzka. Od razu w oczy rzuciła mi się jej bujna, czarna czupryna zupełnie tak jak u starszego braciszka.
Po zszyciu przewieziono mnie na oddział, z którego dwa dni wcześniej byłam wypisana. Mąż pojechał do domu a ja próbowałam przez t 12 godzin odpocząć.
No i tyle. Sam poród nie był taki zły gdyby nie ten ból. Skończyło się cesarką ale przeczuwałam, że tak będzie.
Generalnie opieka i położne w CZPM zdecydowanie lepsze niż w Madurowiczu.
ObrazekObrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Emi
Administrator
 
Posty: 3344
Rejestracja: 28 paź 2012, 9:18
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 19 times
Been thanked: 41 times

Re: Nasze wspomnienia porodowe

Postautor: misia-misia » 28 paź 2012, 19:38

Moje wspomnienia z porodu.
Miałam przyjemność rodzić Majeczkę w Madurowiczu.
Mimo małych "minusów" polecam ten szpital.
Termin porodu miałam na 12.01. A że miałam wskazanie do cc cierpliwie czekałam na termin. Nie zgłosiłam się wcześniej z powodu pewnego obrotu sprawy. A później stwierdziłam, że już poczekam do czwartku i rano się zgłoszę na IP. Niestety moje dziecię zadecydowało inaczej. Środa 11.01 -wieczorem pojawiły się skurcze. Rozmawiałam z koleżanką na gg a skurcze się nasilały. To ona naciskała, że już rodzę i żeby jechać. Ja bym pewnie jeszcze poczekała ;) Torba pod pachę i na IP. A że była 22.00/23.00 no to wiadomo... nie chce się już o tej porze pracować... Na szczęście była jedna miła pielęgniarka/lekarka/położna - sama nie wiem. Do tego jakaś awaria z komputerem lub też pani nie nadążała za technologią i 5 razy powtarzała i wpisywała adres zamieszkania.
Potem pierwsze Ale. Mnie wysłali na górę na porodówkę a męża... do domu. Za to mam żal wielki. Teraz inaczej bym postąpiła. A wtedy w skurczach czekałam na męża, który mi napisał, że odesłali go do domu. No trudno. Sama sala porodowa i oddział super. Każda rodząca w osobnym pokoju. Duże łóżko porodowe, czysta jasna salka. Przytłumione światło. Kiedy leżałam na porodówce panował nieziemski spokój, bo byłam tylko ja i jedna rodząca w salce obok. I świecąca w półmroku choinka na korytarzu...I prószący śnieg za oknem...
Miałam rozwarcie na 1cm, wody nie odeszły. Podłączono mi oksytocynę.A mnie ogarnął strach, ciekły łzy, że to już i że jestem tu sama bez męża. I modliłam się, by mnie szybko zabrano na cc.
Później wszystko szło lawinowo. Przygotowanie, cewnikowanie, ktg i na salę operacyjną. Tam też wszystko szybko. Przynajmniej mnie się to tak wydawało.
Najbardziej bałam się znieczulenia w kręgosłup, ale jak widać strach ma zdecydowanie wielkie oczy.
Rachu ciachu i po strachu. Dziecia wyjęli, pokazali, powiedzieli, że wody miałam już zielone i spokojnie mogłam rodzić tydzień wcześniej bo Maja taka "wyhodowana".
Ucałowałam w piętkę moje szczęście różowe, pokazali "płeć", odczytałam godzinę, poryczałam się i cierpliwie czekałam aż skończą zabieg.
Potem zawieźli mnie na pooperacyjną. Z racji mojego wysokiego ciśnienia leżałam tam dłużej tj do piątku (bo generalnie już w czwartek powinni mnie na neo zawieść). Śmiali się , że mam wczasy :) Sama opieka na oddziale rewelacja. Pozwolono mi zadzwonić do męża, lekarka sama dała mi nawet telefon (mimo zakazu). Co 15 minut ktoś przychodził i pytał czy wszystko ok, czy bardzo boli, jak znieczulenie schodzi. Dawano wodę w ampułkach w każdej ilości.
Pionizacja, która spędzała sen z powiek - przeszła bezboleśnie. Głównie dzięki pielęgniarkom.
nasz ostatni przystanek - neonatologia - tu było najgorzej.
Część położnych bardzo pomocna, sympatyczna. Część taka co to minęła się z powołaniem.
Na szczęście odliczałyśmy dni i godziny do wyjścia.
Z perspektywy czasu miło wspominam poród. I wiem jedno - sama nie dałaby rady znieść bólu rodząc naturalnie. A po cesarce szybko doszłam do siebie :)
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Awatar użytkownika
misia-misia
SuperMama
 
Posty: 1755
Rejestracja: 28 paź 2012, 13:32
Has thanked: 1 time
Been thanked: 24 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: martula_87 » 29 paź 2012, 6:56

Świadomie nigdy w zyciu to co przeżyłam po cc to nic przyjemnego.
Bardzo długo rodziliśmy naturlanie dopóki tętno Dominika nie zaczęło spadac a wtedy w 2 minuty byłam na stole.
Sam zabiego no cóż dla mnie to żadne przeżycie nie było patrzyłam tylko w lampę dopóki nie wyciągneli Młodego.Było to dośc nieprzyjemne takie szarpanie i to dziwne wrażenie że grzebią Ci brzuchu.
Ale po cc to leżenie kurczę 24 h plackiem bo to byłó okropne przy wstawaniu bardziej bolały mnie plecy niż rana i to uczucie że raną pęknie.No i niestety u mnie prcoes gojenia trwał 5 miesięcy.Rana się nie goiła,paprała jeszcze w szpitalu czyszczono mi ją octensiseptem w domu dalej to kontynuowałam dosc długo miałm małą dziurkę któa nie chciała się zasklepic.

Już mam zapowiedziane że kolejne porody tylko cc czy się na to zdecyduje raczej nie sądzę.
Dominik 8.05.2012
Awatar użytkownika
martula_87
SuperMama
 
Posty: 8645
Rejestracja: 28 paź 2012, 6:39
Has thanked: 242 times
Been thanked: 93 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: kakonka » 29 paź 2012, 15:54

Podobno od zawsze mówiłam, że jeśli będę w ciąży to urodzę tylko przez cc, co też się stało :D
Po cc szybko doszłam do siebie - chociaż przez znieczulenie ogólne musiałam przez kilka godzin leżeć bez synka na sali pooperacyjnej. Dzień po porodzie sama opiekowałam się synkiem i chodziłam całkiem prosto :) Karmiłam w pozycji siedzącej. Najgorzej było podnieść się z łóżka ale i tę sztukę opanowałam do perfekcji :P
Jeżeli rodzić to tylko przez cc :D
Awatar użytkownika
kakonka
SuperMama
 
Posty: 4139
Rejestracja: 27 paź 2012, 22:27
Lokalizacja: Aleksandrów Łodzki
Has thanked: 109 times
Been thanked: 34 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: kari » 29 paź 2012, 16:28

cesarka to była ostatnia rzecz, o której myślałam jeżeli chodzi o poród mojego dziecka
zaczęło się porodem naturalnym, jednak po ok 7h przy prawie pełnym rozwarciu tętno młodego zaczęło zanikać i byłam pilnie przewieziona na salę operacyjną, anestezjolog próbował się wkłuć 2 razy, do tego była bardzo nie przyjemna, poczułam pierwsze cięcie, później dopiero znieczulenie zaczęło całkowicie działać
tak jak martula87 to było bardzo nieprzyjemne uczucie, dość mocne szarpanie i tekst pani anestezjolog gdy mówiłam że mnie boli i szarpie, że to "musi tak szarpać" :/
mam nadzieję, że jak już się doprowadzę do porządku to będę mogła rodzić naturalnie, jeśli nie to trudno, ale wtedy już będę miała świadomość, że jest planowana i się psychicznie do tego nastawię
Awatar użytkownika
kari
SuperMama
 
