Razem z moimi 6-cioma koleżankami postanowiłyśmy nieco pomieszać w świecie wirtualnym i mam do Was pytanie, czy taki tekst (wklejony poniżej) zachęciłby Was do zaglądania na stronkę, fb, portal? W planach mamy nieco grubsza akcję, ale od czegoś trzeba zacząć
Jest nas siedem i znamy się siedem lat. Dobry znak. Łączą nas jednak tylko dwie sprawy: jesteśmy kobietami i mamy dzieci urodzone w zimie 2007/2008. Tylko tyle, bo część z nas ma już kolejne dzieci. Łączy nas więc fakt, że na wiosnę 2007 roku tak się bzykałyśmy, że do dziś pielęgnujemy tego owoce.
Poznałyśmy się na forum dla ciężarnych, dzisiaj brzmi to tragicznie i w ogóle nie oddaje charakteru naszych więzi. Zaraz po pojawieniu się na świecie tych różowiutkich istot okazało się, że jesteśmy grupą przeciw depresji poporodowej, ciumkaniu i zachwytu nad dziećmi. Wspierałyśmy się kilka lat głównie po to, by nie zwariować – wtedy, gdy teściowa/matka-ojca-naszego-dziecka wmawia nam, że wszystko robimy źle, gdy inne matki bez reszty poświęcają się na zdobywaniu eko żywności dla najbardziej pożywnych zupek na świecie, a nawet wtedy, gdy okazywało się, że ojcowie naszych dzieci wymagają większej uwagi niż pełzające niemowlę. Dziś już wyrosłyśmy z kupek, zupek i zachwytu nad mądrością naszych dzieci. Nie publikujemy zdjęć naszych pociech, co gorsza zapominamy je im robić. Wyrosłyśmy też z mężów i ich problemów – musieli dojrzeć jak nasze dzieci i wyrobić w sobie ludzkie nawyki, by przetrwać.
Dzieci już nas za bardzo nie łączą, nie omawiamy wypadania ząbków i pojawiania się pierwszych zębów stałych, choć czasem wspominamy o nich w kontekście problemów z nimi (choroby, bójki, karne jeżyki). Obecnie jesteśmy dla siebie wsparciem na różnych zakrętach życiowych, które oczywiście w większości serwujemy sobie całkowicie świadomie. Tak dla rozrywki, żeby nie było nudno, żeby nie zabiła nas nudna stabilizacja. Dlatego wychodzimy za mąż, rozwodzimy się, kochamy, nienawidzimy, zdradzamy i jesteśmy wierne. Rzucamy się też cebulą i pokazujemy faka. Próbujemy zabić partnera za dużą dawką fluoru, ustalać najlepsze warunki intercyzy, tworzyć patchworkowe rodziny, przejmować nie nasze mieszkania itp. Nie jesteśmy hipsterskie, nie angażujemy się w akcje „nie szczepię”, „szkoła nie dla 6-latków”. Nie wymieniamy się przepisami na pyszny krem z soczewicy, ani też nie ćwiczymy z Ewą Chodakowską. Gadamy codziennie o tym, jak wszystkie nasz niepowodzenia przebić w sukces, wspieramy się w wmawianiu sobie, że jesteśmy najlepsze. Wszystko oczywiście okraszamy cytatami rodem z najgorszych romansów i poradników. Reagujemy szybko, a sytuacje kryzysowe to nasz żywioł. I prawie się nie kłócimy. Uważamy, że jesteśmy zabawne … A jedna z nas myśli, że ma zawsze rację
Nie przedstawimy się każda z osobna, by nasze historie i żarty nie były utożsamiane z naszym prywatnym życiem. Co innego nabijać się z męża w gronie siedmiu koleżanek, co innego pisać, co zrobił wczoraj wieczorem, wiedząc, że lubi nasza stronę…. Rozwodzimy się przecież tylko z ich winy!