malulu pisze:to męczarnia
no aż w tak mocnym słowem bym tego nie nazwała, ale rzeczywiście nie jest lekko. Choć jak napisałam wyżej, inne dzieci bez problemu siedziały na pupach w restauracjach, jedząc chrupeczka kukurydzianego i bawiące się zabawką, niemniej ja takiego młodszego dziecka nie posiadam więc dla mnie było zwyczajnie ciężko jeździć z nią na stok. Ale nie każde dziecko jest trudnym dzieckiem jak Jagoda
Jak byliśmy latem nad morzem też nie było łatwiej. Wtedy mała jeszcze nie siedziała, jadła i lizała piasek, zbierała i wkładała do buzi wszystkie patyczki, kamyczki itd, więc myślę sobie, że dopóki nie urośnie, nie wydorośleje to tak to będzie wyglądało. Musielibyśmy na najbliższe dwa, trzy lata zrezygnować z wyjazdów wszelakich, a ja nie chcę
Gdyby nie starszak zapewne zostalibyśmy w domu. Ale to dla jego frajdy i przyjemności tam byliśmy, dla niego specjalnie przedłużyliśmy pobyt o jeden dzień. Na codzień ma dużo obowiązków, to niech ma też trochę przyjemności
Blue pisze:No to ja wam powiem,że ze starszymi dziećmi nie jest dużo łatwiej.
to ja się nie zgodzę.
Z Gabrysiem zawsze na wyjazdy miałam zaplanowane i oblukane okolice pod względem wycieczek. Na wypadek złej, brzydkiej pogody. NIGDY nie narzekał, że nie chce, nigdy nie mówił że bolą go nóżki, bardzo dużo zobaczyliśmy i zwiedziliśmy w Polsce właśnie z Gabrysiem. Dopóki był mniejszy (ale już chodzący) to wózek parasolka był naszym przyjacielem, zawsze mógł na nim usiąść kiedy zmęczyły się nóżki, kiedy już był starszy to przerwa była zawsze wtedy kiedy on chciał.
No moim zdaniem łatwiej jak dziecko jest starsze, chodzące, rozumiejące i chcące zwiedzać, spacerować.
Gorzej jak nie chce tak jak moja mała, wtedy trzeba zmuszać