Posty: 10261
Rejestracja: 28 paź 2012, 12:26
Has thanked: 64 times
Been thanked: 146 times

Re: Nasze wspomnienia porodowe

Postautor: kari » 29 paź 2012, 16:42

Rodziłam w szpitalu wojewódzkim w Zgierzu,
leżałam sobie w szpitalu od poniedziałku 6.02, do niedzieli nic się nie działo z akcją porodową, więc po konsultacji z ordynatorem podjęliśmy decyzję, że dostaje zastrzyk na rozruszanie. O 12.00 dnia 12.02 dostałam zastrzyk, pierwsze lekkie skurcze zaczęły się ok. 16, po obchodzie ordynator stwierdził, że jak się nasilą mam iść na porodówkę. Ok 22 zaczęły się dość regularne skurcze poszłam na ktg, ale trochę się uspokoiły, wróciłam na salę ale zaczęły się silne i poczułam jakby mi coś pękło i po wizycie w toalecie odeszły mi zielonkawe wody i przed 24 poszłam na porodówkę, miałam lewatywę, zostałam podłączona pod ktg, później zawlekłam się już na łóżko porodowe, dostałam kroplówkę na pogłębienie skurczy, bo moje to takie średnie były i ciągle byłam pod ktg, położna niespecjalna, jakaś taka mało przyjemna, po 3h było rozwarcie na 4cm, tak się męczyłam do 6.30, dostałam na koniec tlen jeszcze (na chwilę wszedł mąż, bo nie był przy porodzie, żeby mnie zobaczyć, dostał informację, że będzie cc), przyszła pani doktor i stwierdziła, że jest pełne rozwarcie, pan ordynator stwierdził, że jeszcze brakuje do pełnego (ok cm), ja już zaczęłam mieć parte skurcze i przy nich tętno Młodego zaczęło zanikać (zaczęło się zamieszanie, podali mi cytrynian czegośtam, kazali przejść na drugie łóżko) i pilnie mnie wzięli na cięcie, 2 razy wkłuwali mi się ze znieczuleniem, dostałam opieprz od anestezjolog, że się ruszam na łóżku, mimo że to łóżko było niestabilne i jakaś pielęgniarka powiedziała, ze to nie moja wina), musiałam przeczytać i podpisać zgodę na znieczulenie no i się zaczęło, nadal czułam nogi, nie wiem czy to tylko moje wrażenie, ale czułam się tak jakby nie do końca zaczęło działać znieczulenie (poczułam pierwsze cięcie, jeszcze teraz czasami mnie ciągnie z tej strony), bardzo mnie to wszystko bolało, takie szarpanie dosyć mocne, pani anestezjolog stwierdziła, że tak musi być i koniec, z tego szoku jak powiedzieli dla żartu, że dziewczynka to powiedziałam, żeby mnie nie straszyli, ale pani doktor pokazała jajka i zawieźli mnie na salę połogową, położna ze SR aż się zdziwiła, że to już jak mnie wywozili z sali.

Jestem nieodporna na ból, ale myślałam że będzie gorzej, z dwojga złego wolałabym urodzić naturalnie, no ale zdrowie dziecka ważniejsze od mojego widzi mi się

z perspektywy czasu to dziwi mnie trochę dlaczego przy zielonych wodach nie zdecydowano o cesarce wcześniej tylko dopiero przy zaniku tętna? czy to standardowe, bo przecież zielone wody nie zawsze oznaczają coś dobrego

ogólnie pobyt uważam za dobry, na oddziale noworodków opieka była wspaniała czy chodzi o maluszka czy o mnie, pielęgniarki i położne pomocne, udostępniły mi oddziałowy laktator elektryczny, pomagały przy dostawieniu młodego do piersi, więc na to nie mogę narzekać
jedynie położna, która odbierała poród i pani doktor były mało przyjemne,
Awatar użytkownika
kari
SuperMama
 
Posty: 10261
Rejestracja: 28 paź 2012, 12:26
Has thanked: 64 times
Been thanked: 146 times

Re: Nasze wspomnienia porodowe

Postautor: Marcka » 29 paź 2012, 19:25

To czas na moje relacje ;)
W poniedziałek pojechałam do Madurowicza na drugie ktg i badanie, po którym Pani doktor stwierdziła, że do świąt mała raczej nie wytrzyma w brzuszku. Tak więc dostałam skierowanie na środę na oddział. Przyjechałam poleżałam, badania zrobione i ustalona data cc na czwartek. Rano wszystko na szybko: lewatywa, wenflon, mocz, cewnik, kroplówka i ... jedziemy. Byłam jako pierwsza planowana na cc na ok 8-8.30. W trakcie gdy kroplówka sobie leciała i czekałam na wyjazd na 4 piętro na operację, przeszyła mnie jakaś ogromna panika, że nie dam rady, że nie wiem jak to będzie i wogóle masakra. Ale na szczęście za chwilkę przybył mój mąż, który wspierał mnie już do końca. No i pojechałam. A tam kroplówka II częśc, znieczulenie w kregoslup :kwasny: ale nie bolalo tak jak sobie to wyobrazałam ;) i od razu dretwe nogi i odlatuje, w sumie tylko czulam rece w twarz, tak to wszystko mi sparalizowali. No i przeszla na swiat nasza kluseczka dokladnie o 8;55 ;) wszyscy sie dziwili gdzie ona sie tam w tym brzuchu zmiescila :smile: przez to ze miala ciasno, to ma troszke koslawa lewa stope, ale narazie masujemy i jak nic sie nie zmieni to sie wybierzemy do ortopedy. Po tym jak pokazali mi kruszynke, zaczal sie 2 etap lozysko itp, i nagle ogarnela mnie taka sennosc ze prawie tam odlecialam ;) nastepnie mnie sciagneli na lozko i zawiezli do sali poporodowej, gdzie czekal na mnie juz maz i masa kroplowej, lekow itp. Tego dnia jeszcze przywiezli mi na pol godziny mala, abym mogla ja przystawic do piersi i bardzo ladnie za 1 razem zalapala o co chodzi ;D
Nastepnego dnia zawiezli mnie juz na 3 pietro i tak poznawalysmy sie z mała od nowa :)

Ogólnie bardzo dobrze wspominam pobyt w szpitalu i cala akcje porodowa. :)
ObrazekObrazek


Obrazek
Awatar użytkownika
Marcka
SuperMama
 
Posty: 2485
Rejestracja: 27 paź 2012, 21:15
Lokalizacja: okolice Zd-W.
Has thanked: 64 times
Been thanked: 49 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Marcka » 29 paź 2012, 19:30

Na początku ciąży myślałam i chciałam rodzic sn, jednak wraz z miesiąca na miesiąc razem z lekarzem ustaliłyśmy, że ze względu na moje zdrowie lepiej będzie urodzic przec cc. Więc przyzwyczaiłam i oswoiłam się z tą myślą. Najfajniejsze było to, że wiedziałam kiedy moja córka się urodzi a nie czekałam Bóg wie ile :mrgreen:
Po cesarce nie miałam żadnych komplikacji, blizna szybko się zagoiła, nie bolała - oczywiście nie wliczając pierwszych 24 h, gdy leżałam plackiem i nie mogłam się ruszyc z bólu- jednak jak się człowiek rozchodził i wiedział, że dziecko Cię potrzebuje, to jakoś tak szybciej się dochodzi do siebie- przynajmniej u mnie tak było.
Tak więc ja tam polecam cc i następne dziecko napewno też urodzę w ten sposób.
ObrazekObrazek


