zbroziu,
martonia, a ja się z Wami do końca nie zgodzę. W moim odczuciu decyzja o dziecku musi być absolutnie wspólna, nawet biorąc pod uwagę fakt, że to kobieta ma większy wkład w opiekę nad maluszkiem (staram się tu celowo unikać słowa "poświęcenie"). "Uszczęśliwianie" kogoś dzieckiem na siłę, kiedy ktoś nie czuje chęci bycia tatą czy też już wystarczająco się spełnia przy pierwszym potomku może zaowocować co najwyżej tym, że kolejne dziecko będzie przez tatę odpychane, odtrącane, po prostu niechciane. A chyba nie o to chodzi.
Być może moja opinia wynika z faktu, że obowiązkami przy dzieciach dzielimy się bardzo równo. Kiedy urodziła się Dianka, Adam tak przeorganizował swoje życie zawodowe, że miesiąc po porodzie mogłam częściowo wrócić na studia. Teraz, kiedy mamy dwójkę, Adam ma taki układ pracy, że zlecenia ma do 16, popołudnia prawie zawsze spędzamy razem, a pracę dodatkową realizuje jak dzieci idą spać. Nigdy nie miałam poczucia, że decydując się na dzieci, musiałam zrezygnować ze swojego rozwoju, wszystkie moje plany i aspiracje udało się pogodzić z rodziną. Dzięki Ci Mężu
U nas bez zmian. Trzeciego nie będzie, chyba że los zadecyduje za nas. O ile ja bym się nawet ucieszyła, to Adam chyba by skoczył z mostu