Pierwsze dziecko karmiłam 10 mcy, ile będę kamić teraz, czas pokaże. Lubię karmić. Lubię te wpatrzone oczyska we mnie. Największą wadą karmienia piersią jest dla mnie uwiązanie, no bo jednak karmię co 3 h,więc nie wyjdę sobie na pół dnia bez dziecka...drugą wadą są wyrzeczenia we własnej diecie, ale to tylko na początku, im dalej w las tym więcej <wszystko> się je.
ola ja uważam , że wszystko tkwi w głowie. No i dobry doradca laktacyjny też się przyda, bo tak jak napisała karola5
Karola5 pisze:Niestety na etacie nie było specjalisty od laktacji, a każda z położnych czy pielęgniarek miała inne rady,
teraz jak leżałam w szpitalu ja czułam się już spokojna , no bo drugie dziecko, więc wiedziałam co i jak, ale jak słuchałam jak dziewczynom obok położne doradzają, to co położna to inne podejście, to niestety nie pomaga.
Ja przy pierwszym dziecku miałam siarę w ciąży już jakoś po 20tym tyg ciąży, po porodzie niby jakieś kropelki były ale nieumiejętność moja, nieumiejętność dziecka, różne rady położnych - łatwo było się podłamać. Wracałam do domu przerażona, pierwsze dni odciągałam mleko laktatorem i karmiłam butlą, potem zaczęłam karmić przez nakładki, aż w końcu udało się bez i tak już poszło.Nie ominął mnie niestety nawał i 2 zapalenia piersi.
Teraz siary w ciąży zero, dziecko dostawione do piersi 3h po porodzie, sama dostawiłam, wiedziałam, że im szybciej tym lepiej dla mojej laktacji, młody w szpitalu wisiał cały czas na cycku, choć w ogóle nie wiedziałam czy coś tam leci, czy on ssie dla ssania, ale wyszłam z założenia jeśli będzie ssał, sam pobudzi mój organizm do produkcji mleka. No i poszło 3 dnia po porodzie cyce twarde i pełne. Wróciliśmy do domku, czas karmienia się skrócił i o dziwo często nie trwa dłużej niż 10 minut, gdzie Adaś potrafił wisieć na piersi po 30-40minut, a mały rośnie jak na drożdżach w 6 tym tyg mał 5200 czyli się najada. Co więcej wczoraj udało mi się wyjść na dłużej z domu, odciągnęłam mleko i mąż nakarmił butlą (było kilka podejść bo tak odrazu butli absolutnie nie chciał).
A co do przeciwciał,odporności przy karmieniu naturalnym a mm...nie wiem jak to jest, bo
Bian pisze: A co do przeciwciał, to wiesz jak to się u nas skończyło - Hanna lekkie przeziębienia, a Mati zapalenie płuc.
Adaś się rozchorował, jeszcze położna w domu była i zapewniała, że mały się nie zarazi jak karmię piersią, no i zonk, zaraził się on , a co więcej potem i ja (gdzie ja 100 lat nie chorowałam a teraz przeszłam przez 2 antybiotyki, zrzucam to na osłabienie organizmu po porodzie).
Ale szczerze powiem, jeśli ktoś jeszcze przed porodem zakłada, że nie chce karmić piersią, bo nie, kompletnie tego nie rozumiem.