Obrazek
Awatar użytkownika
Marcka
SuperMama
 
Posty: 2485
Rejestracja: 27 paź 2012, 21:15
Lokalizacja: okolice Zd-W.
Has thanked: 64 times
Been thanked: 49 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: misia-misia » 29 paź 2012, 19:31

ja też rodziłam przez cc. Bałam się znieczulenia w kręgosłup, bałam się pionizacji i ogólnego dojścia do siebie.
Bałam się tego, jak będę funkcjonowała z dzieckiem po operacji.
A co się okazało? Znieczulenie nie bolało, pionizacja trwała błyskawicznie i bez bólu. Szybko doszłam do siebie, bez problemu nosiłam Maję, wszystko robiłam koło niej. Jedynie co sprawiało problem to podnoszenie się z łóżka głównie szpitalnego.
Trzeba było znaleźć metodę na wstawanie i tyle.
Rana szybko się zagoiła. Tak więc ja osobiście byłam zadowolona z cesarki.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Awatar użytkownika
misia-misia
SuperMama
 
Posty: 1755
Rejestracja: 28 paź 2012, 13:32
Has thanked: 1 time
Been thanked: 24 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: agnieszka19 » 29 paź 2012, 20:15

Ja rodziłam naturalnie i w ogóle nie brałam cc pod uwagę...
Mimo że poród nie był szybki - prawie 20 h to i tak cieszę się, że mi się udało.
Moim osobistym zdaniem, jednak poród naturalny daje zupełnie inne odczucia, niż taki gdzie ktoś wsadza Ci ręce w brzuch i wyciąga dziecko... Cieszę się, że udało mi się to przeżyć :)
Jeśli za drugim razem będzie konieczna cc to ok, trudno. Cieszę się, że udało mi się wogóle doświadczyć tego... 8-)
ObrazekObrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
agnieszka19
SuperMama
 
Posty: 4175
Rejestracja: 28 paź 2012, 23:10
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 13 times
Been thanked: 52 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: justine » 01 lis 2012, 10:57

Ja w ogóle nie brałam pod uwagę cesarki i nigdy bym się na nią świadomie nie zdecydowała. Niestety podczas badania ktg tydzień przed terminem porodu tętno Młodego zaczęło spadać, więc jakieś 15 minut później był już po drugiej stronie brzucha. Rana się zagoiła bez problemu, chociaż na początku strasznie mnie ciągnęła, bolało mnie też miejsce po wkłuciu w kręgosłup. Ostatnio lekarz powiedział mi, że drugie dziecko mogę próbować rodzić naturalnie ale wiem, że jest ryzyko, że rana się rozejdzie - nie wiem czy się zdecyduję, pewnie będę miała kolejne CC, no nic, może w następnym życiu będę rodzić sn :)
Obrazek
Awatar użytkownika
justine
SuperMama
 
Posty: 536
Rejestracja: 01 lis 2012, 9:49
Has thanked: 16 times
Been thanked: 5 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: szaraczarownica » 01 lis 2012, 11:21

Ja się strasznie bałam porodu sn. Jak się dowiedziałam, że mam wskazania do cc, to bardzo się ucieszyłam.
Nie bałam się rekonwalescencji po operacji. Fakt, spanikowałam już na sali operacyjnej, ale ja przy każdym zabiegu tak mam. Szczególnie, że to było moje pierwsze wkłucie w kręgosłup. Ogólnie nie było źle. Słyszałam opinie, że mocno szarpią i to prawda, ale mnie akurat to szarpanie nie przeszkadzało.

Rana zagoiła mi się błyskawicznie i w bardzo ładny sposób. Nawet mój lekarz prowadzący, który mnie ciął, był zaskoczony jak ładnie to wygląda.
Jedyną niedogodnością był, tak jak u justine, ból w miejscu wkłucia. U mnie dosyć silny przez kilka dni, na szczęście przeszedł.
Awatar użytkownika
szaraczarownica
Moderator
 
Posty: 14787
Rejestracja: 27 paź 2012, 19:50
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 187 times
Been thanked: 200 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: kakonka » 01 lis 2012, 11:36

szaraczarownica pisze:Jedyną niedogodnością był, tak jak u justine, ból w miejscu wkłucia. U mnie dosyć silny przez kilka dni, na szczęście przeszedł.


mnie wkłuwano się 3 krotnie; w efekcie czego podczas 3 podejścia podali znieczulenie, które i tak nie zadziało i musiałam mieć znieczulenie ogólne- także o szarpaniu się nie wypowiem. Wiadomo co organizm to inaczej reaguje- mnie czasem na zmianę pogody ciężko powiedzieć, że pobolewa blizna, ale czuję delikatny dyskomfort.
Awatar użytkownika
kakonka
SuperMama
 
Posty: 4139
Rejestracja: 27 paź 2012, 22:27
Lokalizacja: Aleksandrów Łodzki
Has thanked: 109 times
Been thanked: 34 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: malaJu » 01 lis 2012, 13:22

Ja miałam dwie cesarki 8-) Pierwszą po nieudanej próbie SN, a drugą bo na SN nie miałam zgody, gdyż za mało czasu minęło od pierwszej operacji. Przez całą drugą ciążę bałam się, że rozejdzie mi się rana od samego napięcia, a o przekonaniu mnie do podejścia do sn nie było mowy. Jasne, urodzić do własnego brzucha... szczęśliwie dla mnie moja dr gin nawet nie próbowała mi tego zaproponować. Jaka różnica w obu cesarkach? Po pierwszej byłam wymęczona długim porodem sn i skurczami, ale rana mniej bolała. Przy drugiej byłam wypoczęta, bo szłam z marszu, ale za to ból przy obkurczającej się macicy był duuużo gorszy. Niech żyją środki przeciwbólowe. Ale miałam ten komfort, że tym razem rodziłam w Salve, więc łatwiej było mi odpocząć, zwlec się z łóżka i wrócić do pełni sił. Rana za każdym razem zagoiła się pięknie mimo nie stosowania kremów. teraz to już w ogóle jest piękna blizna cieniuteńka.
Awatar użytkownika
malaJu
Administrator
 
Posty: 10299
Rejestracja: 21 paź 2012, 19:37
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 722 times
Been thanked: 264 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Emi » 01 lis 2012, 20:37

Ja miałam dwie cesarki, obie po nieudanych porodach SN. Do formy po CC wróciłam błyskawicznie, po kilku dniach od operacji czułam się znakomicie, robiłam wszystko przy dziecku. Najgorsze dla mnie były za każdym razem pierwsze trzy doby po porodzie, później już tylko lepiej. A co do blizny to jest w takim miejscu, że w ogóle mi nie przeszkadza.
ObrazekObrazek Obrazek
Awatar użytkownika
Emi
Administrator
 
Posty: 3344
Rejestracja: 28 paź 2012, 9:18
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 19 times
Been thanked: 41 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Sybel » 02 lis 2012, 12:33

Ja Wita rodziłam naturalnie, niecałe 3h. Od początku miałam jazdy, że a nuż wyjdzie, że będę musiała mieć cesarkę. Strasznie się tego bałam i ogromnie się cieszę, że u mnie obyło się bez. Zobaczymy, jak będzie przy drugiej ciąży - marzą mi się bliźniaki (Dwie dziewczynki konkretnie), a to zdaje się inaczej, niż z cc nie pójdzie.
Sama z siebie bym raczej nie chciała prosić o cesarkę, co prawda podczas porodu popękałam, ale szybko się zagoiłam, wstałam 6h po porodzie, po 3 dobach byłam w domu.
Sybel
 

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: MikiMum » 03 lis 2012, 12:40

Ja też rodziłam przez cesarskie cięcie choć próbowałam przez 10h urodzić naturalnie niestety się nie udało... Bardzo chciałam urodzić siłami natury i w ogóle nie dopuszczałam takiej możliwości że będę mieć cesarkę jak widać niczego w życiu nie można zaplanować i przewidzieć. Samą cesarkę nie wspominam źle, znieczulenia nie czułam bo silniejszy ból był przy skurczach, nie czułam też żadnego szarpania na stole operacyjnym kiedy wyciągali Małego niestety dość długo zajął mi powrót do formy. Bardzo długo nie byłam w pełni sprawna, rana bardzo mnie bolała i ciągnęła. Blizna jest spora i na początku trudno mi było ją zaakceptować ale z czasem się nie niej przyzwyczaiłam choć nie powiem, że polubiłam ;)
Awatar użytkownika
MikiMum
 
Posty: 118
Rejestracja: 02 lis 2012, 20:32
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Fuente » 06 lis 2012, 19:16

Audiolka pisze:Coraz więcej matek świadomie decyduje się na poród przez CC.


