To dla tych, którzy nie są w stanie przeczytać lub nie mogą - wnioski:
Przede wszystkim artykuł dotyczy śmierci dzieci zostawionych "przez przypadek" na wiele godzin.
Po każdej takiej wiadomości podnoszą się głosy "jak można zostawić dziecko", "potwór", "ja bym tak nigdy nie zrobił/zrobiła".
Otóż okazuje się, że może się to zdarzyć każdemu z nas. Bez wyjątku. I tym wyjątkowo troskliwym i tym, którzy dziecko mają jakoś tak "przy okazji". I tym bardzo kochającym, i tym, których dziecko ogranicza.
W artykule jest bardzo trafne zadanie:
" These cases, she says, are failures of memory, not of love".
O co chodzi? Otóż przepełniony mózg przechodzi w tryb autopilota. Ale ten autopilot nie działa na liście zadań zakodowanej specjalnie na dzisiaj, ale tej używanej najczęściej. Zatem, jeśli rodzic zazwyczaj nie odwozi dziecka do żłobka, ale musi to robić od jakiegoś czasu, to jego mózg może w podświadomości działać w trybie "bez dziecka".
To jest taka sytuacja, jaka zazwyczaj spotyka większość nas. Robimy coś, ale potem kompletnie nie pamiętamy jak daną czynność wykonaliśmy - przejechaliśmy całe miasto, ale nie możemy sobie przypomnieć czy mieliśmy zieloną falę, czy staliśmy w korku, często nie wiemy nawet którędy jechaliśmy. Wychodzimy z domu, a potem się wracamy z przystanku, bo nie pamiętamy, czy zamknęliśmy drzwi.
Wówczas mózg automatycznie odhacza dodatkowe zadania jako zrobione. Zatem dostajemy sygnał "odstawiliśmy dziecko do żłobka", a tak naprawdę wcale tego nie zrobiliśmy.
Zdarza się też tak w przypadku, gdy coś nas bardzo zaabsorbuje i musimy się podczas jazdy dodatkowo skupić na ważnym problemie (telefon z pracy, ważna wiadomość od kogoś z rodziny). Wówczas mózg również odhacza kolejne punkty z listy bez naszej wiedzy.
Jest tam również porównanie pamięci do sera z dziurami pokrojonego w plastry. To są kolejne warstwy pamięci. Każda z nich ma takie luki, ale zazwyczaj niwelują się dzięki braku dziury na którymś kolejnym poziomie. Ale jeśli zdarzy się tak, że warstwy nałożą się na siebie w taki sposób, że dziura biegnie przez cały ser (czyli pamięć), to wtedy powstaje możliwość zapomnienia o dziecku. Chociaż tak w zasadzie artykuł pokazuje, że wszystkie te osoby nie zapomniały o dzieciach, nie zapomniały, że je mają. One po prostu zapomniały je odstawić w bezpieczne miejsce. Były święcie przekonane, że dzieci się spokojnie bawią w przedszkolu/żłobku/u opiekunki.
Jedna opisana sytuacja dotyczyła mniej niebezpiecznej sytuacji - rodzice zapomnieli odebrać dziecka z przedszkola. Traf chciał, że ojcem był sędzia wydający wyrok w jednej z tych spraw. On wiedział jak to jest. W tej sprawie ojciec został uniewinniony, chociaż akurat w Stanach mało zapada takich wyroków, bo zazwyczaj przyjmuje się, że był to nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Obecnie co raz częściej, bo działa zasada precedensu. Chociaż każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie. Dowodami są często nagrane rozmowy z pogotowiem, gdzie w tle słychać krzyki, często zeznania pielęgniarek i lekarzy, którzy zajmują się rodzicami po "incydencie" - tacy ludzie mają objawy katatoniczne, nie można się z nimi porozumieć, są na granicy szaleństwa.
Jedna matka, która teraz jest bardzo zaangażowana w ruch mający na celu uświadamiać rodziców o zagrożeniu, powiedziała, że największą karą dla niej jest to, że musi się przedstawić. Bo wszyscy wiedzą kim jest i co zrobiła. Czasami chciałaby się schować, ale to jest jej pokuta. Jej dług, który zaciągnęła u synka i teraz musi go spłacić. Mówić "jestem X Y, przeze mnie mój syn zginął, chcę Wam opowiedzieć co możecie zrobić, żeby Wasze dziecko było bezpieczne".
Ponadto artykuł porusza inne przyczyny wzrostu takich zgonów w latach 90-tych. Otóż bezpieczne foteliki samochodowe montowane tyłem sprzyjają nie zauważeniu dziecka w samochodzie. Tak samo przeniesienie ich do tyłu z powodu poduszek powietrznych na miejscu pasażera.
Jest jeszcze jeden artykuł, mniej obszerny, ale tutaj podają kilka fajnych porad jak uniknąć przypadkowego pozostawienia dziecka
http://www.bbc.com/news/magazine-282142661. Można wozić pluszaka na pustym foteliku samochodowym. Jak wkładamy w fotelik dziecko, to zabawkę przekładamy na przednie siedzenie tak, żeby mieć ją w zasięgu wzroku.
2. Można też położyć coś z naszych rzeczy koło dziecka. Na przykład but lub telefon. Wtedy, gdy będziemy tej rzeczy szukać, zauważymy dziecko.
3. Przełożyć fotelik za fotel pasażera (to w przypadku gdy wozimy dziecko za fotelem kierowcy).
4. Obejrzeć dokładnie wnętrze samochodu zanim go opuścimy.
5. Poprosić partnera, żeby zadzwonił do przedszkola, czy dziecko jest bezpieczne w placówce.
W tym drugim artykule poruszają też kwestię niezamierzonego zabrania dziecka. Zdarzały się sytuacje, gdy dziecko samo weszło sobie do samochodu, a nit o tym nie wiedział. W takiej sytuacji tym bardziej trzeba sprawdzać, czy nie ma go przypadkiem w samochodzie. Akurat większości z nas to nie dotyczy, bo mieszkamy w mieszkaniach. Ale w przypadku posiadania domku jest to już jakieś zagrożenie. Może minimalne, ale jest.