wklejam moją relację z porodu w Salve, może się komuś przyda
W piątek rano zgłosiliśmy się z Mężem na oddział położniczy Salve. Miła pani położna przywitała nas i zaprosiła do pokoiku, gdzie wypełniliśmy wszystkie niezbędne formularze, daliśmy całą dokumentację medyczną itp. Później poszliśmy za nią do sali, w której miałam przebywać przez cały pobyt, aby zostawić tam wszelkie torby itp. (sala jednoosobowa, z łazienką i co okazało się później zbawienne - zdalnie sterowanym, mega wygodnym łóżkiem).
Mój gin, prowadzący ciążę przyszedł się z nami przywitać, zapytał jak samopoczucie (oczywiście powiedziałam, że jestem zestresowana) i powiedział, że widzimy się na sali operacyjnej. Później nastąpiły wszelkie przygotowania (przebranie się w seksowną zieloną koszulkę, ubranie dla Męża, dla mnie wenflon, kroplówka, zastrzyki przeciw odruchowi wymiotnemu, podłączono mnie też pod ktg), po około dwóch godzinach jeszcze tylko cewnik i heja na porodówkę. Nogi nieco mi się uginały, ale szłam dzielnie
Jeszcze jedno badanie ginekologiczne i trafiłam na salę. Miła pani anestezjolog żartowała ze mną i zagadywała, panie pielęgniarki też robiły, co mogły, żeby mnie odstresować.
Atmosfera była świetna. Później znieczulenie w kręgosłup i czekanie aż zacznie działać (około 20min) - w tym czasie jeszcze jeden wywiad medyczny, jeszcze trochę żarcików i przyszedł mój pan doktor z drugą dr.
Przykryto mnie dużą zieloną chustą, przed oczka dano parawan i się zaczęło.
Jedna pielęgniarka trzymała mnie za rękę, a druga stojąca w okolicach mojej głowy głaskała mnie po włosach i relacjonowała poczynania doktora. Doktor za to rozmawiał ze mną podczas operacji, co szczerze mówiąc kompletnie mnie rozbroiło i nawet lekko rozbawiło, co w tych okolicznościach było dla mnie szokiem
Po chwili usłyszałam: no już mamy synka! - usłyszałam płacz Teosia i rozpłakałam się ze szczęścia
Po chwili dostałam go do przytulenia, ucałowałam główkę, pupkę i stópkę
i pani pediatra zabrała go z sali.
Pani anestezjolog zapytała, czy chcę sobie teraz troszkę pospać, kiedy dr będzie kończył, więc się zgodziłam. Po godzinie obudziłam się na swojej sali.
Mąż cały czas był ze mną (w ogóle mógł tam przebywać od 8 do 22, co zresztą czynił).
Teoś w ciągu dnia przebywał z nami, a w nocy zabierany był przez panią położną (ponieważ dr powiedział, że nie mogę dźwigać dziecka).
Dostałam kilka kroplówek i pielęgniarka powiedziała mi, że jak tylko poczuję, że schodzi znieczulenie i coś zaczyna mnie boleć - mam dać znać, bo nie wolno dopuścić do tego, aby ból się 'rozhulał'.
Przywieźli nam syneczka, więc w ciągu dnia był z nami. W nocy pani położna zabrała go, abym mogła się wyspać.
Co 10 min. miałam mierzone ciśnienie, dostawałam kroplówki itp. Po 19 wstałam z pomocą położnej i poczłapałam pod prysznic.
W nocy miałam cogodzinne kontrole, rano położna usunęła mi cewnik, pobrała krew i odkleiła z rany po cięciu plaster zabezpieczający.
Przez pozostałe dni (byliśmy w szpitalu od piątku do poniedziałku) doświadczyłam mega dobrej opieki. Co chwilę ktoś zaglądał - jakiś lekarz, pielęgniarka, położna. Badali mnie, pytali o samopoczucie, odpowiadali na pytania itd itp. Wszyscy, podkreślam - WSZYSCY byli mili, sympatyczni, uśmiechnięci i kompetentni, udzielali wyczerpujących i zrozumiałych informacji. No po prostu rewelacja. Codziennie też przychodziła pani pediatra, żeby zdać mi szczegółowy raport ze stanu zdrowia Teosia.
Doradca laktacyjna (niesamowicie ciepła i sympatyczna kobieta) udzieliła mi mnóstwa cennych rad.
I tak oto wczoraj wróciliśmy całą Trójką do domu.
Czuję się rzecz jasna nieszczególnie, boli mnie i ciągnie rana pooperacyjna, no ale to normalne
Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że poród i to co po nim może być tak MIŁYM przeżyciem i cała opieka okołoporodowa może być tak rewelacyjna.
Co do szczegółów technicznych - nie musiałam mieć ze sobą żadnych rzeczy dla dziecka, jedynie ubranka na wyjście. Dla siebie musiałam mieć praktycznie tylko kapcie, klapki pod prysznic i kosmetyki. (miałam swoją koszulkę, ale bez niej też byłoby OK).
podsumowując: to były najlepiej wydane pieniądze w moim życiu, opieka jaką otrzymaliśmy z Synkiem była super, a poczucie bezpieczeństwa i komfortu psychicznego - bezcenne.
Z czystym sumieniem polecam więc poród w Salve, jeśli tylko ktoś rozważa czy warto - moja odpowiedź brzmi: zdecydowanie TAK!