Takie podejście miałam przed zajściem w ciążę. Twierdziłam, że naturalnego się boję i chce rodzić tylko przez CC.
Teraz będąc w ciąży zmieniłam zdanie. Nie będe sie upierać, ze chcę CC, jesli zdrowie mi na to pozwoli chciałabym rodzić naturalnie. Jeśli nie pozwoli, to nie będę rozpaczać, jak lekarze zadecydują o CC.
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
Fuente
Moderator
 
Posty: 6317
Rejestracja: 27 paź 2012, 22:20
Has thanked: 42 times
Been thanked: 91 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: kochecka » 06 lis 2012, 19:56

Zaczynam się powoli przyglądać cc. I choć bardzo bym chciała jednak urodzić naturalnie to jednak muszę liczyć się z tym, że ze względu na łożysko mogę nie mieć wyboru.
Powiedzcie mi czy bez względu na to czy znieczulenie jest ogólne czy też tylko zzo to po cc trzeba leżeć 24h? I nie wolno nic jeść? I jak to wtedy jest z karmieniem dziecka?
I od czego zależy jakie znieczulenie się dostanie?
Awatar użytkownika
kochecka
SuperMama
 
Posty: 3432
Rejestracja: 27 paź 2012, 21:03
Lokalizacja: Zd-Wola
Has thanked: 43 times
Been thanked: 42 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Mirasek » 06 lis 2012, 20:34

Ja od połowy ciąży wiedziałam że będę miała CC i nie przeraziło mnie to. Na poród wręcz leciałam na skrzydłach i z uśmiecham wyjechałam z sali już po. Szybko doszłam do siebie choć pierwsza doba była koszmarna... wstać z łózka ciężko. Ale dzień po chodziłam lepiej niż dziewczyny po naturalnym. Jeśli kiedyś zdecydujemy się na drugie dziecko to Cesarka jak najbardziej tak!!
KOCHECKA karmiłam piersią dobę po porodzie ale nie trzeba tyle leżeć. Po 10 (chyba bo już nie pamiętam) godzinach pielęgniarka każe wstać i pomaga zrobić parę kroków(tak było ze mną) jeść nie mogłam,tylko pić wodę.
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
Mirasek
SuperMama
 
Posty: 1274
Rejestracja: 02 lis 2012, 12:36
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 2 times
Been thanked: 5 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: kakonka » 06 lis 2012, 21:23

kochecka pisze:Powiedzcie mi czy bez względu na to czy znieczulenie jest ogólne czy też tylko zzo to po cc trzeba leżeć 24h?

Ja nie leżałam a miałam podane i podpajęczynówkowe, i ogólne- mam wrażenie, że to zależy od szpitala w którym się rodzi (siostra męża rodziła w Poddębicach i wstała bodajże sporo po 24 h)
kochecka pisze:I nie wolno nic jeść? I jak to wtedy jest z karmieniem dziecka?

Pierwszy posiłek dostałam po 24 h od cc - kleik (wyobrażałam sobie, że to schabowy, bo taką miałam wtedy na niego ochotę :P) Filipa dostawiłam do piersi wcześniej :D
kochecka pisze:I od czego zależy jakie znieczulenie się dostanie?

u mnie zależne to było od tego, że podpajęczynówkowe nie zadziałało- 3 razy wkłuwano mi się w kręgosłup i za 3 podano znieczulenie - lekarz naciął mnie skalpelem (za moją zgodą) i jak się okazało, że nie działa szybko maska wstrzyknięcie czegoś przez wenflon i obudziłam się jak Filip był na świecie.
Awatar użytkownika
kakonka
SuperMama
 
Posty: 4139
Rejestracja: 27 paź 2012, 22:27
Lokalizacja: Aleksandrów Łodzki
Has thanked: 109 times
Been thanked: 34 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: kakonka » 06 lis 2012, 21:24

Mirasek pisze: Ale dzień po chodziłam lepiej niż dziewczyny po naturalnym. Jeśli kiedyś zdecydujemy się na drugie dziecko to Cesarka jak najbardziej tak!!

o tak :) szybciej i zgrabniej :P bo nie bolało krocze tylko ciągnął brzuch :D
Awatar użytkownika
kakonka
SuperMama
 
Posty: 4139
Rejestracja: 27 paź 2012, 22:27
Lokalizacja: Aleksandrów Łodzki
Has thanked: 109 times
Been thanked: 34 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Malwina » 07 lis 2012, 20:24

Ja się na cesarkę nie nastawiałam, chciałam urodzić naturalnie, chociaż moja Pani Doktor wątpiła, że urodzę SN. Nie podobało jej się, że dziecko nie chce wstawić się do kanału rodnego. Po 8 dniach na OCP w MP, lekarz zadecydował, że wywołujemy poród. Nie udało się. Gdy tylko odłączali mnie od oksytocyny, skurcze przestawały występować. Po 10 h leżenia na lewym boku i mojej awanturze o ZZO oraz przy braku postępu porodu, rozwarcie na 1,5 p., lekarz podjął decyzję o CC.
Obecnie jestem już po rozmowie z moim lekarzem prowadzącym obecną ciążę. Wiem, że raczej nie zdecyduję się na poród SN. Boję się, że może mi pęknąć macica. Dodatkowo wiem, że raczej nie mogłabym liczyć na wspomagacze porodu (oksytocyna) czy ZZO. Także można powiedzieć, że drugą cesarkę chcę mieć świadomie.
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Malwina
SuperMama
 
Posty: 3804
Rejestracja: 29 paź 2012, 14:02
Has thanked: 29 times
Been thanked: 68 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: =MiLi= » 08 lis 2012, 13:38

