Znowu żłobek przed nami. Tym razem państwowy. Liczna grupa - 30 dzieci mniej więcej. Mała idzie do grupy starszej. Większość dzieci od roku już chodzi do żłobka, ale będzie kilkanaścioro świeżynek.
Nie ma adaptacji z rodzicem. Zaprowadza się dziecko, przekazuje pani i już
Stres ogromny. Pierwszy dzień małej w żłobku będzie jednocześnie moim pierwszym dniem w pracy. Nie będę mogła jej zaprowadzić/odebrać. Pierwszy tydzień będzie musiał jakoś ogarnąć mąż (który nota bene ma problemy w pracy, by pracować wtedy zdalnie lub wziąć urlop).
Zasady w żłobku są takie, że pierwszy tydzień dzieci są przyprowadzane na króciutko - zazwyczaj już po śniadaniu, do drugiego śniadania, maks do obiadu. Ale raczej na godzinkę, półtorej - o ile tyle wytrzymają. Trzeba być pod telefonem, bo może i po 20 minutach zadzwonią ze żłobka, że trzeba przyjść po dziecko. Spoko, nikt nie chce traumy dziecka, ale jak to pogodzić z pracą Naprawdę nie rozumiem (chociaż się domyślam), czemu jeszcze standardem nie jest chociaż jeden dzień - poranek, popołudnie, godzina, dwie... na wspólne poznanie nowego miejsca z dzieckiem.
W ogóle tego nie widzę Nie wiem jak my to ogarniemy logistycznie i emocjonalnie.
Po co piszę? Chyba dla ojojania, ale bardziej dla złotej rady Macie jakieś, kochane??