Re: Prywatny szpital MEDEOR
: 08 lut 2018, 17:05
Po całym dniu spędzonym w tym szpitalu, mam jedną refleksję: współczuję kobietom tam rodzącym.
Pierwsze co mnie uderzyło po wejściu do niego to widok stojących w przedsionku tłumu ciężarnych czekających na ktg.
Na porodówce nie byłam, więc nie będę się wypowiadać. Niemniej jednak bratowa z opieki tam zadowolona. Decyzja o cc sprawna, znieczulenie dostała.
Natomiast oddział położniczy to porażka. Sala 4 -osobowa taka jak 2-osobowa w Rydygierze. Jest łazienka ale zero intymności tak czy siak. Masa ludzi kręcąca się po oddziale( jednak mogłam odnieść takie wrażenie poprzez metraż oddziału). Nie ma żadnych ograniczeń, wchodzą w odzieży wierzchniej, siadają na łóżkach. Położne większość czasu spędzały na przestawianiu łóżek. Znalezienie ich na oddziale to duże przedsięwzięcie. W kontakcie face to face były miłe, nie mogę im niczego zarzucić w tej kwestii ale usłyszałam (inni również) kilka głośnych komentarzy o kobietach, np."która chce przeciwbólowy? Przecież dałam przed godziną" albo komentarz do koleżanki: "oni nie wyszli jeszcze, bo mała zapłakała. To jest żart jakiś. Powiedziałam, że cały rok będzie płakać". Jak dla mnie wyjątkowo nieprofesjonalne to było. Chociaż muszę przyznać, że same pamiętały, żeby podłączać środki uśmierzające ból. Kobiety zaraz po cc zostawione z dziećmi, z dala od położnych, bez możliwości wezwania pomocy. Dla mnie to pomyłka. Nie ma co się oszukiwać, bez pomocy rodziny marne szanse a nawet zerowe, żeby sobie poradziły. Nie zauważyłam terroru laktacyjnego. Przyszedł dorada laktacyjny, bardzo rzeczowy i zdroworozsądkowy. To bardzo na plus.
Podsumowując. Rodziłam w dwóch, różnych publicznych szpitalach, mam porównanie. Za nic nie zamieniłabym ich na ten, prywatny szpital.
Pierwsze co mnie uderzyło po wejściu do niego to widok stojących w przedsionku tłumu ciężarnych czekających na ktg.
Na porodówce nie byłam, więc nie będę się wypowiadać. Niemniej jednak bratowa z opieki tam zadowolona. Decyzja o cc sprawna, znieczulenie dostała.
Natomiast oddział położniczy to porażka. Sala 4 -osobowa taka jak 2-osobowa w Rydygierze. Jest łazienka ale zero intymności tak czy siak. Masa ludzi kręcąca się po oddziale( jednak mogłam odnieść takie wrażenie poprzez metraż oddziału). Nie ma żadnych ograniczeń, wchodzą w odzieży wierzchniej, siadają na łóżkach. Położne większość czasu spędzały na przestawianiu łóżek. Znalezienie ich na oddziale to duże przedsięwzięcie. W kontakcie face to face były miłe, nie mogę im niczego zarzucić w tej kwestii ale usłyszałam (inni również) kilka głośnych komentarzy o kobietach, np."która chce przeciwbólowy? Przecież dałam przed godziną" albo komentarz do koleżanki: "oni nie wyszli jeszcze, bo mała zapłakała. To jest żart jakiś. Powiedziałam, że cały rok będzie płakać". Jak dla mnie wyjątkowo nieprofesjonalne to było. Chociaż muszę przyznać, że same pamiętały, żeby podłączać środki uśmierzające ból. Kobiety zaraz po cc zostawione z dziećmi, z dala od położnych, bez możliwości wezwania pomocy. Dla mnie to pomyłka. Nie ma co się oszukiwać, bez pomocy rodziny marne szanse a nawet zerowe, żeby sobie poradziły. Nie zauważyłam terroru laktacyjnego. Przyszedł dorada laktacyjny, bardzo rzeczowy i zdroworozsądkowy. To bardzo na plus.
Podsumowując. Rodziłam w dwóch, różnych publicznych szpitalach, mam porównanie. Za nic nie zamieniłabym ich na ten, prywatny szpital.