Jak już mam porównanie jak to jest rodzić przez sn i cc to mogę coś na ten temat powiedzieć ;) jeśli dane będzie mi mieć kiedyś 3. dziecko od razu załatwię sobie cesarkę, nie zamierzam kolejny raz próbować rodzić sn... O swoim porodzie sn pisalam w odpowiednim wątku. Teraz pora opisać cc. Nie chciałam za bardzo rodzić cc, bo 2 miesiące po porodzie miałam się bawić na weselu siostry i bałam się, że cc mi skomplikuje sprawę ;) No i zaczęłam rodzić sn, szło nawet szybko, ale przy przedłużających się już skurczach partych zaczęło spadać tętno Indze a główka nie chciała się wstawić w kanał (okazało się, że Inga też była ułożona twarzyczką do spojenia), lekarz zdecydował o cc. Wszystko działo się strasznie szybko! Na sali operacyjnej podali mi znieczulenie - nic nie bolało, jaka ulga :) nic nie czułam, żadnego szarpania ani nic... jedynie miałam straszne drgawki, jakby było zimno, cały czas się trzęsłam. Inga zdążyła się przez ten czas wstawić w kanał i się zaklinowała, nie oddychała jak ją wyciągnęli... dostała 6/7/8 pktów - tak jak Nela. Po zszyciu zawieźli mnie na pooperacyjną i leżałam, leżałam, leżałam... ciężko był tak leżeć bez ruchu, nie mogłam zasnąć, jeszcze jakiś czas się trzęsłam. Rano przyszła położna, żeby mnie umyć. Podawali w kroplówce coś przeciwbólowego, więc nie bolało, może troszkę ciągnęło. Po kilkunastu godz zabrali mnie na normalny oddział, tam dostałam Inię do karmienia :) Po około chyba 20 godzinach przyszła położna i przyniosła czopek przeciwbólowy, powiedziała, że przyjdzie po mnie za jakiś czas i spróbujemy wstać i iść pod prysznic. Bałam się pionizacji, bo słyszałam, że to najgorszy moment, ale mnie nie bolało - pewnie dzięki czopkowi ;) wstałam bez problemu, położna poszła ze mną pod prysznic, wyjęła cewnik a ja mogłam się umyć. A później to już wszystko normalnie.Wstawałam, chodziłam, zajmowałam się dzieckiem bez problemu. O porodzie przypominał mi tylko wkład między nogami i dziecko ;) W domu też bez problemu, chodziłam po schodach, robiłam wszystko bez najmniejszego problemu. Moja Mama była w szoku, że czuję się lepiej po cc niż sn, bo ona (po 2 cc) była przekonana, że to po sn jest łatwiej.
Nie zamierzam już więcej ryzykować zdrowia i życia moich dzieci, widocznie nie jestem stworzona do porodów naturalnych...
Obrazek Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
=MiLi=
 
Posty: 78
Rejestracja: 02 lis 2012, 17:05
Has thanked: 0 time
Been thanked: 0 time

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: destinka » 16 lis 2012, 15:36

Ja mam ze wskazań medycznych w poniedziałek. Boje się ale najważniejsze że mniej więcej wiem co mnie czeka. Trzymajcie kciuki
destinka
 
Posty: 6
Rejestracja: 04 lis 2012, 9:39
Has thanked: 0 time
Been thanked: 0 time

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Mirasek » 16 lis 2012, 17:25

destinka, POWODZENIA!!! To nic strasznego! :D
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
Mirasek
SuperMama
 
Posty: 1274
Rejestracja: 02 lis 2012, 12:36
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 2 times
Been thanked: 5 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: MamaŻaby » 16 lis 2012, 19:09

ja też rodziłam przez cc, choć przez całą ciążę obstawiałam sn.
Z uwagi na problemy w ciąży lekarze przyspieszyli mi poród o miesiąc. Wieczorem usłyszałam, że następnego dnia wychodzę a rano na obchodzie lekarza kazał mnie wieźć na porodówkę, choć nic się nie działo. Do dziś nie wiem jakie były wskazania, żeby akurat tego dnia wywoływać Żabę. Pewnie miejsc im brakowało bo akurat porodówka w Koperniku była w remoncie a szpital Madurowicza był świeżo po pożarze.
Podłączyli mi oksytocynę, która nic nie dała. W ciągu dnia zrobiło mi się słabo z głodu więc odłączyli mnie od oksytocyny i podłączyli glukozę. Wtedy poczułam skurcze porodowe. Więc lekarz zdecydował o odłączeniu glukozy i ponownym podaniu oksytocyny. Znów wszystko ustało. Ponieważ miałam dość takiego leżenia o 20:00 zrobiłam awanturę, przyszedł lekarz i kazał mnie zabrać na blok. Uwinęli się w 20 minut. Nie bałam się. Było mi wszystko jedno byleby to czekanie się skończyło.
Jak usłyszałam Żabę to się rozpłakałam.
Dwa dni później mnie wypisali. Ponieważ Żaba została jeszcze na neonatologii i musieliśmy do niej dojeżdżać więc mój powrót do formy musiał być błyskawiczny. Większy problem miałam z nawałem pokarmu niż z raną po cc.

Następnym razem też chcę rodzić przez cc.
MamaŻaby
SuperMama
 
Posty: 4496
Rejestracja: 08 lis 2012, 20:40
Has thanked: 0 time
Been thanked: 107 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: wiolancia » 17 lis 2012, 18:40

Mirasek pisze: wiedziałam że będę miała CC i nie przeraziło mnie to. Na poród wręcz leciałam na skrzydłach i z uśmiecham wyjechałam z sali już po. Szybko doszłam do siebie choć pierwsza doba była koszmarna... wstać z łózka ciężko. Ale dzień po chodziłam lepiej niż dziewczyny po naturalnym.

U mnie było prawie identycznie.
Znieczulenie podawane w kręgosłup nie bolało właściwie wcale.Nawet przyniosło mi ulgę bo strasznie wkurzał mnie cewnik :evil: .
Sam zabieg właściwie przegadałam z lekarzami na sali operacyjnej.Nie czułam żadnego szarpania,wyjmowania dziecka,NIC.Poczułam tylko jak ktoś z operujących oparł się łokciem o mój tułów :D .Pierwsza doba była najgorsza,bo bardzo bolało jak przestało działać znieczulenie.Przez 2 godziny na pooperacyjnej trzęsłam się jak galareta.Leżałam przez 8 godzin.Później zawieziona mnie na oddział,ale byłam za bardzo obolała,żeby zajmować się dzieckiem.Często dostawałam zastrzyki przeciwbólowe.Za to rano dnia następnego wstałam i chodziłam prosto co wprawiło w osłupienie koleżanki z sali.W ogóle lepiej było mi chodzić czy stać niż siedzieć lub leżeć.Z pozycji leżącej ciężko było się podnieść ze szpitalnego łóżka.
W sumie szybko doszłam do siebie.Rana też całkiem ładnie się goi i blizna jest nawet cienka.
Mimo bólu w pierwszej dobie po cięciu jeśli miałabym kiedykolwiek rodzić drugie to też chcę CC.Moja psiapsiuła rodziła 10 dni po mnie SN i jak do mnie zadzwoniła zaraz po porodzie to ja dziękuję bardzo za takie przeżycia.
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
wiolancia
SuperMama
 
Posty: 1837
Rejestracja: 01 lis 2012, 15:31
Lokalizacja: Lutomiersk
Has thanked: 44 times
Been thanked: 35 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: szaraczarownica » 17 lis 2012, 19:46

Jest jeszcze jedna niezaprzeczalna zaleta cc. Na wizycie kontrolnej po porodzie usłyszałam, że mój lekarz może mnie zapewnić, że 13 września moje narządy rodne były w absolutnym porządku. Nie mam żadnych guzów, torbieli, nieprawidłowości. Poród sn nie daje możliwości sprawdzenia tego naocznie.
Awatar użytkownika
szaraczarownica
Moderator
 
Posty: 14787
Rejestracja: 27 paź 2012, 19:50
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 187 times
Been thanked: 200 times

