Jeszcze tylko Biały Tydzień... Dzisiaj wcześniej (na 16:00 - bo zdjęcia jeszcze będą), od wtorku - 17:30, więc do ogarnięcia.
Wczoraj wszystko się udało. Dzieciaki się zmobilizowały i o ile na próbach był chaos i rozrabianie, tak wczoraj zdecydowana większość trzymała fason. Antek też - pełne skupienie, rączki cały czas złożone. Widać było, że przeżywa.
Super też dał radę podczas modlitwy wiernych (bo trochę się bałam, że go trema jednak zje jak zobaczy pełen kościół ludzi).
Na przyjęciu nie chciał się przebrać, więc przez cały dzień biegał w koszuli i kamizelce, za to ja wieczorem miałam czyszczenie spodni z jakiegoś sosu
No i cudny - typowo komunijny widok - dziecko w garniturze, pięknie ubrane w ... butach z rolką/ ewentualnie na elektrycznej deskorolce (kiedyś były rowery).
Restauracja na szczęście też się "zmobilizowała".
Pisałam Wam, że mieliśmy małe obawy, bo w sumie trochę nie po kolei zrobiliśmy - najpierw podpisaliśmy umowę, a dopiero później byliśmy na obiedzie. Podczas tego obiadu szału nie było. Byliśmy w 11 osób i właściwie każdy miał jakieś "ale" do jedzenia.
Natomiast wczoraj wszystko było rzeczywiście pięknie podane i bardzo smaczne. Nawet najwięksi krytykanci pochwalili. A wieczorem dzwoniła babcia M., żeby podpytać o koszty bo może swoje przyjęcie urodzinowe by tam zrobiła.
Mój chrześniak też powiedział, że fajna impreza - żalił się trochę mojej mamie, że on takiej nie zrobi. Chodzi o atmosferę, że widać, że tu wszyscy się dogadują (mniej lub bardziej), a niestety z rodziną od strony jego mamy tak się nie uda.
Najważniejsze jednak, że Antoś zadowolony bardzo. Dostał wymarzone prezenty, zgarnął też co nieco banknocików. I co dziwne - nie było od razu wirtualnego wydawania, ale kazał sobie schować.
A ja - dopiero wieczorem odczułam ile mnie to wszystko kosztowało emocji i takiej wewnętrznej mobilizacji. Wieczorem dopadło mnie tak ogromne zmęczenie, że nie miałam siły zupełnie na nic. Ciężko mi się było zmobilizować nawet do wyczyszczenia garnituru i butów na dzisiaj.
I nawet nie mam ani jednego zdjęcia zrobionego telefonem, żeby Wam pokazać. Czekam więc na te od fotografa.