Blue, ja to przez wiele lat miałam nerwicę żołądka, na studiach nawet się urywałam notorycznie z jednych ćwiczeń, bo zawsze przed nimi dostawałam takiego bólu brzucha, że zwijałam się w rogalik. Nie wiem dlaczego akurat te ćwiczenia tak działały, bo wykładowca był sympatyczny.
Możliwe, że coś ze skórą też miałam, bo z lat szkolnych pamiętam straszną wysypkę na dłoni i na obu łydkach - wówczas miałam tam normalnie rybią łuskę, dopiero niedawno się zagoiło na tyle, że już nie widać, że coś się działo, bo przez lata było coś w rodzaju blizn.
Do tego na studiach epizod bezsenności - 3 miesiące z 2h snu dziennie, pełno badań, ale nikt nie wpadł na to, żeby wysłać mnie do psychologa/psychiatry. (Później też miałam, ale to już efekt Stanisława niemowlaka)
Tylko moja mama mi nie mówiła, że będę idealna. Ona się tylko chwaliła mną wszem i wobec jaka to ja jestem cudowna, bo mam dobre oceny, nie sprawiam kłopotów wychowawczych. Natomiast nigdy nie czułam w rodzicach wsparcia. Tata był nieobecny duchem, chociaż z nim się lepiej dogadywałam. A mama mnie zlewała. Mnie nie mogla boleć głowa, nie mogłam się źle czuć, bo zawsze było, że małpuję po niej. Jakieś zmartwienia? Zapomnij. Jak mi w 6 klasie zmienili klasę (bo stara miała angielski na niższym poziomie, niż ja znałam, a w nowej był niemiecki) i było mi źle, bo byłam obca, to raz próbowałam się wygadać - natychmiast wszystkie moje problemy zostały zbagatelizowane, przesadzałam i w ogóle nie byłam wdzięczna, że myślą o mojej przyszłości
Bunt nastoletni zaczęłam przechodzić 2 lata temu
Ale ja się tak bałam mamy i jej humorków, że nawet bałam się zbuntować
Nawet będąc już dorosłą. Cały czas czułam, że bez nich nie dam rady w życiu. Dopiero jak tata zachorował straciłam grunt pod nogami i wyszło mi, że muszę dać radę, bo ich kiedyś zabraknie. A poza tym mam żyć z mężem, a nie z nimi. Teraz jest mi dużo lepiej, chociaż blizny na psychice zostały.