Re: Nasze wspomnienia porodowe

Postautor: kakonka » 22 lis 2012, 22:04

Miałam planowane cc, miało się ono odbyć 23 lutego ale w 36 tc podczas wizyty, na USG okazało się, że mam stare łożysko i ciążę trzeba będzie zakończyć wcześniej. Umówiliśmy się z lekarzem na 9 lutego :D 8 lutego stawiłam się w szpitalu, mój lekarz mnie zbadał, wysłał na badania krwi i moczu.
Następnego dnia na obchodzie usłyszałam, że dobrze, iż cesarka nie była wyznaczona na 9 lutego?! bo wyniki szczególnie moczu pozostawiały wiele do życzenia- dostałam antybiotyk, który kontynuowany był po cesarce :) i, że jutro (tj. 10.02) o 9:30 wyciągają Małego :lol:
Wokół mnie zaczęło roić się od ludzi, jedni podawali leki, inni zakładali wenflony, jeszcze inni przyszli cobym zgodę na cc podpisała. Aż wpadł do mnie anestezjolog (okazało się, że go znam- co prawda bardziej z widzenia ale zawsze...) zadał kilka pytań, czekał na pytania ode mnie aż w końcu opuścił salę i pamiętam jak dziś co powiedziałam dziewczynom, które leżały ze mną w pokoju "nie mam zaufania do tego człowieka". Ale podekscytowana faktem, że jutro zobaczę Synka, nie myślałam już o tym.
Wieczorkiem jeszcze prysznic i mycie włosów, coby nie straszyć, bo o 6 rano miałam iść na lewatywę. Zaraz po "wypłukaniu" wpadła pielęgniarka założyć mi cewnik- babsko tak mi umieściło "rurkę", że czułam rozrywający ból pęcherza. Aż w końcu wypchnęłam cewnik- a ona wydarła się na mnie, że musi iść po drugi- tym razem poszło jej lepiej.
Koleżanka z sali miała podaną oksytocynę i wtedy akcja serca dziecka ustała i była szybka cesarka, więc ja musiałam czekać- a ja nie lubię czekać, ale tutaj martwiłam się o Gosię i jej synka :) Na szczęście dobrze się skończyło :D
O 10:45 przyjechali po mnie i zawieźli na salę operacyjną, gdzie zostałam przywitana słowami "Pani Kasiu już nie mogliśmy się Pani doczekać". Przesiadłam się na łóżko i zaczęło się :P "Proszę zrobić koci grzbiet" ciekawe jak ?! Młody mnie nasuwa bo mu ciasno, wyginam się z całej siły i nagle czuję delikatne wkłucie i "zgrzytanie"- jakby igłą po kręgach- i słowa "nie rozjaśnia się", ja wtulona w pielęgniarkę powtarzającą do mnie "jeszcze troszkę kochanie" czuję, że się rozpływam- tak mi gorąco było :P. Kolejne wkłucie i znów zgrzytanie, i słyszę jak drugi anestezjolog (kobieta) instruuje faceta, który dzień wcześniej nie budził we mnie ani krzty zaufania i znów "nie rozjaśnia się".
Wtedy Pani anestezjolog wzięła sprawy w swoje ręce, wbiła się- było "rozjaśnienie" i podała znieczulenie, szybko kazali mi się położyć, bo zaraz miałam nie mieć czucia w nogach.
Posmarowali mnie, nakryli i leżę, gawędzę sobie z lekarzami, okazuje się że anestezjolog (mężczyzna) mnie pamięta, (do tego stopnia, że powiedział mi gdzie mieszkałam.) Pytają czy mam ciężkie nogi, czy ciepło czuję- no nie. Ciepło rozchodziło mi się tylko po dupsku :P kazali czekać do 20 minut bo taki może być czas działania znieczulenia. Znów pytają na co mój lekarz powiedział, że "Pani Kasia radośnie macha stópkami" Kilkakrotnie zostałam ukłuta igłą w brzuch, ale nie do końca wiedziałam czy czuję dotyk czy ból, więc zostałam zapytana czy mogą naciąć mi brzuch skalpelem w celu sprawdzenia. Spojrzałam jeszcze czy jest mój lekarz i stwierdziła "niech się dzieje co chce". No i wtedy poczułam ból i zaczęło się wpompowanie mi w żyły specyfików, maska na twarz i ostatnie co pamiętam to twarz anestezjologa nade mną.
Śniło mi się mnóstwo rzeczy :) i nagle słowa "Pani Kasiu budzimy się, mamy ślicznego Filipka" i ja nie mogąca nic powiedzieć- a jak mi rurkę wyciągnęli już z buzi miałam język tak odrętwiały, że sama nie byłam w stanie zrozumieć o czym mówię.
Jak wieźli mnie na salę pooperacyjną, pamiętam, że podszedł do mnie mąż i mama, pocałowali mnie, i powiedzieli "do jutra". Całą cholerną noc leżałam i zastanawiałam się co z moim synkiem, bo była u mnie pani doktor mówiąc, że "dziecko jest niedonoszone, bo to nawet nie jest 38 tydzień (był dokładnie 38 tydz. i 1 dzień), jest nadpobudliwe ale samo oddycha" po takich słowach chciałam pobiec do niego, niestety okazało się muszę zostać na tej sali do 8 rano następnego dnia.
Przy okazji na pooperacyjnej miałam przeboje z ciśnieniem a w zasadzie to maszyna do mierzenia ciśnienia miała przeboje - pokazywała mi nawet ciśnienie 192/120- ale jakby takie ciśnienie miała osoba u której najwyższe zanotowane to 110/65 to padłaby :P a ja czułam się wyśmienicie :D ale pani pielęgniarka pobiegła do lekarza i podano mi tabletkę na obniżenie ciśnienia i wtedy spadło na 60/30 :P
Następnego dnia o 9 wstałam z łóżka- z pomocą jeszcze i pojechałam na oddział Noworodków- przyszła moja ciotka, która jest tam pielęgniarką i pyta "Kasia czego potrzebujesz" odpowiedziałam tylko "chcę moje dziecko" i zaraz synek do mnie przyjechał :) wszystko przestało mnie boleć :). Leżałam trzymając w ramionach małe zawiniątko, gapiąc się na Niego, całując po główce i nie mogąc uwierzyć, ze oto jestem mamą 8-) Godzinkę później wyjęli mi cewnik a ja powędrowałam do łazienki :D , gdzie wzięłam ratujący moje życie prysznic- jak nowo narodzona wróciłam i od tego czasu synek był cały czas ze mną- karmiłam, przewijałam, nosiłam- Filip działał na mnie jak najlepszy środek przeciwbólowy :D
Awatar użytkownika
kakonka
SuperMama
 
Posty: 4139
Rejestracja: 27 paź 2012, 22:27
Lokalizacja: Aleksandrów Łodzki
Has thanked: 109 times
Been thanked: 34 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: mala_mk » 23 lis 2012, 22:34

kakonka pisze:Jeżeli rodzić to tylko przez cc :D

to również moje hasło przewodnie :)
ja miałam zrobione cc po prawie 8 godzinach prób sn, więc jak usłyszałam magiczne "proponuję cesarskie cięcie, czy wyraża pani zgodę?" to było dla mnie jak wybawienie. Sam zabieg przeszedł błyskawicznie, a najgorsza była dla mnie pierwsza noc. Do sali trafiłam ok 18, zaczęło mną konkretnie telepać, ale nic nie bolało. Emocje natomiast nie pozwoliły zasnąć nawet na chwilę i tak do 6 rano leżałam, gapiłam się w zegarek i odliczałam czas, kiedy przyjedzie mój mąż i będę mogła wstać, iść pod prysznic i umyć zęby :roll: , no i najważniejsze lecieć do małej. No i tak też się stało, tyle, że myślałam, że łatwiej będzie się zwlec. Ale jak już stanęłam na nogi, to pod prysznicem już złapałam pion, a do sali, na której lezała Lenka szłam już całkiem normalnie. Przez parę dni rana trochę ciągneła, ale nie rozczulałam się i szybciutko doszłam do siebie.
misia-misia pisze:Jedynie co sprawiało problem to podnoszenie się z łóżka głównie szpitalnego.
no właśnie, zwłaszcza dla moich 158 cm wzrostu, to był największy dyskomfort. W domu wstawanie szło już zupełnie dobrze.
Obrazek Obrazek
mala_mk
 
Posty: 357
Rejestracja: 23 lis 2012, 13:13
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 5 times
Been thanked: 5 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: szaraczarownica » 24 lis 2012, 9:09

mala_mk pisze:Emocje natomiast nie pozwoliły zasnąć nawet na chwilę i tak do 6 rano leżałam, gapiłam się w zegarek i odliczałam czas

Ja dostałam tabletkę nasenną w kubeczku z informacją co to jest i że radzą mi wziąć, bo to może być moja ostatnia przespana noc na dłuuugi czas, ale decyzja należy do mnie. Wzięłam :lol: Wprawdzie budziłam się średnio co 2 godziny, ale noc mogę zaliczyć do przespanych.
Awatar użytkownika
szaraczarownica
Moderator
 
Posty: 14787
Rejestracja: 27 paź 2012, 19:50
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 187 times
Been thanked: 200 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: martula_87 » 24 lis 2012, 9:22

hehehe ja po tych 22h porodu naturlanego a później cc byłam tak zmęczona że tydzień to odsypiałam w szpitalu :lol: :lol: :lol:
Zresztą nie karmiłam więc panie dawąły mi tabletki nasenne i jazdy po nich takie miałam że szok z tym ze dziecka też przy sobie nie miałam.
Dominik 8.05.2012
Awatar użytkownika
martula_87
SuperMama
 
Posty: 8645
Rejestracja: 28 paź 2012, 6:39
Has thanked: 242 times
Been thanked: 93 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: risonia » 29 lis 2012, 21:31

Ja marzyłam o porodzie naturalnym , rodzinnym , liczyłam się z bólem ale bardzo tego pragnęłam . Wybrałam szpital Kopernika bo był kameralny i nastawiony na naturalne porody bez znieczulenia . Niby wszystko było ok szło szybko i sprawnie , był przy mnie mąż i położna , pełne rozwarcie i bóle parte i nagle zrobił się szum gwar , okazało się że tętno małej zanika bardzo szybko . Czułam tylko strach wszystko działo się błyskawicznie , kroplówka, jakieś leki , papiery do podpisu . Szybko mnie przebrali i biegiem na salę . Widziałam tylko znikającą twarz męża i jego poważną minę . Trzęsłam się z nerwów i bezsilności modląc się aby wszystko było ok . Na sali wszyscy byli strasznie ciepli i mili , znieczulenia nie poczułam , widziałam wszystko , ale nic nie czułam , szarpania ani bólu nie poczułam . Widziałam w lampach jak wyjmują małą i ta ogromna miłość kiedy ją zobaczyłam pocałowałam w główkę , potem zrobiło mi się niedobrze , podali mi leki i tlen i usnęłam . Po cc nie było tak źle nawet się poruszałam tylko blizna kiepsko się goiła no i wstawanie z łóżka było ciężkie . Mam jednak nadzieję że przy kolejnym dziecku uda mi się urodzić siłami natury , że dane mi będzie poczuć jak to jest gdy rodzi się dziecko samemu .
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
risonia
SuperMama
 
Posty: 1939
Rejestracja: 29 paź 2012, 13:58
Lokalizacja: Konstantynów Łódzki
Has thanked: 1 time
Been thanked: 27 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: tulipan87 » 03 gru 2012, 15:40

Ja miałam cc po 18h próby porodu naturalnego. Niestety moje "wypasione" dziecko po tym czasie nie wstawiło się nawet w kanał, w sumie nikt chyba nie wierzył, że urodzę sn.
Nie wiem czy moje podejście do cc wynika z tego, że byłam już tak wymęczona bólami, że na salę operacyjną niemal pobiegłam. W każdym razie cięcie było dla mnie wybawieniem, wkłucie w kręgosłup odczułam jak zwykłe pobranie krwi, a potem była już tylko ulga :D Czułam tylko szarpanie, ale w sumie się nie dziwię, bo mam maleńkie nacięcie a Mateusz ważył 3900g, więc musieli się nieźle nakombinować żeby Go wyjąć. A no i chyba byłam zbyt nisko ułożona na stole, bo bolały mnie ręce, które miałam rozłożone na bok. Po cesarce leżałam 24h, ale to chyba zależy od szpitala, bo mnie przez ten czas nie można było nawet podnieść głowy, a znajoma wstała po 12h. Nie czułam też obkurczania się macicy, podczas gdy współlokatorka (urodziła godzinę przede mną) wiła się z bólu. Następnego dnia po cc poszłam pod prysznic, a potem na własnych nogach na sąsiedni oddział do synka.
Poza tym jedyna niedogodność po cc to kroplówka w prawej ręce. Smsy musiałam pisać lewą :lol:
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
tulipan87
SuperMama
 
Posty: 2579
Rejestracja: 01 gru 2012, 22:35
Lokalizacja: okolice Łodzi
Has thanked: 12 times
Been thanked: 26 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Misiak » 19 gru 2012, 11:41

U mnie samo cc przebiegło błyskawicznie, znieczulenie w kręgosłup to była sekundka, i nie czułam żadnego szarpania podczas wyciągania dziecka dlatego byłam w szoku gdy już Młoda pojawiła się na świecie, bo nawet nie wiedziałam, że zaczęli mnie kroić. Leżałam 24h, później wyjęli mi cewnik i kazali śmigać a ja chciałam jeść tynk z bólu. Nie tyle bolała mnie rana, co obkurczająca się po porodzie macica. Ale moja macica obkurczyła się bardzo szybko i bardzo mocno, na tyle że położna powiedziała, że 2 tygodnie po porodzie mam ją już na swoim miejscu i wygląda jakbym nigdy w ciąży nie była.;) Może dlatego tak bolało. Prawdziwy koszmar- wstanie z łóżka "po". :( Podnosiłam się 3 godziny żeby w ogóle usiąść na łóżku, później chodziłam zgięta wpół, ale uparłam się karmić piersią więc odrzuciłam wszystkie leki przeciwbólowe i jechałam "na żywca"...
Jednak jak już się spionizowałam to dalej poszło sprawnie i zaczęłam normalnie funkcjonować, zresztą dostałam Polę pod opiekę więc nie było zmiłuj.:) Bardzo miło wspominam cc i następny poród też chcę taki. A ból się zapomina.:)
5.12.2012 Polunia <3
7.07.2023 Rodzina <3
Awatar użytkownika
Misiak
SuperMama
 
Posty: 4010
Rejestracja: 19 lis 2012, 10:33
Has thanked: 39 times
Been thanked: 67 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: gohnia » 20 gru 2012, 11:26

Powiedzcie mi, czy wasi mężowie dostali zwolnienia na opiekę nad wami po cesarce? Nie wiem czy to jest standard, bo za pierwszym razem nikt nam o tym nie wspomniał, a i my nie pomyśleliśmy.
W 2011 Ł 2013 K 2017

Szczęście to skutek uboczny postępowania zgodnie ze swoimi wartościami.
Awatar użytkownika
gohnia
SuperMama
 
Posty: 4787
Rejestracja: 13 lis 2012, 22:01
Has thanked: 86 times
Been thanked: 84 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: martula_87 » 20 gru 2012, 11:36

gohnia, mój mąż nie wziął ze wzg na prace i to że ja byłam 10 dni w szpitalu i doszłam przez ten czas do siebie a Młody 11 dni wyszliśmy na weekend a późnieje wziął zwykły urlop.Jak się upomniałaś to w CZMP dawali zwolnienie chodż ze wzg na to że nie bralismy to nie wiem na jakich zasadach.Ale wydaje mi się że jak powiecie że chcecie takie zwolnienie to Wam je wystawią.
Dominik 8.05.2012
Awatar użytkownika
martula_87
SuperMama
 
Posty: 8645
Rejestracja: 28 paź 2012, 6:39
Has thanked: 242 times
Been thanked: 93 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Misiak » 20 gru 2012, 12:01

gohnia, tak, mój mąż właśnie siedzi na takim zwolnieniu, to się nazywa "zwolnienie na opiekę" czy jakoś tak, i przysługuje 14 dni roboczych w roku na taką opiekę. Więc mój mąż wziął teraz 14 dni, do samego Sylwestra, i od nowego roku bierze kolejne 14 dni (bo zaczyna się nowy rok, więc przysługuje mu kolejne 14 dni). A później pewnie pójdzie na tacierzyński.

Wystawia mu je lekarz pierwszego kontaktu.
5.12.2012 Polunia <3
7.07.2023 Rodzina <3
Awatar użytkownika
Misiak
SuperMama
 
Posty: 4010
Rejestracja: 19 lis 2012, 10:33
Has thanked: 39 times
Been thanked: 67 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Malwina » 20 gru 2012, 12:12

gohnia, w ICZMP nie chcieli mojemu mężowi wystawić takiego zwolnienia, dlatego wykorzystał cały swój urlop, żeby mi pomóc.
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Malwina
SuperMama
 
Posty: 3804
Rejestracja: 29 paź 2012, 14:02
Has thanked: 29 times
Been thanked: 68 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Misiak » 20 gru 2012, 12:48

Malwina, ale mojemu mężowi w szpitalu też nie chcieli, bo powiedzieli że od tego jest lekarz pierwszego kontaktu, a nie szpital. :roll: A sekretarka w sekretariacie szpitalnym to w ogóle nie wiedziała o czym mówię, tacy są zorientowani. :roll:

http://mjakmama24.dlarodzinki.pl/thread ... BCon%C4%85
5.12.2012 Polunia <3
7.07.2023 Rodzina <3
Awatar użytkownika
Misiak
SuperMama
 
Posty: 4010
Rejestracja: 19 lis 2012, 10:33
Has thanked: 39 times
Been thanked: 67 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Malwina » 20 gru 2012, 13:53

Misiak, ja wiem, że mógł drążyć w POZ, ale naprawdę nie chciało Nam się walczyć :)
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Malwina
SuperMama
 
Posty: 3804
Rejestracja: 29 paź 2012, 14:02
Has thanked: 29 times
Been thanked: 68 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: Mirasek » 20 gru 2012, 14:46

Ja mojego wygoniłam do pracy,ale czemu to sama nie wiem. Ciężko u niego z wolnym i chyba tak podświadomie to zrobiłam. Ma tak głupi system pracy że nawet jak coś się należy to trudno to wywalczyć... Nawet nie wiedziałam że są takie dni na opiekę. A szkoda.
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
Mirasek
SuperMama
 
Posty: 1274
Rejestracja: 02 lis 2012, 12:36
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 2 times
Been thanked: 5 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: szaraczarownica » 20 gru 2012, 17:13

Misiak pisze:to się nazywa "zwolnienie na opiekę" czy jakoś tak

Jakoś tak się to nazywa. Jest to możliwość, a nie obowiązek. Można wykorzystac, ale nie trzeba.
Nie wiem gdzie chcesz rodzić, ale w Madurowiczu wystarczy poinformować przed wyjściem z oddziału, że będzie się brało zwolnienie i potem jak się przychodzi po wypis, to pani w sekretariacie od ręki wypisuje na tyle dni ile się chce (oczywiście do tych 14, które można wziąć). Jeszcze jest bardzo sympatyczna i robi tak, żeby było dobrze, ponieważ to jest platne 80%, więc wypisuje na najmniejszą możliwą ilość dni (wypisano nas w niedzielę, a zwolnienie mąż dostał od poniedziałku do następnego piątku, a nie do niedzieli, czyli tak właściwie na 12 dni)
Awatar użytkownika
szaraczarownica
Moderator
 
Posty: 14787
Rejestracja: 27 paź 2012, 19:50
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 187 times
Been thanked: 200 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: kari » 20 gru 2012, 17:43

Misiak, no to dziwne, bo mnie wydali kartkę ze szpitala, że jestem po cesarce i mąż poszedł do POZu po zwolnienie, nie było najmniejszego problemu
Awatar użytkownika
kari
SuperMama
 
Posty: 10261
Rejestracja: 28 paź 2012, 12:26
Has thanked: 64 times
Been thanked: 146 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: gohnia » 20 gru 2012, 19:53

Dzięki za odzew :) Mam nadzieję, że nie będzie problemu jeśli poprosimy o takie zwolnienie, bo zawsze to 2 tygodnie zaoszczędzonego urlopu
W 2011 Ł 2013 K 2017

Szczęście to skutek uboczny postępowania zgodnie ze swoimi wartościami.
Awatar użytkownika
gohnia
SuperMama
 
Posty: 4787
Rejestracja: 13 lis 2012, 22:01
Has thanked: 86 times
Been thanked: 84 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: klarysa » 20 gru 2012, 21:21

Niektóre kobiety dostają takie zwolnienia dla mężów także po porodzie SN.
Awatar użytkownika
klarysa
SuperMama
 
Posty: 899
Rejestracja: 02 lis 2012, 16:35
Has thanked: 21 times
Been thanked: 16 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: malaJu » 20 gru 2012, 21:58

gohnia, w Salve nie ma problemu. Idziesz przy wypisach do pielęgniarek, one proszą ginekologa (wilinskiego np.) o wypisanie zwolnienia dla męża i wsio. tylko pamiętaj, żeby mąż miał przy sobie dane firmy łacznie z NIPem.
Awatar użytkownika
malaJu
Administrator
 
Posty: 10299
Rejestracja: 21 paź 2012, 19:37
Lokalizacja: Łódź
Has thanked: 722 times
Been thanked: 264 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: gohnia » 21 gru 2012, 9:59

malaJu, dzięki za info! Muszę te dane zapisać i wrzucić do torby, bo w emocjach mój mąż o niczym nie pamięta ;)
W 2011 Ł 2013 K 2017

Szczęście to skutek uboczny postępowania zgodnie ze swoimi wartościami.
Awatar użytkownika
gohnia
SuperMama
 
Posty: 4787
Rejestracja: 13 lis 2012, 22:01
Has thanked: 86 times
Been thanked: 84 times

Re: Cesarskie cięcie

Postautor: kasia_m85 » 25 gru 2012, 17:25

Ze względu na ciążę bliźniaczą od początku wiedziałam,że będę miała cc. Nie wiedziałam tylko,że będzie nagłe (od momentu jak podjęli decyzję o cięciu do pierwszego krzyku pierwszej córeczki minęło około 20 min). Zamieszanie ogromne, wenflon,cewnik,zmiana koszuli, podpisanie dokumentów i po 5 min byłam już w windzie.I stres, który odpuścił trochę dopiero jak usłyszałam pierwszy krzyk swoich dzieci i usłyszałam ile dostały pkt, bo to oznaczało,ze są w bardzo dobrej formie.Sama cc to nic innego jak zwykła operacja, zastrzyk w kręgosłup i chwilę potem już po wszystkim. Na szycie mnie chyba uśpili,bo obudziłam się już na sali pooperacyjnej.
Doszłam do siebie w ciągu tygodnia. Najgorsza była druga doba,kiedy wszystkie znieczulenia itp zeszły no i wyprostowanie się. Koszmar, z łóżka wstawałam pół godziny. No ale z każdym dniem było już lepiej a ze musiałam codziennie jeździć do dzieci to nie rozczulałam się nad sobą i wmawiałam sobie że juz nie boli ;;)

A pro po zwolnienia męża na opiekę nad żoną to mój dostał w przychodni rejonowej.
Obrazek Obrazek
Awatar użytkownika
kasia_m85
SuperMama
 
Posty: 778
Rejestracja: 03 gru 2012, 21:20
Has thanked: 12 times
Been thanked: 21 times

Następna

Wróć do Sprawy okołoporodowe

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości